Sygnały o możliwym kryzysie pojawiały się wcześniej
"Banki społdzielcze mają 2 proc. udziału w rynku kredytów mieszkaniowych. Kredyty walutowe stanowią 58 proc. takich kredytów, a w SBS zero procent. To sprawia, że BS-y są mniej zagrożone kryzysem", napisał Michał Wilk.
Sygnały o możliwym kryzysie pojawiały się dużo wcześniej
Od ponad roku rynek finansowy informował, że zbliża się coś niedobrego. Informacje docierały do klientów w sposób nieco lekceważący. Jest kryzys, ale nie ma się czego obawiać. Spadki na giełdzie to normalność, po takiej hossie musiała przyjść korekta, ba – nawet bessa i nikogo na świecie nie powinno to dziwić.
Teoria spisku mówi, że bessa wywołana była przez banki, które zaczęły tracić płynność i potrzebowały depozytów. Wiele z nich miało zaangażowane środki w długie i duże wolumenowo kredyty hipoteczne, a to zmuszało je do pozyskania za wszelką cenę depozytów, nawet tych wysoko oprocentowanych.
Słaby rynek
Polska dopiero rozpędzała rynek nieruchomości i być może okaże się to jej szczęściem, że była na początku tej drogi. Wzrosty cen, co prawda pchnęły spekulantów do zaciągania kredytów na mieszkania, ale poziom zadłużenia Polaków wciąż jest dużo niższy niż przeciętnego Europejczyka, choćby ze starej Unii. Banki w Polsce na dużą skalę udzielały kredytów w walutach, a dzięki umacniającej się złotówce kredyty we frankach szwajcarskich, dolarach i euro stawały się same mniejsze i bardziej przystępne dla Polaków. Sytuacja złotego niestety była zgoła odwrotna – inflacja, jako skutek wzrostu gospodarczego pchnęła stopy procentowe w górę. Mieszkania sprzedają się na pniu, kredyty są udzielane, a deweloperzy posiłkujący się kapitałem obcym mają środki na spłatę zobowiązań, wręcz sielski obraz. Zamącić go może pierwsze niepowodzenie dużej inwestycji, na razie cisza – na szczęście.
Dobry nadzór
Boom na kredyty hipoteczne został szybko okraszony rekomendacją S w sprawie udzielania kredytów hipotecznych. Od 1 lipca 2006 banki zobowiązane są do przedstawienia wszystkich możliwych scenariuszy przy zaciągnięciu zobowiązania na nieruchomość w walucie obcej. Dodatkowo wiarygodność kredytowa liczona jest ze sporym zapasem, co utrudnia uzyskanie kredytu w walucie. Uchwała nr 9/2007 Komisji Nadzoru Bankowego z 13 marca 2007 r. w sprawie ustalenia wiążących banki norm płynności idealnie się wpisuje w zwiększenie bezpieczeństwa w polskim systemie bankowym. Utrzymanie poszczególnych norm wymaga od banków zwiększenia zabezpieczenia posiadanych ekspozycji. Dodatkowo na rynku bankowym pojawiają się informacje o kolejnych rekomendacjach związanych z głównym źródłem kryzysu. Kredyty hipoteczne prawdopodobnie nie będą udzielane na całość nieruchomości, będzie wymagany wkład własny. Przeglądowi również zostaną poddane przepisy dotyczące wymiany walut, które sprawiają iż spread jest istotną częścią przychodu dla banku, ale zbyt dużym obciążeniem dla klientów.
Polski rynek
Ekonomiści twierdzą, że jest bezpiecznie i nie ma podstaw by nie wierzyć nadzorowi finansowemu czy Bankowemu Funduszowi Gwarancyjnemu. Jednak zawsze istnieje ryzyko wśród firm córek zachodnich banków, które mogą zostać wmieszane w zawirowania na rynku, mimo iż ich sytuacja jest poprawna. Przypadek Fortisa mnoży spekulacje, czy aby nie jest to okazja do kolejnych przejęć na polskim rynku bankowym. Potężne banki borykające się z problemami mogą pozbywać się części aktywów, aby zyskać bardzo potrzebne środki. Polski system nie pokazał jeszcze ani jednego trupa, więc jeśli jakiś wypadnie, to będzie to zapewne początek zmian w strukturze sektora.
Polskie banki spółdzielcze
Sektor spółdzielczy pozostawał z tyłu podczas hossy na rynku nieruchomości. Finansował go w umiarkowanym lub niskim stopniu, co zależy od zaangażowania poszczególnych banków w finansowanie lokalnych inwestycji. Udział kredytów gospodarstw domowych na cele mieszkaniowe w bankach spółdzielczych stanowił 2,08% takich kredytów całego sektora, mimo iż aktywa banków spółdzielczych posiadają 3 krotnie większy udział. Kredyty walutowe na nieruchomości w sektorze bankowym stanowią 58,28% kredytów na cele mieszkaniowe. Analogiczny udział w sektorze bankowości spółdzielczej to 0%. Miary płynności są dla banków wyzwaniem, zwłaszcza tych aktywnych na rynku. Rentowność i płynność są odwrotnie proporcjonalne. Podstawowy wskaźnik obrazujący płynność, zdolność zabezpieczenia udzielonych zobowiązań posiadanymi należnościami to wskaźnik pokrycia kredytów od sektora niefinansowego depozytami od tej samej grupy podmiotów. Depozyty tych podmiotów w sektorze bankowym stanowią 90,48% kredytów. Banki finansują dużą część kredytów dzięki operacjom na rynku międzybankowym lub ekspozycje kredytowe zabezpieczane są przez fundusze własne banków. W bankach spółdzielczych sytuacja przeciętnie jest dużo bezpieczniejsza. Analogiczny wskaźnik wynosi 122,09%. Depozyty sektora niefinansowego w bankach spółdzielczych są o blisko 7 mld zł wyższe niż kredyty. Czynniki wpływające na powstanie obecnego wielkiego kryzysu są dalekie dla banków spółdzielczych i jeśli banki spółdzielcze mają się czego obawiać jako sektor to gwałtownego spadku zaufania do sektora bankowego w ogóle. Idzie kryzys…
Michał Wilk, Bank Polskiej Spółdzielczości
źródło: www.bankier.pl