A nagrodę otrzymuje…
"Mogliśmy nazwać nasz konkurs np. "Gepardy Gospodarki", ale słowo "biznes" wydało się nam bardziej stosowne. Urząd Patentowy zarejestrował znak towarowy "Gepardy Biznesu". A gepardy, dlatego, że to najszybsze zwierzęta lądowe i do tego drapieżniki, a w biznesie trzeba przecież walczyć", wyjaśnił Jerzy Krajewski, dyrektor Klubu Gepardów Biznesu, w portalu Gazeta.pl.
A nagrodę otrzymuje..
Nagrody, certyfikaty, statuetki. Wizualna miara sukcesu firmy. Jesteśmy najlepsi i godni zaufania. Czasami jednak trudno się połapać w gąszczu nagród i wyróżnień, które hojnym gestem rozdawane są każdego roku przez kilka różnych kapituł, organizacji i instytucji. Czy są wiarygodnym wyznacznikiem jakości usług firmy? Czy warto się nimi kierować?
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Prywatnych uważa, że takie godła honorowe dla klienta są przewodnikiem po rynku. Wskazują produkt, którego nie znamy. Utwierdzają klienta w przekonaniu, że wybrał właściwie. Grzegorz Drzycimski, prezes Pomorskiego Centrum Szkoleniowego ma inne zdanie na ten temat. – Programy, certyfikaty to w dużej mierze przerost formy nad treścią.
Ma też wrażenie, że tego typu projekty w dużej mierze służą wykorzystaniu tych czy innych grantów lub zgarnięciu kasy za wpisowe. Może jednak tego typu opinie są krzywdzące?
Krótka historia nagradzania
W czasach PRL-u niezależnie od jakości wykonywanych produktów, która w rzeczywistości była najczęściej taka sobie, "na lewo i prawo" rozdawano Złote Medale na Targach Poznańskich. Wszystko było przecież najlepsze. Jak choćby nagradzany unitrowy radiomagnetofon Condor, który jednak psuł się bardzo szybko i był częstym obiektem porad serwisowych na łamach "Młodego Technika". Na początku lat 90-tych zeszłego wieku, kiedy po latach gospodarki centralnie sterowanej kapitalizm u nas jeszcze raczkował, producenci mocnych trunków kupowali sobie medale na różnych zagranicznych "konkursopodobnych" imprezach – wspominał początki kapitalizmu Jeremi Mordasewicz na łamach Polityki ("Certyfikantyzm" Cezary Łazarewicz, Polityka – nr 24, 2007). Z czasem zaczęły się rodzić i przy okazji upadać nasze własne rozmaite nagrody. Historię tych ważniejszych można prześledzić na stronie internetowej www.dobreipolskie.pl. Dobre, bo polskie – kto jeszcze pamięta ten certyfikat i znak? Potem jak grzyby po deszczu powstawały kolejne. Bardziej i mniej prestiżowe, czasami tworzone w szczytnym celu (Firma z Sercem).
Paweł Korczak, prezes PPU Comex, firmy zajmującej się drukiem etykiet m in. dla Kamisa, Kotlina, założył swoją firmę pod koniec lat 80-tych zeszłego wieku i tak wspomina początki wyróżniania.
– Dawno temu, czyli jakieś 20 lat, tym wyróżnieniem było określenie " prywaciarz" i zasoby finansowe pozwalające na inny niż otaczający świat styl życia czy konsumpcji. Oczywiście myślę to o tych wszystkich którzy prowadzili swoje firmy zgodnie z obowiązującym prawem a nie poza nim. W dzisiejszych czasach wiele wartości z poprzedniej epoki się zdewaluowało, a ci którzy w znacznej swej większości przyczynili się do tego potrzebują jeszcze splendoru. I świat przyszedł z ofertą różnego rodzaju konkursów robiąc na tym oczywiście niezłą kasę.
Kolorowy zawrót głowy
Od błyszczących nazw różnych nagród, opływających wszystkim możliwymi kruszcami aż może się zakręcić w głowie. Mamy Złote Laury, Srebrne, Diamentowe. Kryształową Piramidę. Jest Szmaragdowa Kula. Rubinowa Odznaka. Są Perły Małe i Perły Duże. Firma dostaje Laur lub staje się Filarem. Dla podkreślenia wagi nagrody musi pojawić się odpowiedni epitet. Firma jest więc Dobra lub Rzetelna. Pracodawca Solidny. Zostaje się Liderem. A nawet Wybitnym Eksporterem. Gazele Biznesu ścigają się z Gepardami Biznesu.
Jerzy Krajewski, dyrektor Klubu Gepardów Biznesu wyjaśnia to tak: – Wiem, że nazwa Gepardy Biznesu jest mylona z Gazelami Biznesu, że są też Orły Biznesu. Po prostu, liczba określeń na działalność gospodarczą jest ograniczona. Mogliśmy nazwać nasz konkurs np. "Gepardy Gospodarki", ale słowo "biznes" wydało się nam bardziej stosowne. Urząd Patentowy zarejestrował znak towarowy "Gepardy Biznesu". A gepardy, dlatego, że to najszybsze zwierzęta lądowe i do tego drapieżniki, a w biznesie trzeba przecież walczyć. To nie jest zabawa dla małych dzieci.
Rzeczywiście ilość określeń wydaje się ograniczona. Nagrody branżowe także opływają złotem. Złota Kielnia Profilów, Złota Strona Emitenta, Złoty Otis czy wymieniony już wcześniej Złoty Gryf. Tylko Diament Meblarstwa to prawdziwy diament wśród nazw nagród.
Jeśli nie ma miejsca na kolejną nagrodę z pomocą przychodzą listy i rankingi. Lista 1000 firm Rzeczpospolitej. Ranking Firm Województwa X – Złota Dziesiątka. Biała Lista. Laureat rankingu 500 Najbardziej Innowacyjnych Firm dostaje Certyfikat Innowacyjności. Żeby nie wspomnieć tu o całej gamie innych certyfikatów (jakości, bezpieczeństwa itd.), które też są pewną formą nagradzania. Jest w czym wybierać.
– Wiem, że podobnych konkursów jest wiele. Mamy jednak kapitalizm, dlatego dużo jest ofert. Firmy i banki wybierają, w jakim projekcie chcą wziąć udział. U nas zasady są jasne i przejrzyste – mówi Jerzy Krajewski.
Pod skrzydłami patrona
Każda szanującą się organizacja przyznająca nagrody musi posiadać tzw. Kapitułę. Gremium to, najczęściej składające się z różnym poważanych ekspertów i osób o znanych nazwiskach ma uwiarygodnić wartość przyznawanego wyróżnienia. Zdarzają się jednak takie sytuacje, o których napisano we wspomnianym już wcześniej artykule "Certyfikantyzm", że osoby zasiadające w takiej kapitule są zaskoczone tym, iż spotyka je tak wielki zaszczyt. I tak przykładowo, w Europejskim Centrum Jakości funkcję najwyższego autorytetu pełni były premier Jerzy Buzek i jest on na liście Honorowej Kapituły Jakości i Ekologii, choć sam nic o tym nie wie. Jak stwierdził na łamach Polityki "nie wyklucza, że odpowiadając na jakiś list mógł napisać kilka ciepłych słów życząc powodzenia, ale zdecydowanie zaprzecza, że zgodził się uczestniczyć w jakiejś kapitule honorowej".
Inne kapituły też są pełne znanych osób, bądź są pod skrzydłami patronatu jakiejś instytucji. Prezydent błogosławi Teraz Polskę. Patronem Wybitnego Polskiego Eksportera jest sam Prezes Rady Ministrów. A całe Ministerstwo Gospodarki trzyma kciuki za Firmę Nowego Milenium. Członkami Honorowymi "Forum Liderów Polskich" nagradzającego nagrodą Lidera Rynku są: Aleksander Kwaśniewski, Leszek Balcerowicz, Hanna Gronkiewicz-Walz, Andrzej Olechowski, Leszek Miller i Zbigniew Religa.
Część z osób zasiadających w takiej kapitule zapewne traktuje tę działalność jako misję i nobilitację. Inni pojawią się tylko na rozdaniu nagród i bankiecie po, aby dodatkowo oświecić swoim blaskiem nagrodę i tak już wystarczająco błyszczącą. Głównie ze względu na nazwę. Tomasz Sączek, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Menedżerów Logistyki ma swoje przemyślenia na ten temat: – Według mnie, nie mam jednak doświadczenia, znane osoby nigdy nie działają za darmo. Za wyjątkiem akcji charytatywnych, choć i w tym przypadku nigdy nie wiadomo. Widzę dwa główne warunki przekonywujące:
Pierwszy: Odpowiednie pieniądze. Drugi: Jeśli projekt nie powoduje ujmy na wizerunku danej osoby.
Być może część z tzw. VIP-ów uczestniczy w tego typu akcjach wyłącznie dla "skromnego" honorarium za zasiadanie w gronie ekspertów i nagradzających.
Jerzy Krajewski nie kryje, że na przykład kapituła konkursu Gepardy Biznesu jest skromna, bo o miejscu w rankingach decydują wyniki finansowe, a nie opinie członków kapituły. – Członkowie kapituły nie pobierali i nie pobierają wynagrodzenia za uczestnictwo w niej. Nie wiem, jak jest w innych kapitułach – dodaje.
Prestiż kosztuje
Nagroda to nobilitacja, ale koszty takiej inwestycji są niemałe. Dla przykładu, aby być Przyjazną Firmą (i posługiwać się takim tytułem), po przejściu pierwszego bezpłatnego etapu, firmy, które zakwalifikują się do drugiego etapu programu ponoszą tzw. częściowe koszty przeprowadzenia badań i promocji. I tak:
– Dla małych firm zatrudniających do 50 pracowników i posiadających do 50 klientów – 3000,00 zł + VAT
– Dla dużych firm zatrudniających powyżej 50 pracowników i posiadających powyżej 50 klientów – 6000,00 zł + VAT"
To i tak niedużo. Mimo że za niektóre wyróżnienia trzeba płacić "wpisowe", wynoszące wielokrotnie więcej (za taką uchodzi nagroda "Teraz Polska", gdzie koszty zgłoszenia dla dużej firmy przekraczają ponad 15000 zł, nie licząc kosztów udziału w Gali i posiadania znaku), to chętnych i tak nie brakuje. Żeby uzyskać trofeum i zaistnieć w środkach masowego przekazu, niektóre firmy są gotowe nawet kupić tytuł za niebagatelną sumę. Można było o tym przeczytać w artykule "Laury Biznesu" pana Mirosława Cielemęckiego zamieszczonym w tygodniku Wprost (numer: 11/2000). – Przy wręczaniu nagród trzeba po prostu być – mówił wówczas anonimowo szef jednego z większych polskich przedsiębiorstw, który każdego roku wykłada mnóstwo pieniędzy na finansowanie tytułów i trofeów.
– Najbardziej sobie cenię nagrody, których nie można kupić – komentuje Maciej Grelowski, prezes Orbisu SA. Za taką uchodzi na przykład Nagroda Gospodarcza Prezydenta RP.
Prezes Paweł Korczak żywi głęboką nadzieję że te nagrody które otrzymał mają bardzo merytoryczną ocenę Kapituły, tym bardziej że w większości organizują je instytucje pozabiznesowe albo nie jest to ich sposób na biznes.
-Tak czy owak też lubię być "poklepany". Mam nadzieję, że za dobrą pracę – dodaje prezes Korczak. – Zresztą tak też buduje się markę. Staram się w tym działaniu " igrzysk" zachowywać daleko idąca ostrożność w wyborze organizatora. Nie cieszyła by nas nagroda przyznana za wkład finansowy. To nie ma sensu dla mnie, ale jak widać z różnorodności oferty popyt jest nieograniczony.
Nie tylko pieniądze na nagrodę są problemem. Tomasz Sączek zwraca uwagę też na inny interesujący aspekt w przypadku konkursów mających nagradzać zasłużone osoby w danej dziedzinie: – Problem z którym się spotkałem: brak zgody zarządu firmy do kandydowania ich pracownika. Wnioskuję z obawy, że jeśli wygra, to konkurencja lub ktoś inny podkupi pracownika oferując lepsze warunki. W końcu potwierdzono publicznie że jest jednym z najlepszych w swojej dziedzinie.
Takie obawy mogą być uzasadnione. Narodzeni pracownicy w nagrodzonej firmie to doskonały materiał dla headhunterów wszelakiej maści. A nie samą nagrodą i poklepywaniu po ramieniu pracownik żyje.
Wirtualny świat za realne pieniądze
W portalu goldneline.pl pan Piotr Krauze, prezes łódzkiej Spółdzielni Inwalidów "Inlam" (producent podzespołów elektronicznych i dostawca usług ochrony, sprzątania itp.), wsadził kij w mrowisko twierdząc, że logo programu Przedsiębiorstwo Fair Play po prostu się kupuje:
– Takie "logo" trzeba sobie kupić za kilka tys. zł. Jeszcze parę lat temu "handlowcy" Krajowej Izby Gospodarczej sami przychodzili z taką propozycją, ale było drożej. Teraz ta działalność, widzę … nabrała lepszej oprawy.
Łukasz Prażmowski. z niedużego, zatrudniającego kilkanaście osób katowickiego Cyberstudio, zajmującego się usługami internetowymi takimi jak tworzenie stron czy pozycjonowanie, dorzuca swoje spostrzeżenia w tym temacie:
– Co do certyfikatów, to moim zdaniem jest to pic na wodę, fotomontaż. Każdy może sobie to kupić. Nieraz miałem do czynienia z firmą, która obnosiła się certyfikatem fair play, ale jakoś nie widoczne było to w kontaktach biznesowych. Dodam, że podobnych programów jest więcej, ale są to takie same biznesy jak każdy inny, nastawione na zysk, a nie stowarzyszenia non profit, których zadaniem jest promocja i wspierania tego typu zachowań fair play w biznesie – chodzi o tak zwaną etykę w biznesie, którą to wymieniony certyfikat ma nagradzać.
Każdy kij ma oczywiście dwa końce. Organizatorzy programu bronią swojego dobrego imienia.
– Pisać takie rzeczy to każdy może ale na zebranie dowodów to już nikogo nie stać… Tak się akurat składa, że jestem współorganizatorem programu Przedsiębiorstwo Fair Play i komentarz w stylu "każdy może sobie to kupić" jest po prostu bezczelny – protestuje Ariadna Bednarz z Instytutu Badań nad Demokracją i Przedsiębiorstwem Prywatnym i dodaje. – Program PFP nie jest programem nastawionym na zysk i nie można sobie tutaj nic kupić. Opłaty są, to fakt, ale przecież reklamy czy osoby pracujące przy audytach też stanowią dla firmy koszt. W ramach naszej działalności staramy się zmienić światopogląd Polaków dotyczący tego, że w Polsce brakuje etyki biznesu czy społecznej odpowiedzialności biznesu. Nie jest to możliwe do zrobienia za darmo w momencie, gdy pół strony reklamy w dzienniku kosztuje 45 tysięcy!
Nasuwa się wniosek, że ułatwione zadanie mają redakcje i gazety, które same organizują własne konkursy. Takie jak Puls Biznesu (Gazele Biznesu, Filary Polskiej Gospodarki), Przegląd Gospodarczy (Solidny Pracodawca Roku, Laur Konsumenta), czy Rzeczpospolita (Dobra Firma). Dzięki temu mogą lepiej wypromować swoją nagrodę i zaoszczędzić na reklamie prasowej.
Szara rzeczywistość nagrodzonego
Rzeczywistą wartość nagrody poznajemy my konsumenci i klienci idąc np. do Przyjaznego Urzędu Roku lub robiąc interesy z Rzetelną Firmą. Pani Ariadna Bednarz ma swoje przemyślenia na przykładzie Firm Fair Play:
– Ciężko jest też odpowiadać na zarzuty dotyczące tego, że firma ma certyfikat a nie przekłada się to na kontakty biznesowe. A dlaczego się nie przekłada? Ludzie widząc, że firma otrzymuje certyfikat oczekują, że nagle stanie się cud i w ogóle będzie jeszcze fajniej, lepiej i będzie nam szła we wszystkim na rękę, a najlepiej rozdawała za darmo pieniądze na ulicy. Nie! To, że firma przeszła certyfikację oznacza tyle, że na polskie warunki firma jest naprawdę prężna i potrafi pogodzić swój główny cel, czyli maksymalizację zysku, ze stosowaniem etyki w biznesie. Pamiętajmy, że w tych firmach pracują różni ludzie i to, że Pani Hania z recepcji krzywo na nas spojrzy nie oznacza od razu, że firma nie jest "fair play".
Inaczej widzi sprawę prezes Paweł Korczak:
– Wpływ nagród na decyzje klientów jest żaden. Dopiero w działaniu musimy potwierdzić zasadność ich otrzymania.
Marcin Borowicz
Pełny tekst odpowiedzi Jerzego Krajewskiego, dyrektora Klubu Gepardów Biznesu, na pytania Marcina Borowicza
Wiem, że nazwa Gepardy Biznesu jest mylona z Gazelami Biznesu, że są Orły Biznesu. Po prostu, liczba określeń na działalność gospodarczą jest ograniczona. Mogliśmy nazwać nasz konkurs np. „Gepardy Gospodarki”, ale słowo „biznes” wydało się nam bardziej stosowne. Urząd Patentowy zarejestrował znak towarowy „gepardy biznesu”. A gepardy, dlatego, że to najszybsze zwierzęta lądowe i do tego drapieżniki, a w biznesie trzeba przecież walczyć. To nie jest zabaw dla małych dzieci.
Celem Konkursu Gepardy Biznesu jest wskazanie firm i banków spółdzielczych, których wartość rynkowa najbardziej wzrosła w ciągu dwóch lub trzech lat. Metodologia wykorzystywana w Konkursie Gepardy Biznesu pokazuje, ile warta byłaby firma, gdyby jej akcje notowane były na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. W ciągu dwóch lat wyceniliśmy wartość rynkową 9 tysięcy firm i kilkudziesięciu banków spółdzielczych. To największa taka analiza w Polsce.
Zwycięzcy w poszczególnych branżach wyłaniani są na podstawie obiektywnych kryteriów. Nie można sobie u nas kupić wyższego miejsca w rankingu. Wiemy, które firmy i banki spółdzielcze są najdynamiczniejsza.
Kapituła naszego konkursu jest skromna, bo miejscu w rankingach decydują wyniki finansowe, a nie opinie członków kapituły. Członkowie kapituły nie pobierali i nie pobierają wynagrodzenia za uczestnictwo w niej. Nie wiem, jak jest w innych kapitułach.
Nie zdarzyło się, byśmy dali wyróżnienie firmie, której wartość rynkowa nie wzrosła o minimum 30 proc. w ciągu dwóch lat.
Udział w konkursie jest bezpłatny. Większość firm nawet nie wie, że w nim uczestniczy, bo ich dane finansowe mamy z Krajowego Rejestru Sądowego. Dostarcza je nam Wywiadownia Gospodarcza InfoCredit.
Płatny jest udział w Konferencjach Gepardów Biznesu i możliwość posługiwania się wizerunkiem „Geparda Biznesu”. Są to kwoty rządu 200-300 zł rocznie.
Zwycięzcy rankingów otrzymują statuetki Geparda Biznesu z brązu za darmo. Inni, jeżeli są wysoko w rankingu, mogą sobie je kupić po kosztach odlewni lub z niewielką marżą.
Sporo firm i banków spółdzielczych wykorzystuje w swoim marketingu i public relations wyróżnienia w Konkursie Gepardy Biznesu. Wizerunek „Geparda Biznesu” pojawia się w ich reklamach w Internecie, prasie i telewizji. Jestem przekonany, że wzbudza w odbiorcach pozytywne odczucia, że udział w tym przedsięwzięciu ma sens.
Drugim celem konkursu jest umożliwienie spotkania przedstawicieli dynamicznych firm i banków spółdzielczych, by poznali się i może zrobili wspólnie jakiś interes. Uczestnicy konferencji mogą zaprezentować siebie innym uczestnikom, przekazać im swoje materiały reklamowe. Dyplomy otrzymują firmy i ich właściciele lub menedżerowie za wkład w ich dynamiczny rozwój.
Nie wiem, ile kontaktów zostało zawartych dzięki naszym konferencjom Gepardów Biznesu. Do tej pory zorganizowaliśmy ich 16 w większości miast wojewódzkich (wyjątkiem jest Opole). Wzięło w nich udział ponad 800 osób. Atmosfera na nich była na ogół bardzo dobra.
Uważam, że udział w projekcie Gepardy Biznesu przynosi pozytywne efekty, a koszty uczestników są niewielkie.
Wiem, że podobnych konkursów jest wiele. Mamy jednak kapitalizm, dlatego dużo jest ofert.
Firmy i banki wybierają, w jakim projekcie chcą wziąć udział. U nas zasady są jasne i przejrzyste.
Jerzy Krajewski, dyrektor Klubu Gepardów Biznesu