Mam materiał na pasjonującą książkę
W 1988 r. byłem pionierem, gdy publicznie głosiłem, że trzeba wrócić do demokracji parlamentarnej i kapitalizmu. Dziś jestem pionierem, gdy piszę – utwórzmy wielką wspólnotę z połączenia Unii Europejskiej i Wspólnoty Niepodległych Państw i zliberalizujmy taką wspólnotę, by łatwiej mogła konkurować na globalnym rynku.
„Działa pan jak kompulsywny ADHD-owiec – megaloman. Dziwi mnie, że salon24 blokuje pana posty – trudno o lepszego kabareciarza przyciągającego publikę”, napisał ZNAFCA-TEMATU w Salonie 24.
Odpowiedziałem mu tak;
Jestem jaki jestem.
Działam jak kompulsywny ADHD-owiec – megaloman.
Nie zdiagnozowano u mnie ADHD, ale mój pierworodny syn Łukasz je ma – u niego zdiagnozowano – jestem więc przekonany, że i mam ADHD.
Jestem też megalomanem. Napisałem już o tym w Salonie 24.
Szczytem mojego megalomaństwa nie był wiec 12 maja 2011 r. pod pomnikiem Wincentego Witosa.
W kwietniu 1990 r. założyłem Polską Partię Dobrobytu, która przez 2 lata działała i wydawała ogólnopolskie pismo pt. "Dobrobyt".
Jestem demokratą i katolikiem.
Moje poglądy od 1988 r., gdy wyrwałem się z PRL-owskiej socjalizacji i je uporządkowałem w analizie dla CBOS na temat "Jakie powinny być rezultaty reform w PRL?" niewiele się zmieniły: jestem demokratą i popieram społeczną naukę kościoła katolickiego, opowiadam się za kapitalizmem – gospodarką rynkową.
Hasło: Wolność-Własność-Odpowiedzialność, które wymyśliłem dla Polskiej Partii Dobrobytu, cały czas jest aktualne.
Jako człowiek z ADHD mam dużo pomysłów. Z części rezygnuję, np. z kilku stron internetowych o Wikingach czy Libertas.
Skupiam się na tym, co uważam za najważniejsze.
Inaczej się nie da.
Teraz dla mnie najważniejsza jest rodzina. Dużo czasu poświęcam drugiemu synowi Marcinowi, który jest wspaniałym chłopcem, ale ma kłopoty z mówieniem. Do 6 roku życia praktycznie nie mówił. Znał kilkanaście słów. Poszedł rok później do szkoły. Wczoraj uczyłem go alfabetu.
Pasjonuje mnie pomysł książki pt. "Tańczący z ideami".
Pół godziny temu w swoim archiwum znalazłem artykuł o PRL, który w lutym 1998 r. wysłałem do "Gazety Wyborczej". To było 13 lat temu. A nie zmieniłbym w nim niczego. "GW" nie opublikowała go.
Późniejsze moje odkrycia, potwierdziły hipotezy tam zawarte.
Uważam, że podobnie jest z większością tez, które teraz głoszę.
Książkę na pewno wydam, bo to pilna sprawa przed wyborami.
Muszę na nią zarobić, więc teraz muszą skupić się na organizowaniu Konferencji Nowoczesnego Biznesu w Lublinie, Kielcach i Łodzi.
Kilkanaście dni intensywnej dyskusji w Salonie 24 spowodowało, że mam spore opóźnienie.
Ale dzięki tym dyskusjom lepiej zrozumiałem świat, pogodziłem się z moim kolegą ze studiów Bogusławem Kowalskim (namawiam go, by rzucił PiS i przeszedł do PSL, ale na razie bez efektów) oraz z gen. Wojciechem Jaruzelskim, którego przestał lubić wiosną 1998 r., gdy odkryłem, że w 1970 r. spiskował przeciw Władysławowi Gomułce i przyczynił się do śmierci kilkudziesięciu niewinnych ludzi, w tym kilkorga nastoletnich dzieci.
Zrozumiałem, że nikt, kto wychwala Józefa Piłsudskiego, nie może krytykować Jaruzelskiego.
Moje poglądy nie pasują do żadnej partii.
Najbliżej mi do partii PSL, ale ona staje w opozycji do PRL.
Zamiast podkreślać, że jej poprzednik – Zjednoczone Stronnictwo Ludowe – współtworzyło wielkie osiągnięcia PRL.
W 1988 r. byłem pionierem, gdy publicznie głosiłem, że trzeba wrócić do demokracji parlamentarnej i kapitalizmu.
Dziś jestem pionierem, gdy piszę – utwórzmy wielką wspólnotę z połączenia Unii Europejskiej i Wspólnoty Niepodległych Państw i zliberalizujmy taką wspólnotę, by łatwiej mogła konkurować na globalnym rynku – wprowadźmy dobrowolność ubezpieczeń społecznych, ograniczmy zakres zezwoleń budowlanych, wycofajmy się z pakietu klimatycznego.
Czy w Unii Europejskiej znaleźliby się zwolennicy takiego rozwiązania?
Jestem przekonany, że tak.
Oni są we wszystkich krajach UE.
Blokowani są jednak przez amerykański imperializm.
To dlatego Salon 24 blokuje moje notki i wycina komentarze z pomysłem sojuszu z Rosją spod tekstu ambasadora USA w Polsce.
Salon 24 blokuje mnie ze względów politycznych, choć bije to w jego interesy finansowe.
Reakcja Salonu 24 też pomogła mi lepiej zrozumieć świat.
Jestem szczęśliwy, że wszedłem do Salonu 24 przypadkiem 6 maja 2011 r. i założyłem swojego bloga.
Dzięki temu będę mógł wydać pasjonującą książkę pt. "Tańczący z ideami".
Żona, gdy jej o tym powiedziałem, oceniła, że znowu jestem jak dziecko, jak w 1990 r. gdy chciałem wydać "Dobrobyt" w nakładzie 500 tys. egz., by dotrzeć do jak największej grupy ludzi.
Chłodzi mój entuzjazm.
Chcę jednak zadedykować jej tę książkę.
Na razie nie zgadza się, ale przekonam ją.
Zasługuje na dedykację, bo ona zawsze przy mnie stała.
Jest moim najlepszym przyjacielem.
Poznaliśmy się w lipcu 1988 r. na obozie trampingowy w NRD, gdzie podrywałem ją w szczeniacki sposób, np. wrzuciłem w ubraniu do basenu.
Staliśmy się parą latem 1989 r.
Nie "obalaliśmy" komuny.
Zarabialiśmy pieniądze na trasie Budapeszt – Stambuł, którą wspólnie przemierzyliśmy pociągami 5 razy. W Budapeszcie mieszkaliśmy i handlowaliśmy tureckim towarami prawie dwa miesiące.
To były wspaniałe wakacje.
Poznałem wówczas wielkość Elżbiety.
Jej odwagę, roztropność, lojalność.
Później trzy razy prosiłem o jej rękę. Byłem uparty. Nie rezygnowałem.
Wyszła za mnie 25 lipca 1992 r.
Dziś, dzięki niej jestem szczęśliwym człowiekiem.
Mamy dwóch wspaniałych synów, rodzinę i dom
A to jest najważniejsze: rodzina i szczęście.
Mam też materiał na pasjonującą książkę.
Czy to nie wspaniałe?
Jerzy Krajewski