Supermarkety zmieniają wolnych ludzi w niewolników na całym świecie
Niezależnych właścicieli małych i średnich firm handlowych i produkcyjnych w klasie średniej nie zastąpią kierownicy supermarketów i korporacji produkcyjny, bo to pracownicy najemni bez właściwego dla klasy średniej poczucia wolności. Supermarkety i korporacje zamieniają wolnych ludzi w niewolników. Zmuszają ich do pracy w święta i niedziele.
Dziesięć lat temu jako dziennikarz "Businessman Magazine" dostrzegłem zagrożenia płynące dla małych i średnich firm z ekspansji sieci supermarketów. Zwróciłem wtedy uwagę na ten problem jednemu z wiceministrów gospodarki – Jerzemu Eysymontowi. To był jednak wyjątkowy liberał i zlekceważył moje ostrzeżenia.
Dziś zagrożenia ze strony sieci supermarketów dla małych i średnich firm i klasy średniej widać wyraźniej niż 10 lat temu.
Jedno miejsce pracy w supermarkecie oznacza utratę kilku miejsc pracy w małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych. Niestety, nie ma dokładnych badań na ten temat, więc nie wiemy, czy traci się trzy czy pięć miejsc pracy.
Być może badania zostały przeprowadzone, ale ich wyniki są ukrywane przed opinią publiczną. Media są bowiem opłacane przez wielkie sieci supermarketów za pomocą reklam i niechętnie ujawniają informacje dla nich niekorzystne.
Sieci hipermarketów niszczą small business w prosty sposób.
Małym i średnim firmom handlowym odbierają klientów.
Małym i średnim firmom produkcyjnym zabierają kanały dystrybucji. Upadają bowiem firmy handlowe, w których te produkty sprzedawały, a sieci supermarketów na swoje półki nie chcą ich wziąć, bo wolą reklamowane w telewizji produkty korporacji produkcyjnych lub tanie towary z krajów niskokosztowych.
Liczba małych i średnich firm handlowych i produkcyjnych z roku na rok systematycznie więc spada.
Można zaobserować wyraźną zależność – im więcej w danym kraju jest supermarketów, tym mniej jest małych i średnich firm handlowych i produkcyjnych, mniej jest więc niezależnych przedsiębiorców, przedstawicieli klasy średniej.
Z konieczności rośnie liczba firm w usługach. Przykład wydarzeń w ostatnich latach w USA pokazuje jednak, że rozwój oparty głównie na usługach ma swoje ograniczenia. Z tego powodu amerykańska gospodarka jest w poważnych tarapatach – grozi jej kryzys najpoważniejszy od 80 lat.
Ten kryzys może rozlać się na cały świat. O tym, że sytuacja jest poważna świadczy nacjonalizacja przez amerykański rząd dwóch wielkich banków.
Przykład USA pokazuje, że sieci supermarektów, karty kredytowe i banki podsuwające kredyty hipoteczne każdemu, mogą wykończyć nawet najpotężniejszą liberalną gospodarkę świata.
Amerykanie sięgnęli już po lewicowe metody walki z kryzysem – znacjonalizowali dwa wielkie banki.
W imię solidaryzmu społecznego, by bronić miejsc pracy w małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych, również w Polsce trzeba sięgnąć po administracyjne rozwiązania – wyhamować politycznymi decyzjami ekspansję sieci supermarketów jak najszybciej.
Za kilka lat, gdy sieci będą miały 80-90 proc. handlu w Polsce, będzie za późno. W tym czasie nasz kraj w wyniku ekspansji sieci supermarketów straci kilkaset tysięcy miejsc pracy w małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych.
W wyniku tego znacznie zmniejszy się klasa średnia, która jest ostoją demokracji.
Niezależnych właścicieli małych i średnich firm w klasie średniej nie zastąpią kierownicy, bo to pracownicy najemni bez właściwego dla klasy średniej poczucia wolności.
Supermarkety zmieniają niezależnych przedsiębiorców w niewolników na całym świecie. Zmuszają ludzi do pracy w święta i niedziele.
Najwyższy czas, by wolni ludzie powiedzieli, że nie chcemy być podbici i wzięci do niewoli. Przed potęgą wielkich sieci supermarektów może ich obronić tylko państwo uzbrojone w prawo.
Jak najszybciej potrzebna jest ustawa o zrównoważonym rozwoju handlu, blokująca ekspansję supermarketów.
Póki jej nie ma, najprościej zakazać supermarketom handlu we wszystkie niedziele i święta. To osłabi ich pozycję konkurencyjną wobec małych firm handlowych. Wystarczy rozszerzyć zakaz, który już jest w ograniczonym zakresie.
Dzięki temu mniej będą czuli się niewolnikami pracownicy supermarketów. Nie będą musieli pracować w niedziele i święta. Bo naprawdę nie muszą. Zakupy każdy z nas może zrobić w dzień powszedni lub w sobotę.
Każdy, kto popiera interesy supermarketów, jest wrogiem wolnych ludzi. Najprawdopodobniej jest ich najemnikiem, opłacanym w różny sposób.
Jednym z ważniejszych zadań wolnych mediów jest obecnie ujawnieni, w jaki sposób firmy tworzące sieci supermarketów opłacają polityków w Polsce.
Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek właściciel małej lub średniej firmy handlowej czy produkcyjnej mógł popierać partie, które bronią interesów wielkich sieci handlowych.
Najdziwniejsze jest w tej sprawie, że największe zasługi w obronie interesów wielkich sieci handlowych mają lewicowa partia- Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz partia klasy średniej – Unia Wolności. To są wrogowie wolnych ludzi.
Jerzy Krajewski
Więcej na ten temat:
Założenia ustawy o zrównoważonym rozwoju handlu
"Rzeczpospolia" broni interesów wielkich sieci supermarketów
http://www.wprost.pl/ar/137946/USA-bezrobocie-najwyzsze-od-5-lat/
Nikt nie bronił interesów małych i średnich firm
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie hipermarketów
Prezydent Portugalii otworzy tysięczną Biedronkę
Przykład PR wielkich sieci handlowych
Z Jakubem Szulcem, posłem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Jerzy Krajewski
Jest Pan za szybkim anulowaniem ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych (WOH). Czy wie Pan, jakie są skutki dynamicznej ekspansji sieci hipermarketów dla małych i średnich firm handlowych i produkcyjnych, małych miast i stanu bezrobocia?
Czy wie pan, jakie będą skutki ekspansji sieci handlowych za pomocą małych marketów w małych miastach?
Małe markety nie dają im takiej przewagi konkurencyjnej jak centra handlowe. Czy to prawda, że PSL nic chce anulowania tej ustawy?
Rzeczywiście, nasz koalicjant ma wątpliwości w tej sprawie.
Rozumiem interesy PSL. Rozwój sieci hipermarketów bije w małe i średnie firmy handlowe i produkcyjne, m.in. z branży rolno-spożywczej. Wiele z nich funkcjonuje na terenach wiejskich i w małych miastach. Działają i pracują tam wyborcy PSL i klienci banków spółdzielczych. Dla sieci hipermarketów liczą się głównie wielcy dostawcy, dla małych brakuje miejsca ma półkach. Tak dzieje się na całym świecie. Gdy w amerykańskim miasteczku Wal-Mart otwiera hipermarket, lokalny biznes odczuwa to jak wybuch bomby atomowej. Rozwój sieci hipermarketów sprawia, że upadają nie tylko regionalne firmy handlowe, w kłopoty wpadają też mali i średni producenci, bo kurczą się im kanały dystrybucji. To jest gra w monopol, gdzie na końcu rządzą sieci hipermarketów i wielcy producenci.
Ludzie chcą jednak kupować w hipermarketach. Nie wierzę, że władze wojewódzkie, które mają decydować o lokalizacji marketów, będą opierać się życzeniom mieszkańców.
Mieszkam na początku Marek koło Warszawy, kilka kilometrów od dwóch wielkich skupisk hipermarketów. Często robię w nich zakupy i jestem z nich zadowolony. Nie oznacza to jednak, że nie powinienem dostrzegać zagrożeń dla naszej gospodarki związanych z ekspansją hipermarketów. Ustawa o WOH tę ekspansję może tylko lekko wyhamować, ale jej nie zatrzyma. Da jednak trochę wytchnienia małym i średnim firmom. Dziękuję za rozmowę
Uwaga: Rozmowa została autoryzowana w połowie czerwca 2008 r. Kilka tygodni później Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ustawa o WOH jest niezgodna z konstytucją. Dyskusja na temat roli sieci hipermarketów w gospodarce trwa jednak nadal.