Koniec amerykańskiego kapitalizmu?
Od początku tygodnia Dow Jones DJIA (indeks akcji 30 największych amerykańskich korporacji) obniżył się o 21 procent, co jest największym tygodniowym spadkiem od 112 lat.
Giełda na Wall Street, gdzie w czwartek wskaźnik Dow Jones spadł o kolejne 678 punktów, w piątek znowu początkowo dołowała, zmienność była duża sesja jednak skończyła się na niewielkim minusie. W obrocie było prawie 2 mld akcji, a indeksy straciły odpowiednio Dow Jones spadł o 0,6 proc. Nasdaq symbolicznie o 0,1 proc. a S&P 500 o 0,67 proc.
Po rozpoczęciu transakcji Dow Jones tąpnął o około 700 punktów – schodząc poniżej 8000 po raz pierwszy od 2003 roku – by potem, w środku dnia, spadać o około 200-300 punktów.
Od początku tygodnia Dow Jones DJIA (indeks akcji 30 największych amerykańskich korporacji, tzw. Blue Chips) obniżył się o 21 procent, co jest największym tygodniowym spadkiem od 112 lat. Inwestorzy w panice przerzucają swoje aktywa w bardziej bezpieczne papiery wartościowe, głównie obligacje skarbowe. Trzymiesięczne obligacje oferują teraz w związku z tym rekordowo niski zwrot 0,28 procenta.
Nadzieja w spotkaniu G7
Nastroje na światowym rynku kapitałowym wciąż są fatalne. Podjęte w pierwszej połowie wczorajszej sesji europejskiej, próby odreagowania ostatnich spadków, spełzły na niczym. Większość giełd Zachodniej Europy zakończyła czwartkowe notowania ponad jednoprocentową stratą.
Miliony Amerykanów, którzy na początku października dostali miesięczne wyciągi z banku, stwierdzili, że ich oszczędności – ulokowane najczęściej na inwestowanych na giełdzie rachunkach emerytalnych (tzw. plany 401k) – stopniały o 20-30 procent, a niekiedy o połowę.
Nikt już w Busha nie wierzy
Prezydent George W. Bush wygłosił w piątek kolejne przemówienie, w którym apelował o cierpliwość, zapewniając, że podjęte przez rząd środki zaradcze – przede wszystkim plan wykupienia przez resort skarbu niespłacalnych długów banków kosztem 700 miliardów dolarów – przyniosą z czasem efekty. Po jego wystąpieniu rynki poszły jeszcze bardziej w dół. Bush nie jest obecnie wiarygodny dla Amerykanów – mniej niż 30 procent dobrze ocenia go jako prezydenta.
W telewizji komentatorzy i analitycy ekonomiczni starają się także uspakajać społeczeństwo, przekonując indywidualnych inwestorów, żeby nie ulegali panice i nie sprzedawali swych papierów wartościowych. Wszyscy podkreślają, że kryzys ma charakter globalny, gdyż rynki finansowe to naczynia połączone i powstrzymanie dalszej bessy wymaga skoordynowanych posunięć przywódców z całego świata.
W sobotę Bush ma spotkać się z ministrami finansów i prezesami banków centralnych przybyłymi na jesienną konferencję Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego do Waszyngtonu, która odbędzie się w czasie weekendu. Piątkowy "New York Times" zwraca uwagę, że rządy USA i Wielkiej Brytanii zbliżają swoje stanowiska co do sposobu wyjścia z kryzysu – oba proponują zasilenie banków gotówką przez wykup toksycznych aktywów, a administracja Busha skłania się do brytyjskiego planu przejęcia przez rząd części akcji banków w zamian za ten zastrzyk gotówki.
Ta ostatnia koncepcja – zauważają komentatorzy – oznaczałaby bezprecedensową w historii USA częściową nacjonalizację banków.
Piątkowy "Washington Post" pisze nawet o "końcu amerykańskiego kapitalizmu", którego wyróżnikiem na tle europejskiego modelu była zawsze minimalna interwencja państwa w gospodarkę.
Tymczasem mnożą się sygnały, że kryzys rozszerza się z sektora finansowego na całą gospodarkę. Flagowa korporacja Ameryki, koncern samochodowy General Motors, zanotował spadek swoich akcji o 30 procent, do 4,76 dolara – najniższego poziomu od 1950 r.
Przemysł motoryzacyjny stoi przed widmem masowych redukcji pracowników, gdyż konsumenci – którzy od dłuższego czasu ograniczyli zakupy np. SUV (prestiżowych samochodów terenowych) z powodu wysokich cen benzyny, teraz w ogóle wstrzymują wszelkie zakupy.
W Detroit i całym stanie Michigan bezrobocie sięga już 9 procent – jest największe w kraju.
Trwa też nadal przejmowanie przez banki domów z powodu niespłacania kredytów.
Zdaniem wielu komentatorów, kryzys coraz bardziej przypomina krach na giełdzie z 1929 roku, który zapoczątkował "wielką depresję", w czasie której bezrobocie sięgnęło 25 procent.
Niepokój może podsycać panikę, która utrudnia dostrzeżenie tego, co zrobiono dla rozwiązania problemu – powiedział.
Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że plan ratunkowy nie jest na razie wprowadzany w życie i dopiero realne wykupienie "toksycznych" aktywów bankowych może zapewnić inwestorów, że gospodarka wyjdzie z kryzysu.
Bush podkreślił też, że Komisja Kontroli Giełdy (SEC) podejmuje energiczne działania przeciw destruktywnej spekulacji na rynku. Będzie się ścigać osoby, które – jak powiedział – "wykorzystują kryzys, aby nielegalnie manipulować rynkiem", rozpowszechniając na przykład pogłoski w celu sztucznego zaniżenia cen akcji. Chodzi o mechanizm zwany krótką sprzedażą (ang. short selling), polegający na tym, że spekulanci sprzedają pożyczone akcje, aby po spadku ceny odkupić je i zwrócić, inkasując różnicę.
Kryzys zbiegł się z doroczną jesienną konferencją Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego w Waszyngtonie, na którą zjechali ministrowie finansów i szefowie banków centralnych największych potęg gospodarczych świata.
Kandydat Demokratów na prezydenta USA Barack Obama zaproponował w piątek program pożyczek dla małych firm, przedstawiając go jako sposób na powstrzymanie wzrostu bezrobocia w warunkach pogłębiającego się kryzysu finansowego.
Podczas spotkania przedwyborczego w Chillicothe w stanie Ohio sztab Obamy poinformował, że plan kredytowania małego biznesu to krótkoterminowy środek zaradczy, mający ograniczyć konsekwencje kryzysu. Program byłby podobny do przystępnych ofert kredytowych, proponowanych małym firmom w czasie kryzysu po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. "To jeden z wielu kroków, które możemy i powinniśmy podjąć, by ograniczyć utratę miejsc pracy i gruntownie zreformować naszą gospodarkę" – powiedział Obama.
Sekretarz Skarbu USA, Henry Paulson, poinformował, iż regulatorzy dokonali znacznej poprawy w dokonywaniu analizy instytucji finansowych w celu uniknięcia nawrotu kryzysu finansowego. – Mimo że regulatorzy wykonali kawał dobrej roboty w dokonywaniu analizy, jeszcze wciąż pozostaje wiele do zrobienia – powiedział Paulson w piątek w Waszyngtonie.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP