Rady dla Komitetu Stabilności Finansowej
„Znaleźliśmy się w kuriozalnej sytuacji: mimo iż mamy zdrowy system bankowy i stabilną gospodarkę, możemy zaimportować do siebie kłopoty”, mówi Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku. Gwarantowana kwota depozytów ma wzrosnąć do równowartości 50 tys. euro. Prezes BRE Banku przedstawił zarys planu działania dla Komitetu Stabilności Finansowej, który zbiera się dzisiaj w południe. Liczy tylko trzy punkty.
Polska ma ogromną szansę wyjść obronną ręką z kryzysu finansowego, który coraz dotkliwiej daje się we znaki znacznie lepiej rozwiniętym od nas krajom. Choć na światowych rynkach szaleje huragan, na razie docierają do nas tylko małe podmuchy. Niewiele jednak trzeba, żeby wszystko runęło, choć fundamenty ma mocne.
– Znaleźliśmy się w kuriozalnej sytuacji: mimo iż mamy zdrowy system bankowy i stabilną gospodarkę, możemy zaimportować do siebie kłopoty – mówi Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku.
Szef jednej z największych w kraju grup finansowych przestrzega, że mamy do czynienia z bardzo poważnym kryzysem na rynkach zagranicznych. Jest już pewne, że dotknie także nas, natomiast możemy uniknąć bardzo daleko idących konsekwencji gospodarczych. Wpierw trzeba spełnić trzy warunki – uważa Mariusz Grendowicz.
Przede wszystkim trzeba odizolować polski rynek bankowy.
– Najprostszym sposobem przenoszenie się choroby zakaźnej na rynek polski jest przynależność banków do międzynarodowych grup bankowych – wyjaśnia prezes Grendowicz.
Jeżeli bank X za granicą decyduje się z jakichś powodów zablokować limity kredytowe dla banku Y, a jeden i drugi mają banki w Polsce, to niejako z automatu, czasem bez przemyślenia konsekwencji dla lokalnego rynku, blokowane są limity córki banku X dla córki banku Y.
– Należy dołożyć wszelkich starań i wysiłków do przekonania zagranicznych decydentów, że decyzje obcinające limity mogą pogrążyć polski rynek, który przecież jest zdrowy – przekonuje prezes Grendowicz.
Efekty dyrektyw z centrali są takie, że na krajowym rynku międzybankowym zapanowała niemal zupełna posucha. W ostatnich dniach płynność dostarczają góra dwa-trzy banki. Mówi się o Citi Handlowym, PKO BP i właśnie BRE Banku.
Aktywna rola Narodowego Banku Polskiego jest drugim warunkiem, którego spełnienie może nas ochronić przed głębokim kryzysem.
– Jakkolwiek wierzę, że uda nam się zapanować nad emocjami w ramach grup bankowych, które taką samą miarę przykładają do Polski jak i do zagrożonych rynków, to mam świadomość, że nie wszystkie wysłuchają argumentów polskiej spółki-córki. W związku z tym, aby na rynku nie pojawiły się problemy płynnościowe, NBP powinien otworzyć nieograniczony dostęp do płynności – mówi prezes Grendowicz.
Z kolei Ministerstwo Finansów powinno zadeklarować, że w razie czego przejmuje odpowiedzialność za depozyty. To trzeci warunek zachowania stabilności systemu.
Źródło: www.pb.pl
Komentarz na www.pb.pl
Panie Prezesie!
Powinien być jeszcze czwarty warunek. Należy ustalić ile bank X i Y pożyczyli kasy swojej matce za granica i postawić warunek że kasa pożyczona na rynku międzybankowym oraz z NBP nie pojedzie za granice pod żadną postacią.
Nasz komentarz:
To pierwsze w mediach ostrzeżenie polskiego bankiera, że „niewiele jednak trzeba, żeby wszystko runęło, choć fundamenty systemu bankowego są mocne”.
Jego rady pokazują też, jak ważne jest, by banki były własnością krajowych podmiotów, a nie ponadnarodowych struktur.
Szybka prywatyzacja banków w Polsce to nie był dobry pomysł, pomijając nawet niskie ceny, po jakich zostały one sprzedane.
Zagraniczne spółki matki mogą wydrenować swoje spółki córki w Polsce, a za upadłość zagranicznych banków w Polsce zapłacą podatnicy – polscy obywatele.
Jak podało Radio RMF FM przygotowywany jest projekt nowelizacji ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, zwiększającym gwarantowana kwotę depozytów do równowartości 50 tys. euro.
BFG, który przez ostatnie lata zgromadził ponad 2 mld zł na ratowanie banków, w sytuacji poważnego kryzysu w polskim systemie bankowym nie będzie w stanie wypłacać tak wielkich gwarancji. Zwróci się o pomoc do rządu, czyli podatników.
Mam nadzieję, że ten czarny scenariusz nie sprawdzi się. Ale pokazuje to, na jakie niebezpieczeństwa narazili nas ludzie bez opamiętania sprzedający polskie banki w obce ręce.
Jerzy Krajewski