Zmieńcie politykę, to kupimy energetykę
Mimo kryzysu rząd chce prywatyzować energetykę. Czy żeby pozyskać inwestorów, będzie musiał się zgodzić na całkowite uwolnienie cen energii? Na razie uwolnione są ceny dla przedsiębiorstw, które czekają ogromne podwyżki – w zeszłym roku o 20-30 proc., w tym o 40-50 proc.
Na razie z zapowiadanych wielkich prywatyzacji resortowi skarbu udało się w zeszłym roku wysłać na giełdę Eneę – sprzedawcę prądu w Wielkopolsce. Ofertę uratował szwedzki gigant Vattenfall, który kupił 18 proc. akcji polskiej spółki.
– Dokończenie prywatyzacji Enei planujemy na trzeci kwartał 2009 r. – mówił wczoraj dziennikarzom wiceminister skarbu Jan Bury na dorocznej konferencji miesięcznika "Nowy Przemysł".
Zaś jego szef Aleksander Grad stwierdził, że uzyskanie 12 mld zł z prywatyzacji jest w tym roku całkowicie realne. Według Grada kupnem Enei zainteresowanych jest co najmniej trzech inwestorów. Faworytem jest Vattenfall, ale prezes czeskiego CEZ Petr Ivanek także nie wykluczył złożenia oferty. Pierwszym celem dla Czechów jest jednak Tauron – druga pod względem wielkości spółka energetyczna w kraju.
Oprócz Enei skarb państwa chce w w latach 2009 i 2010 wprowadzić na giełdę właśnie Taurona. Największa spółka – Polska Grupa Energetyczna – złożyła już do KNF prospekt emisyjny, ale data debiutu jest wielką niewiadomą.
Potencjalni inwestorzy oraz zarządy spółek naciskają na rząd oraz Urząd Regulacji Energetyki, żeby zgodził się na podwyżki cen prądu dla gospodarstw domowych.
Na razie uwolnione są ceny dla przedsiębiorstw, które czekają ogromne podwyżki – w zeszłym roku o 20-30 proc., w tym o 40-50 proc.
Ceny prądu dla domów wciąż są zatwierdzane przez URE. Spółki energetyczne twierdzą, że muszą sprzedawać prąd domom ze stratą – sama tylko PGE głosi, że wyniesie ona w tym roku 440 mln zł. W rezultacie jeszcze bardziej przykręcają śrubę firmom.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Nasz komentarz:
Energetyka to jedna z kluczowych dziedzin gospodarki.
Jeżeli zostanie przejęta przez zagraniczny kapitał, a ceny energii zostaną uwolnione, łatwo ją będzie można wykorzystać do drenowania polskich przedsiębiorstw.
Wiele firm już ma kłopoty z powodu ogromego wzrostu cen energii. A przecież na tych podwyżkach się nie skończy, gdyż jeszcze trzeba dostosować energetykę do wymogów pakietu klimatycznego, na który nasz rząd pochopnie zgodził się w zeszłym roku.
Ile polskich firm upadnie, ile osób straci pracę z powodu wrostu cen energii?
Nikt tego dokładnie nie wie.
Nie zdziwię się jednak, gdy na koniec 2009 r. stopa bezrobocia w Polsce będzie wynosiło 18 proc. Sporo z tego to będzie efekt wzrostu cen energii elektrycznej.
Trzba wstrzymać prywatyzację energetyki. Bo skończy się tak, że zakłady energetyczne zostaną sprzedane tanio, a ich nowi właściciele odbiją sobie inwestycje z nawiązką, podwyższając ceny energii dla ludzi i firm. W następstwie tego sporo firm upadnie, zwiększy się bezrobocie, zmniejszą wpływy do ZUS i z podatków, a wzrosną wydatki z Funduszu Pracy.
Budżet państwa w szybkim tempie straci więc to, co zyska ze sprzedaży zakładów energetycznych. Rachunek ciągniony w okresie 10 lat będzie zdecydowanie niekorzystny dla naszego państwa – kilkanaście, a może więcej miliardów złotych w plecy.
Jerzy Krajewski