Minister Jacek Rostowski socjalistą?
Poniżej są cytaty z wywiadu pt. "Albo solidarność, albo rozpad Europy"
Elity europejskie, także niemieckie, muszą się zdecydować, czy chcą, aby euro przetrwało – nawet za wysoką cenę – czy nie. Jeśli nie, to należy poważnie przygotować się do kontrolowanego rozwiązania strefy, ze wszystkimi tego konsekwencjami, także dla Niemiec. Taka jest logika obecnej sytuacji. Ci, którzy tego nie rozumieją, igrają z ogniem.
Grecja jest jedynym krajem, który wpadł w taką klasyczną pułapkę długu. Udział sektora prywatnego w ratowaniu Grecji to nic innego jak darowanie części długu. Ale uważam osobiście, że obecna redukcja jest póki co niewystarczająca.
Wyobraźmy sobie mało prawdopodobną sytuację, że strefa euro miałaby centralny budżet z dochodami rzędu 15 proc. PKB strefy euro. W takim przypadku żaden stress test pewnie nie byłby potrzebny.
Cały wywiad: http://wyborcza.biz
Nie widziałem dokładnej analizy, kto finansuje programy wymyślone przez unijnych biurokratów, te dopłaty do budowy dróg, kolej, parków wodnych, inwestycji przedsiębiorców i produkcji rolnej.
Popularnie przedstawia się, że to Unia Europejska wykłada dla nas pieniądze.
A przecież unijna biurokracja może mieć pieniądze albo z podatków płaconych przez jej mieszkańców, albo z kredytów.
Minister Rostowski wzywając do solidarności mówi jak socjalista, postulując by narody bardziej pracowite, zapobiegliwe i zamożne sfinansowały potrzeby narodów mniej pracowitych, zapobiegliwych i zamożnych.
Ciekawe jest więc, jak długo Niemcy, Holendrzy, Austriacy, Szwedzi, Finowie i Duńczycy będą godzili się na finansowanie narodów mniej pracowitych, zapobiegliwych i zamożnych?
Zaskakujące jest też marzenie ministra Rostowskiego, by budżet UE wynosił 15 proc. PKB UE. Bo to jest marzenie o silnie zintegrowanym ekonomicznie państwie UE, to jest marzenie przekreślające suwerenność naszego kraju.
Obecnie, gdy mamy własną walutę i własny budżet państwa możemy jeszcze na upartego, mimo akceptacji traktatu lizbońskiego, uważać, że Polska jest państwem quasisuwerennym.
Bez własnej waluty i z przekazywaniem do budżetu UE aż 15 proc. PKB nie będzie można oceniać, że Polska jest państwem quasisuwerennym. To już będzie tylko unijny land.
Takie marzenia Rostowskiego biorą się stąd, że nasze elity nie mają pomysłu, jak wyjść z trudności finansowych, które mamy, jak sfinansować 800 mld zł jawnych długów i 2,2 biliona zł długów ukrytych.
Liczą, że pomogą Niemcy, Holendrzy, Austriacy, Szwedzi, Finowie i Duńczycy.
Problem w tym, że i te dzielne narody mają kłopoty finansowe. W szczególnie ciężkiej sytuacji są Niemcy, którzy też są zadłużeni po uszy, a ich banki mają portfele pełne obligacji Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoch i Francji.
Darowanie Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włochom i Francji dużej części długów wpędzi w kłopoty niemieckie banki i niemiecką gospodarkę.
Niemcy utworzyli walutę euro głównie z powodów politycznych, by wzmocnić swoją pozycję w świecie. Ich ambicje przerastają jednak ich możliwości.
Wiele wskazuje na to, że Niemcy nie będą chciały finansować nieodpowiedzialności innych narodów, bo, po prostu, zabraknie im pieniędzy.
Wtedy każde państwo będzie musiało ratować się na własną rękę.
Właściwą odpowiedzią na wyzwania przyszłości nie jest solidarność i socjalizm.
Właściwą odpowiedzią jest wolność, własność i odpowiedzialność.
Jak najmniej biurokracji, jak najwięcej wolności.
Dobrowolne ubezpieczenia społeczne i majątkowe.
Podatki proste i w miarę możliwości niskie.