Artykuły

Tajemniczy mocarz giełdy

{mosimage}Roman Karkosik nie lubi się pokazywać światu. Uwielbia za to zarabiać, właśnie przeprowadza transakcję życia.

Ukrywa nawet swój wiek. W informacji o nim jako członku rady nadzorczej jednej z jego spółek podano, że nie wiadomo, ile ma lat. Tylko najbliżsi wiedzą, że skończył pięćdziesiątkę. Mimo że od kilku lat jest aktywnym inwestorem na publicznym rynku akcji i jednym z najbogatszych Polaków (jego majątek w ostatnim roku wzrósł do 100 mln dol.), o Romanie Karkosiku nic nie wiadomo. Nawet jak wygląda. Jego zdjęcia nie pojawiają się w kolorowych magazynach biznesowych ani w gazetach. Karkosik uważa, że nie musi być powszechnie znaną osobą, by skutecznie prowadzić interesy Dlatego niechętnie udziela wywiadów. Dopiero po wielokrotnych namowach godzi się na rozmowę z „Profitem”.

– Dlaczego kupowałem akcje Boryszewa? – powtarza zadane pytanie z rozbrajającym uśmiechem. Wzrusza ramionami. – Bo były tanie. Tylko tyle ma do powiedzenia o swojej transakcji życia, która umożliwiła mu stworzenie dużej grupy kapitałowej. Kurs akcji Boryszewa, niewielkiej firmy z Sochaczewa, wytwarzającej m.in. środki do produkcji i przetwórstwa tworzyw sztucznych, załamał się w marcu 2000 roku po giełdowym krachu, w trakcie którego spadł z 31 do 9 złotych. Jego papiery Karkosik wspólnie z żoną Grażyną kupował przez dwa lata jeszcze taniej, po 4-7 zł, skwapliwie wykorzystując okresowe dołki.

Niską wówczas wycenę trudno wytłumaczyć, gdyż Boryszew cały czas zwiększał przychody i osiągał zyski netto na poziomie kilku, a od roku 2002 kilkunastu milionów złotych. Na zakup 4 mln akcji Karkosikowie wydali około 30 mln złotych. Dziś są warte ponad 200 milionów.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy (od 30 października 2002 r. do 30 października 2003 r.) cena akcji tej spółki, która stanowi największą część giełdowego portfela Karkosika, miała dziewięć okresów wzrostów. Największy wpływ miał na to sam Karkosik, gdyż on i jego spółki są właścicielami ponad 85 proc. akcji Boryszewa, a dokonując transakcji między sobą, mogą wpływać na ich kurs. Dla graczy stało się jasne, że inwestor porządkuje swoją grupę kapitałową, w której skład wchodzą także Huta Oława i toruńska Elana, i dąży do wzrostu wartości Boryszewa. Boryszew skupuje akcje Huty Oława, by przejąć jej aktywa. Karkosik liczy na to, że dzięki tej operacji cena akcji Boryszewa wzrośnie do 80-100 zł. Wtedy jego pakiet będzie wyceniony na 400 mln zł, a kontrolowana przez niego grupa kapitałowa Boryszew na ponad miliard. On sam wreszcie stanie się graczem dostrzeganym przez fundusze emerytalne i inwestycyjne, zaś pod zastaw posiadanych akcji będzie mógł zaciągnąć duże kredyty na nowe inwestycje.

Karkosik wypiera się planowego działania, twierdząc, że w biznesie kieruje się intuicją i zdaje się na przypadek. Wygląda jednak na to, że jego celem jest stworzenie grupy kapitałowej o skomplikowanej strukturze, w której każda spółka posiada akcje każdej, a odkupując je od siebie, decydują o ich cenach. Ważne jest także to, że inwestorzy z zewnątrz nie mają wpływu na zarządzanie tymi spółkami. Teraz jednak wiele zależy od tego, czy powiedzie się ogłoszone przez Boryszew 8 października 2003 roku wezwanie do sprzedaży przez innych inwestorów połowy akcji Huty Oława po 30 zl za jedną. Niska cena spowodowana jest zapowiedzią wycofania akcji Oławy z giełdy

W dniu ukazania się tego wydania „Profitu”, 20 listopada 2003 r., ma się odbyć walne zgromadzenie akcjonariuszy Oławy, które ma przegłosować wycofanie jej z obrotu publicznego. Na razie wszystko wskazuje na to, że plan się powiedzie.

Dyplomy zastąpił intuicją

Do tej rozgrywki Karkosik przygotowywał się od lat. Inwestował w akcje spółek, które były niedoceniane przez graczy, z branż określanych jako mało perspektywiczne w okresie bessy, gdy ceny są niskie.

– Nikt mi nie pomaga przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Większości udanych zakupów na giełdzie dokonałem intuicyjnie – twierdzi Karkosik. – Nie śledziłem dokładnie wyników finansowych Boryszewa, zanim w roku 2000 zacząłem kupować jego akcje.

Jeśli to, co mówi, jest prawdą, to każdy inwestor może mu pozazdrościć wyczucia rynku. Wszyscy bowiem chcą kupować tanio, a sprzedawać drogo. Jednak tych, którzy na kupionych akcjach zarabiają 100 proc. w ciągu roku, jest garstka. Niewielu także udało się stworzyć dużą grupę kapitałową. Trudno wprost uwierzyć, że zrobił to tylko dzięki intuicji. Przeczy temu jego rozległa wiedza z dziedziny finansów, rachunkowości, prawa, podatków i technologii, zdobywana nie na uczelni ekonomicznej, ale przez ponad dziesięć lat na parkiecie giełdy

I choć Karkosik ukończył tylko technikum mechaniczne, wydaje się, że potrafi przeanalizować sytuację finansową firmy lepiej niż analitycy giełdowi z dyplomami wyższych uczelni. A przede wszystkim potrafi dostrzec wartość rynkową tam, gdzie nie widzą jej inni.

Chce decydować o losach spółek

Rynkiem kapitałowym Karkosik zainteresował się, gdy w Warszawie ruszyła giełda. Inwestował na niej pieniądze zarobione w ciągu 10 lat, gdy prowadził własne interesy. Był wtedy właścicielem baru na Kujawach, wytwórcą przewodów elektrycznych i granulatu PET Gdy ruszyła giełda, sporo zarobił w 1994 r na akcjach Banku Śląskiego. Z pomocą podstawionych ludzi kupił w ofercie publicznej dużo papierów tego banku i sprzedał na giełdzie z kilkukrotnym przebiciem. Do dziś zdarza mu się kupować nieduże pakiety wielkich spółek, by je sprzedać po pewnym czasie z zyskiem. Jednak podstawowy sposób jego inwestowania jest inny

– Zwykle staram się kupić kontrolny pakiet akcji, by móc wpływać na strategię rozwoju spółki i jakość zarządzania – mówi Karkosik.

W 1998 r. chciał przejąć pierwszą spółkę – Impexmetal. Z kilkoma zaprzyjaźnionymi osobami kupował nieduże jego pakiety w dołku cenowym. Za jeden płacił średnio 10 złotych.

– Negocjowałem z Nomurą i Tempeltonem, zagranicznymi instytucjami finansowymi, odkupienie od nich dużych pakietów Impexmetalu. Chcieli jednak po 50 zł za akcję. Uznałem, że to za drogo i się wycofałem. Sprzedałem wszystkie akcje średnio po 30 zł za papier – wspomina Karkosik.

Zarobione pieniądze z tej inwestycji ulokował w kolejne spółki, w których miał już na tyle dużo udziałów, że mógł decydować o ich losach. Najbardziej znaczących zakupów dokonał w latach 2000-2001. Oprócz akcji Boryszewa kupił wraz z żoną 400 tys. papierów Huty Oława, jednego z największych producentów tlenków cynku i ołowiu. W 2001 r. jej przychody zmniejszyły się do 63 mln zł z 83 mln w roku poprzednim, co mogło uzasadniać spadek cen jej akcji do 7-15 złotych. Karkosik wykorzystał tę okazję.

W tym samym roku wziął na cel kolejną spółkę. Tym razem niegiełdową Elanę. Ta wielka, zatrudniająca wówczas 3 tys. osób firma jest producentem włókien sztucznych. W połowie lat 90. Elana została włączona do programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Jej głównym akcjonariuszem (33 proc.) był NFI Fortuna. Pod koniec lat 90. Elana wykazała stratę w wysokości 80 mln zł, fundusz przeprowadzi jej restrukturyzację, zmniejszył zatrudnienie i szukał inwestora strategicznego. Za jej przejęcie grupa Karkosika zapłaciła 40 mln złotych.

Zainwestował też w dwie małe giełdowe spółki z trudnej branży: Garbarnię Brzeg i Skotan. Ich kursy poleciały na łeb na szyję, gdy braniu skórzana boleśnie odczuła konkurencję z Chin i Włoch. Obie spółki w 2002 r. miały straty

Pod rządami Karkosika wszystkie firmy rozkwitły Przychody Oławy rosną po 9-10 proc. rocznie, a jeszcze szybciej (w 2002 r. 0115 proc.) zwiększa się zysk netto. Odbiorcami jej produktów są koncerny oponiarskie, jak Michelin czy Goodyear. W Elanie podjęto dalszą restrukturyzację, ze zwolnieniami grupowymi włącznie. Zainwestowano 40 mln zł w nową linię produkcyjną polimeru, którą uruchomiono w marcu tego roku. Jest to po latach pierwsza większa inwestycja Elany, dzięki której umocni się na pozycji lidera wśród producentów polimeru butelkowego w Europie Środkowej. W końcu Elana zaczęła przynosić ryski: w 2002 r. 14 mln zł, a w pierwszym półroczu 2003 r. 10 mln złotych.

Skotan i Garbarnia w ciągu dwóch lat obniżyły koszty stałe o 45 proc., zwolniły część pracowników i szukają nowych dziedzin biznesowych – zaczęły produkować obuwie i okna, handlować nieruchomościami.

– W zeszłym roku spółka była w trudnej kondycji. Nie widziałam możliwości rozwoju – mówi Karina Wściubiak, prezes Garbarni Brzeg. – Dziś popyt na polskie skóry rośnie i przyszłość widzę w jasnych barwach – dodaje.

Karkosik wierzy, że obie firmy wkrótce wyjdą na prostą. Wraz z żoną nadal skupuje ich akcje. Chce je połączyć w jedną spółkę, a następnie sprzedać inwestorowi branżowemu.

Nie bywa na bankietach

Karkosik nie tylko trafnie dobiera spółki, ale również współpracowników. I tu także twierdzi, że kieruje się przede wszystkim intuicją.

– Czasami wystarczy, że spojrzę człowiekowi w oczy – wyznaje.

Chyba jednak nie w oczach wyczytał fachowość prezesa Boryszewa Sławomira Masiuka, który wcześniej pracował w Elektrimie Kable i Impexmetalu, szefa Elany Marka Mroczkowskiego, poprzednio dyrektora finansowego w PKN Orlen, czy Andrzej Łatwieloletniego prezesa Huty Oława. Ufa doświadczeniu tych menedżerów i zostawia im dużo swobody Sam zarządza swoimi spółkami z poziomu rad nadzorczych. Jest wiceprzewodniczącym rad nadzorczych Boryszewa, Elany i Skotanu. Jednak na wizytówkach nie ujawnia tych funkcji. Jest tam tylko nazwisko, telefony i adres na wsi.

-To skromny człowiek. Nie lubi rozgłosu – mówi Andrzej Łatka.

Taką ocenę potwierdza sam Karkosik.

– Nie mam wielkich wymagań. Nie lubię blichtru ani wykwintnej kuchni. Mało przejmuję się ubiorem. Nie bywam na bankietach i przyjęciach – mówi. I dodaje: – Jestem typem samotnika. Do prowadzenia interesów nie są mi potrzebne układy z politykami i działaczami samorządowymi.

Mieszka z żoną w pałacu w miejscowości Kikół niedaleko Torunia. Nie urządza tam przyjęć, a w wolnych chwilach najchętniej zajmuje się ogrodem, do którego pielęgnacji zatrudnia 14 osób.

– Przy domu mam 10 ha parku i ogrodu do zagospodarowania. Wysadzam właśnie cebule narcyzów. Lubię patrzeć, jak rośliny rosną i kwitną – opowiada.

Na celowniku ma kolejne spółki

Jednak tej jesieni wolnego czasu na sadzenie kwiatków ma niewiele. Przeprowadza pokerową rozgrywkę, która może mu umożliwić wejście na rynek międzynarodowy Karkosik wypiera się planowego działania, upierając się przy tym, że wszystko jest dziełem przypadku i jego nadprzyrodzonej intuicji, jednak wiele wskazuje na precyzyjnie rozegraną akcję. Celem jest stworzenie grupy kapitałowej, w której centrum będzie wzmocniony aktywami Oławy Boryszew. Karkosik zapewnił sobie nad nim pełną kontrolę 36-proc. pakietem akcji spółki.

Z punktu widzenia Karkosika działania Boryszewa to majstersztyk, ale drobni akcjonariusze Huty Oława mogą się czuć pokrzywdzeni. Nie mają w tym starciu zbyt wiele do powiedzenia, gdyż na wezwanie Boryszewa najprawdopodobniej odpowie Elana, która jest 24,99-proc. udziałowcem Oławy. Dzięki krzyżowej strukturze swojej grupy kapitałowej Karkosik prawdopodobnie uzyska na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Oławy cztery piąte głosów, które są potrzebne do jej wycofania z obrotu publicznego. W obronie drobnych akcjonariuszy może jednak wystąpić Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (KPWiG).

– Nawet po przegłosowaniu przez walne zgromadzenie Oławy jej wycofania z giełdy, KPWiG może się nie zgodzić na nie, jeżeli będzie to niekorzystne dla drobnych akcjonariuszy – mówi Michał Stępniewski, rzecznik prasowy KPWiG.

Karkosik nie zamierza poddawać się bez walki. Jeśli KPWiG zablokuje wycofanie, może się odwołać od tej decyzji do NSA.

Na tym plany Karkosika się nie kończą. Chce inwestować w skali międzynarodowej.

– Upatrzyłem sobie zagraniczną spółkę wartą przynajmniej miliard dolarów, którą rynek obecnie wycenia na 150 milionów dolarów. Zamierzam kupić jej akcje – mówi Karkosik.

Nie chce oczywiście zdradzić, o jaką firmę chodzi. Można tylko przypuszczać, że wygrana rozgrywka na warszawskiej giełdzie może mu w tym dopomóc – akcje Boryszewa staną się podstawą do otrzymania kredytu na to przedsięwzięcie.

Karkosik nie marnuje czasu. Już teraz dokonuje inwestycji za granicą.

– Negocjujemy z bankiem kupienie za 6 milionów dolarów nowej fabryki, która stoi prawie gotowa w Indiach, ale nie ruszyła, ponieważ inwestor wydał na nią 60 mln dolarów i zbankrutował. Planujemy przewiezienie jej w elementach do Polski. To będzie druga Elana – opowiada podekscytowany. Dodaje, że na informację o niej trafił przypadkiem. Pewnie znowu dzięki intuicji…

Jerzy Krajewski (Miesięcznik "Profit" nr 12/2003)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *