Artykuły

Dlatego Zachód bankrutuje

Od jesieni 2008 r. konsekwentnie głoszę, że globalne kłopoty finansowe mają głębokie podstawy w realnej gospodarce. To jest głęboki, strukturalny kryzys Zachodu, który od kilkudziesięciu lat żyje ponad stan, zadłużając się na koszt dzieci i wnuków. To też efekt zniewolenia ludzi, zbiurokratyzowania naszego życia.

Od jesieni 2008 r. konsekwentnie głoszę, że globalny kryzys gospodarczy ma głębokie podstawy w realnej gospodarce, że to nie tylko kryzys finansów.

To jest głęboki, strukturalny kryzys Zachodu, który od kilkudziesięciu lat żyje ponad stan, zadłużając się na koszt dzieci i wnuków.

Obecnie bankructwo grozi nie tylko małej Grecji, ale również  USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Hiszpanii, Francji, Włochom, Niemcom, Belgii, Węgrom, Polsce, ……………

 Gdy zbankrutuje Zachód, załamią się też gospodarki krajów wschodzących Chin, Indii, Brazylii, Rosji, Tajwanu, Korei Południowej, Tajlandii …….., który rozwijają się w dużej mierze dzięki eksportowi na Zachód. Spadnie zapotrzebowanie na ich produkty i surowce.

Wielkie pakiety stymulacyjne, powiększające i tak olbrzymie zadłużenie Zachodu, przesunęły tylko w czasie wybuch kryzysu.

Nikt na świecie nie ma kolejnych kilkudziesięciu bilionów dolarów, by uratować Zachód i glob przed krachem gospodarczym.

Kto jest winny krachowi?

Nie ma winnych.

Mamy do czynienia z naturalnymi procesami w gospodarce rynkowej.

Kapitał idzie tam, gdzie są bardziej sprzyjające warunki działania, gdzie ludzie gotowi są pracować za niższe wynagrodzenia, gdzie jest mniej dodatkowych kosztów pracy (ubezpieczeń społecznych, wymogów  sanitarnych i ekologicznych), mniej biurokracji.

W ostatnich kilkudziesięciu latach inwestorzy lokowali kapitał w  Chinach, Indiach, Brazylii, Rosji,  Korei Południowej, Tajlandii, Polsce.

To powodowało zmniejszenie liczby dobrych miejsc pracy na Zachodzie i powstawanie miejsc pracy w krajach wschodzących.

Do kłopotów Zachodu przyczynił się demontaż komunizmu w Chinach i byłym Układzie Warszawskim. 

Mówię o tym od jesieni 2008 r. na konferencjach dla firm i banków spółdzielczych, organizowanych przez ULAN Sp. z o.o.

Ostrzegam na nich przed nadchodzącym krachem. Zachęcam do ostrożności przy rozwijaniu biznesu.

Nie zrażały mnie wzrosty na giełdach, które rozpoczęły się wiosną 2009 r. Pakiety stymulacyjne sprawiły, że na rynku pojawiło się mnóstwo taniego pieniądza, który został pchnięty na rynek akcji i surowców.

Ten wzrost na giełdach to tylko spekulacja. 

Gdy miliony ludzi na Zachodzie tracą pracę i nie są w stanie obsługiwać kredytów na mieszkania i z kart kredytowych, realna gospodarka musi się załamać, a z nią giełdy, które tylko oddają jej stan.

Politycy na całym świecie żyją w strachu. Wiedzą, że chodzą po cienkim lodzie, że ludzie mogą się zbuntować.

Na razie doświadczyliśmy buntów społecznych w peryferyjnych krajach Afryki Północnej i Grecji, gdzie wczoraj ludzie zajęli budynek Ministerstwa Finansów. 

A co będzie, gdy bunty rozleją się po całym Zachodzie, bo rządy nie będą w stanie wypłacać rent i emerytur  oraz płac administracji rządowej i samorządowej.

Ludzie w USA boją się inflacji. Publicznie krytykują władze i bankierów.

"Mój pies jest mądrzejszy niż szef amerykańskiego banku centralnego. Jak tak dalej pójdzie, w USA wybuchnie inflacja, co sprawi, że benzyna będzie po 5 dolarów za galon", powiedział mi na konferencji w Rzeszowie  31 marca 2011 r. amerykański przedsiębiorca, który prowadzi biznes w Polsce.

Co wymyślą amerykańskie elity?

Nie wiem.

Wiem tylko, że są w trudnej sytuacji, że łatwych rozwiązań nie ma.

No bo jak w pokojowy sposób obniżyć poziom życia obywateli o 20-30 proc.?

A bez tego nie rozwiąże się problemów Zachodu. 

Reakcja Greków na próby ograniczenia życia na kredyt ponad stan, pokazuje, że nie będzie łatwo przywrócić równowagę w światowej gospodarce i znowu wprowadzić na ścieżkę zrównoważonego rozwoju.

W zasadzie mamy do czynienia z klasycznym kryzysem nadprodukcji.  Pisałem o tym już jesienią 2008 r.

Gdyby politycy nie wdrożyli pakietów stymulacyjnych za kilka bilionów dolarów, krach byłby już w 2008 r. lub 2009 r.

Za te kilka bilionów  dolarów kredytów, zaciągniętych w imieniu wnuków i prawnuków, politycy załatali tylko dziury w tamie blokującej nadprodukcję i przez śluzy dodatkowego popytu za pożyczone pieniądze nieco zmniejszyli napór towarów, dali oddech ich producentom.

Ten opis sytuacji pokazuje, że nie grozi nam inflacja, lecz odwrotne zjawisko – deflacja, czyli spadek cen. Ludzie nie będą bowiem mieli pieniędzy, by kupować, przedsiębiorcy będą więc musieli obniżyć ceny, by sprzedawać.

Z takim zjawiskiem mamy do czynienia na rynku nieruchomości w USA, gdzie spadają ceny, co sprawia olbrzymie kłopoty. Konsumenci tracą majątek, więc mniej kupują. Spadek cen domów hamuje również mobilność, jest mniej chętnych do przenoszenia się w inne rejony za pracą. 

Ceny towarów obniżają chińscy i inni azjatyccy dostawcy dla amerykańskich sieci handlowych, w tym największej Wal-Mart. To bije w lokalnych amerykańskich producentów, którzy muszą zwalniać pracowników, by przetrwać, albo po prostu bankrutują.

Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia na całym świecie. To chińska ekspansja była jednym z powodów buntów społecznych w Afryce Północnej. Chińscy dostawcy doprowadzili do upadku wielu lokalnych firm, produkujących odzież, obuwie, pościel, obrusy, pamiątki dla turystów.

Dla każdej społeczności i każdego państwa kluczowe są realne miejsca pracy, czyli takie, które przynoszą dochód na globalnym rynku.

Na Zachodzie takich miejsc pracy w bazie gospodarczej jest coraz mniej.  Politycy próbowali ratować sytuację tworząc miejsca pracy w administracji rządowej i samorządowej (w nadbudowie). Ale to jest droga donikąd. 

Jaki jest sposób na kłopoty Zachodu?

Przywrócenie konkurencyjności gospodarki.

Uwierzenie w odpowiedzialność ludzi. Zaprzestanie traktowania ich jak dzieci.

Wprowadzenie dobrowolności ubezpieczeń społecznych. 

Zniesienie administracyjnych barier w rozwoju gospodarczym i społecznym.

Uczynienie obywateli wolnym ludźmi. 

Bo teraz traktuje się nas jak niewolników.

Bez zgody urzędników nie możemy zbudować małego ganku przy swoim własnym domu na swojej własnej działce daleko od sąsiadów. Za brak zezwolenia grozi kara 50 tys. zł.

Urzędnicy są naszymi panami. Żyjemy w strach, że gdy przyjdą do naszego własnego domu, to uczynią nas bankrutami, bo ośmieliliśmy się bez ich pozwolenia coś zmienić we własnym domu. 

Trzeba ich powiadomić nawet o postawieniu malutkiej (1,5 x 3 metrów) wiaty przy własnym domu.

Jeżeli tego się nie zrobi – znowu kara pieniężna albo rozbiórka wiaty. 

W wielu przypadkach korzystnie finansowo jest rozebrać dom niż płacić te olbrzymie kary. 

Ostatnio wymyślili jakieś audyty czy jak się to tam nazywa, określające energooszczędność domu. Bez tego świstka nie można sprzedać domu. 

Oszaleli.

Ale to jeszcze nic w porównaniu z pakietem klimatycznym i handlem jakimiś emisjami. 

Walka z fikcyjnym globalnym ocieplaniem, wywołanym przez ludzi, ma nasz kraj kosztować setki miliardów złotych, a nasi przywódcy z podkulonymi ogonami akceptują to szaleństwo, nie walą pięściami w stół.

Warto też wspomnieć o podatkach i systemie ubezpieczeń społecznych.

System podatkowy w Polsce jest tak skomplikowany, że żyjemy w ciągłym strachu, czy mimo starań nie popełniliśmy błędu, czy gdy przyjdzie kontrola skarbowa nie okaże się, że jesteśmy przestępcami i grozi nam więzienie.

Podobnie jest z rozliczeniem składek do ZUS za pracowników. To jest istne szaleństwo. Jest tam tyle wyjątków i wyjąteczków, że znowu żyjemy w strachu, że popełnimy błąd. Jak przyjdzie kontrola, to nas wsadzą do więzienia.

A dokumentację pracowniczą trzeba przechowywać 50 lat. 

I jak tu zakładać firmę? Przecież nawet, gdy się ją zlikwiduje, trzeba płacić za przechowywania dokumentacji pracowników przez 50 lat. 

Do kogo trzeba mieć pretensję?

Wczoraj waliłem w stół rozmawiając z urzędniczką z Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Wołominie, gdy okazało się, że muszą zdemontować wiatę 1,5 x 3 m, którą postawiłem w listopadzie 2010 r. przy domu, by  śnieg nie leciał na drewno do kominka. Wiata jest tymczasowa, postawiona na zimę. Ale i tak muszę o niej powiadomić Inspektorat Nadzoru Budowlanego, bo jak nie to nałożą na mnie karę pieniężną. 

Dziś zdemontuję więc tę wiatę.

Nie chcę bowiem żyć w strachu, że przyjedzie jakiś urzędnik i nałoży kare większej wartości niż kosztowało mnie kilka płyt Onduline i kilka desek (roboty swojej i syna nie liczę).

Już nie będę stawiał tej wiaty. Deski spalę a płyty wywiozę na śmietnik.

Nie będę płaszczył się przed urzędnikami, szukał inżyniera, który zrobi mi projekt prostej wiaty  1,5 x 3 m z jedną belką przykręconą do ściany domu i kilkom słupkami zamontowanymi w metalowych uchwytach zamocowanych wiadrach wypełnionych betonem i wkopanych w ziemię.

Czuję się podle, jak niewolnik urzędników. 

Kto im dał taką władzę?

Wiadomo kto. Nasi przedstawiciele w Sejmie i Senacie, nasz prezydent i nasz Trybunał Konstytucyjny.

Wiadomo więc kto doprowadził Zachód na skraj bankructwa.

Nasi przedstawiciele wybrani w demokratycznych wyborach. 

W Polsce to barany z PO, PiS, SLD i PSL. 

To oni sprawili, że żyjemy w ciągłym strachu. Tak skomplikowali prawo, że słuszne staje się powiedzenie mojego ojca: "Dajcie mi człowieka, a odpowiedni paragraf na niego już się znajdzie". Ojciec co prawda mówił to kilkadziesiąt lat temu, że tak dziali komuniści w PRL. Ale teraz jest jeszcze gorzej. System prawny jest bardziej skomplikowany.

Czuję się jak niewolnik.

W zasadzie żadnego ruchu bez doświadczonego prawnika nie mogę zrobić.

Wiatę postawiłem bez powiadamiania urzędników, bo wyczytałem w "Rzeczpospolitej", że na obiekt bez trwałych fundamentów nie trzeba zgody. Okazało się jednak, że o wszystkim trzeba informować urzędników, sporządzić dokumentację i pojawić się w odpowiednim czasie z ukłonem i pytaniem, czy tak sporządzona dokumentacja wiaty 1,5 x 3 m jest właściwa i wystarczająca.

Aby żyć zgodnie z prawem trzeba współpracować z kilkoma prawnikami. Trudno bowiem znaleźć takiego, który zna się na wszystkim. Do tego dochodzą doradcy podatkowi i doradcy od ZUS.  

To ile trzeba zarabiać, by opłacić tych prawników i doradców, by nie żyć w strachu, że urzędnicy, nasi nowi panowie, znajdą na nas paragraf?

To nie jest świat dla zwykłych ludzi. 

Wczoraj wysłałem do Renaty Ochman, rzeczniczki prasowej Głównego Urząd Nadzoru Budowlanego następującego mejla :

Szanowna Pani!

Jak już mówiłem przez telefon, zbieram informacje do artykułu o karaniu obywateli państwa polskiego za brak pozwolenie na budowę, rozbudowę czy przebudowę budynków mieszkalnych i użytkowych.

Wiem, że kara za samodzielne postawienie najmniejszego ganku przy domu wynosi 50 tys. zł.

Wiem, że kara za samodzielne zbudowanie szamba przy domu wynosi 50 tys. zł.

Wiem, że kara za samodzielne podwyższenie dachu domu wynosi 50 tys. zł.

Nie wiemy, czy w takiej sytuacji kary się łączy.

Pytania:

Czy gdy ktoś dobuduje ganek do swojego domu, podniesie dach i zbuduje szambo przy domu, to łączna kara wyniesie 150 tys. zł?

Ile kar za brak pozwoleń na budowę  nałożyli Inspektorzy Nadzoru Budowlanego na właścicieli budynków mieszkalnych w Polsce w latach:

2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Jakiej wartości kary za brak pozwoleń na budowę  nałożyli Inspektorzy Nadzoru Budowlanego na właścicieli budynków mieszkalnych w Polsce w latach:

2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Ile kar za brak pozwoleń na budowę  nałożyli Inspektorzy Nadzoru Budowlanego na właścicieli budynków użytkowych w Polsce w latach:

2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Jakiej wartości kary za brak pozwoleń na budowę  nałożyli Inspektorzy Nadzoru Budowlanego na właścicieli budynków użytkowych w Polsce w latach:

2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Czy od decyzji Inspektora Nadzoru Budowlanego obywatel może odwołać się do sąd?

Jaka jest administracyjna procedura odwołania się od decyzji Inspektora Nadzoru Budowlanego?

Ile odwołań od decyzji Inspektora Nadzoru Budowlanego  złożyli obywatele w latach:
2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Ile budynków mieszkalnych zostało rozebranych zgodnie z decyzjami Inspektorów Nadzoru Budowlanego w latach:
2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Ile budynków użytkowych zostało rozebranych zgodnie z decyzjami Inspektorów Nadzoru Budowlanego w latach:
2005
2006
2007
2008
2009
2010?

W ilu przypadkach komornicy ściągali kary za brak pozwolenia na budowę w latach:
2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Jakie kwoty dla Skarbu Państwa ściągnęli komornicy jako kary za brak pozwolenia na budowę w latach:

2005
2006
2007
2008
2009
2010?

Czy w latach 2005-2010 były przypadki samobójstw obywateli z powodu nałożenie na nich olbrzymich kar finansowych za brak pozwolenia na budowę?

Czy Główny Urząd Nadzoru Budowlanego orientuje się, że duża część domów na wsi jest do rozbiórki, bo ich wartość jest mniejsza niż 50 tys.  kary, jakie Inspektorzy Nadzoru Budowlanego mają prawo nałożyć na ich właścicieli za samodzielne dostawienie ganku, czy zbudowanie łazienki i szamba?

Czy Główny Urząd Nadzoru Budowlanego orientuje się, że setki tysięcy, żyje w strachu, że gdy przyjdzie do nich Inspektor Nadzoru Budowlanego, to staną się bankrutami i będą musieli zamieszkać pod mostem?

Kiedy Główny Urząd Nadzoru Budowlanego zamierza przeprowadzi na masową skalę kampanię sprawdzania w każdym domu, czy wszystko w nim jest zgodne z prawem budowlany?

Doradzam taką akcję. Przyniosłaby bowiem Skarbowi Państwa wielkie dochody. Myślę, że same niedociągnięcia w milionie budynków na wsi dadzą kary po 50 tysięcy zł od każdego, co da Skarbowi Państwa  50 mld zł. 

Proszę odpowiedzieć na powyższe pytania w ciągu 14 dni.

Jestem ciekaw odpowiedzi.

Same pytania pokazują, w jak absurdalnym świecie żyjemy.

Dlatego Zachód bankrutuje.

Jerzy Krajewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *