Nadbałtyckie tygrysy źle kończą życie na kredyt
Rozwój gospodarczy trzech krajów nadbałtyckich był podobny. Ludzie masowo brali tanie kredyty oferowane głównie przez szwedzkie banki, które zdominowały tamtejszy rynek. Za pożyczone pieniądze kupowali mieszkania, samochody, pralki, lodówki. Teraz się skończyło.
Fatalne wiadomości podał w piątek urząd statystyczny Łotwy: gospodarka skurczyła się w III kw. aż o 4,2 proc. w porównaniu z III kw. ub.r. Spadek PKB w całym 2008 r. wyniesie 1-1,5 proc. A jeszcze w 2006 r. łotewska gospodarka rosła najszybciej w UE, o imponujące 11,9 proc. Świetny był też ubiegły rok – 10 proc. Podobnie było w Estonii i na Litwie. Ale dobre czasy się skończyły.
– Wszystkie kraje bałtyckie są na tej samej tonącej łodzi. Kolejne kwartały mogą być nawet gorsze – mówi "Gazecie" Anssi Rantala, ekonomista Nordea Banku w Helsinkach.
Rozwój gospodarczy trzech krajów nadbałtyckich był podobny. Ludzie masowo brali tanie kredyty oferowane głównie przez szwedzkie banki, które zdominowały tamtejszy rynek. Za pożyczone pieniądze kupowali mieszkania, samochody, pralki, lodówki.
– Rocznie wartość udzielonych kredytów przyrastała nawet o 60-70 proc. Tego na dłuższą metę nie da się utrzymać – mówi Rantala.
Zachwiała się równowaga między importem a eksportem – pierwszy znacznie przewyższał wartość drugiego. Niskie bezrobocie zmuszało pracodawców do podnoszenia pensji, to z kolei osłabiało rentowność firm, które podnosiły ceny towarów.
No i przyszedł światowy kryzys. Strumień kredytów ze Skandynawii wysechł. Konsumpcja momentalnie wyhamowała, ceny nieruchomości spadły o kilkadziesiąt procent. Recesja.
7 listopada 2008 r. agencja Moody's obniżyła rating Łotwy oraz perspektywę ratingu Estonii i Litwy. Kraje te tracą wiarygodność.
A banki ze Szwecji i z Finlandii muszą się martwić, czy na bałtyckich inwestycjach nie popłyną. Na wszelki wypadek kilka dni temu szwedzki parlament przegłosował plan pomocy dla banków warty 200 mld dol.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Nasz komentarz:
Kraje nadbałtyckie były stawiane jao wzór szybkiego rozwoju gospodarczego.
Pojawiały się hipotezy, że w przypadku Estonii to efekt wprowadzenia podatku liniowego.
A tu się okazało, że boom stworzyły szwedzkie banki, które wciskały obywatelom nadbałtyckich państw łatwe, tanie kredyty.
Teraz finansowanie skończyło się i tygrysy gwałtownie zwolniły, a nawet zaczęły cofać się.
Na pełną ocenę wydarzeń jest jeszcze za wcześnie.
Można się jednak obawiać, że wielu obywateli nadbałtyckich państw boleśnie odczuje lekkomyślne ząciaganie kredytów, gdy przyjdzie głęboka recesja.
Również szwedzkie banki, które mocno tam narozrabiały, będą miały z tego powodu duże kłopoty.
Jerzy Krajewski