Artykuły

Zyskowny świąteczny zakaz handlu

"Najbardziej zagorzali przeciwnicy zakazu handlu w święta, zmieniają zdanie. Nawet właściciele średniej wielkości sklepów, którzy nie handlują w święta, twierdzą, że kilka dni wolnych w roku nie dość, że nie szkodzi ich interesowi, to jeszcze zwiększa przychody", donosi Bankier.pl. 

 

Czy na zakazie handlu można zarobić nawet, gdy nie jesteśmy właścicielami stacji benzynowej i apteki? Bogate obrzędy Wielkanocne, zające, jajka i tradycja chrześcijańska. Zwyczaj uroczystego Wielkanocnego śniadania w gronie rodzinnym, dzielenie się święconym jajkiem i składanie sobie wzajemnych życzeń dobrego zdrowia i pomyślności. Tegoroczne Święta to już drugi rok z kolei, gdy wszyscy pracownicy sklepów spożywczych, butików czy punktów usługowych będą mogli odpoczywać z rodziną. Wszystko przez zakaz handlu w święta, który nakazuje zamknięcie sklepów i punktów usługowych w 12 dni świątecznych w roku. W te dni będą mogły jednak pracować placówki kultury, oświaty, stacje benzynowe i apteki. W świetle ustawy handlować w te dni będą mogli też wszyscy ci, którzy prowadzą jednoosobową firmę i nie zatrudniają pracowników. I gdy pracownicy większych sklepów odpoczywają, szefowie liczą zyski. Po dwóch latach od wprowadzenia zakazu handlu w święta, okazuje się, że wszyscy zyskali. I to niemało.

Magia 10 procent

Wprowadzenie zakazu handlu w święta na początku wprowadziło wiele zamieszania. Klienci narzekali, że nie będą mogli zrobić zakupów w dniu wolnym od pracy, a właściciele sklepów uzasadniali, że może to pogorszyć ich sytuację bo święta to dla nich handlowe żniwa.

Na forach internetowych nietrudno znaleźć było wypowiedzi oburzonych właścicieli sklepów średniej wielkości. Jeden z nich pisał "W moim całodobowym osiedlowym sklepie wycięcie 12 świątecznych dni odbierze około 8-8,5 proc. rocznego obrotu. To tak, jakby zamknęli mi sklep na miesiąc w skali całego roku. Nie będzie to miało żadnego wpływu na zmniejszenie kosztów: nikt mi nie obniży czynszu, lodówki z piwem i serkami nie zostaną wyłączone; jedynie podatków zapłacę mniej, bo przecież mniej zarobię".

O wprowadzenie wolnych świąt walczyli przede wszystkim pracownicy sklepów. Każdy pamięta, jak podczas dyskusji o wprowadzeniu zakazu, by zmobilizować posłów do efektywniejszej pracy nad ustawą, kasjerzy w wielu marketach zorganizowali strajk włoski. Nie używali kodów kreskowych, ale wprowadzali towary do kas ręcznie. Jednak z biegiem czasu okazało się, że nie jest tak źle, jak mogło by się na pierwszy rzut oka wydawać. – Ilość dni, w których obowiązuje zakaz handlu jest na tyle niewielka, iż nie przekłada się na znaczny spadek obrotów– mówi Andrzej Wojciechowicz, prezes zarządu Grupy BOMI.

Wtórują mu właściciele innych sieci. – Wyraźnie zauważalny jest wzmożony ruch w sklepach w dniach poprzedzających Święta, szczególnie te trwające dwa dni, czyli Wielkanoc i Boże Narodzenie. Nasi Klienci robią duże zakupy, aby niczego nie zabrakło na ich świątecznych stołach – dodaje Kornelia Rutkowska z działu marketingu BILLA. Ekonomiści szacują, że na zakazie handlu, sklepy spożywcze zarabiają przynajmniej 10% więcej w przedświątecznym tygodniu w porównaniu do tego samego tygodnia, gdyby sklep był otwarty. Wszystko przez zmianę przyzwyczajeń klientów. Porównując Polskę z innymi krajami, gdzie zakaz wprowadzono znacznie wcześniej, widać, że nigdzie nie wpłynął niekorzystnie na obroty sklepu. – Paradoksalnie, wpływa na ich zwiększenie, gdyż kupujemy po prostu na zapas. Zresztą od kilku lat można zauważyć wzrostową tendencję w wydatkach konsumentów, która jest bezpośrednim wynikiem poprawiającej się sytuacji materialnej, a także zmieniających się przyzwyczajeń – dodaje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Po pierwsze kupowanie na zapas przekłada się na zwiększoną wartość pojedynczego koszyka zakupów. Po drugie klienci mają świadomość, że w czasie świąt będą zmuszeni zrobić zakupy w miejscach dla siebie mniej wygodnych i zwykle po wyższej cenie – na przykład na stacjach benzynowych.

Dodatkowo po świętach klienci na nowo muszą uzupełnić zapasy i przynajmniej przez kilka kolejnych dni powolutku dokupują artykuły spożywcze, które zdążyły się przeterminować.

Zamykać w każdą niedzielę?

Jednak zaskakująco dobre zyski w okresie przedświątecznym nie skłaniają szefów sklepów do forsowania koncepcji zamykania firm we wszystkie niedziele. Przynajmniej nie wszystkich. – Jesteśmy młodą demokracją i jeszcze musimy sobie zapracować na wszystkie wygody życia. W końcu sprzedawcy, którzy pracują w niedzielę, maja prawo do wolnego w innym dniu tygodnia – przypomina Barbara Wagner Kołodziejczak – prezes Polskiej Grupy Supermarketów. Jej zdaniem, powinno się pozostawić swobodę wyboru każdemu właścicielowi punktu handlowego. – Można uznać, że zakaz handlu w niedzielę jest kolejnym krokiem ograniczania „niewygodnego” dla pracowników sklepowych czasu pracy. Oczywiście niedziela jest jak najbardziej miłym dniem odpoczynku. Myślę, że jeśli chodzi o handel, nie ucierpi on za bardzo, z tytułu zamkniętych sklepów w tych dniach. Z drugiej jednak strony, sądzę, że otwarte sklepy w niedzielę dają szansę ludziom bardzo zapracowanym, żeby załatwić zakupy, na które nie mają w ciągu tygodnia czasu – dodaje Wagner Kołodziejczak. Z rozmów portalu Bankier.pl z właścicielami sklepów wyłania się wniosek, że wielu z nich byłoby zadowolonych z wolnej niedzieli, ale tylko pod warunkiem, że zamknięte będą wszystkie sklepy, zarówno te wielkopowierzchniowe, jak i te mniejsze. – Polski klient jest przyzwyczajony do robienia zakupów w dni świąteczne. Zakupy w dni wolne od pracy to w naszym kraju jeden ze sposobów na spędzanie wolnego czasu z rodziną. Nic więc dziwnego, że konsumenci z takim trudem przyzwyczajają się do wprowadzonych ograniczeń – mówi Andrzej Wojciechowicz, prezes zarządu Bomi.

Jeśli ustawę w obecnym kształcie rozszerzyłoby się na wszystkie niedziele, może dojść do sytuacji, że zamknięte duże hipermarkety pozwolą odrodzić się niewielkim sklepom, prowadzonym często przez jedną, dwie osoby. Ale wtedy bardzo łatwo postawić pytanie o równość i swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Nie bez znaczenia jest też fakt, że według wielu badań socjologicznych, Polacy czują się przepracowani i coraz częściej zależy im nie tylko na zarobkach. Równie ważny staje wypoczynek z rodziną. Ponad połowa z nas chce więcej wolnych dni. Statystyki potwierdzają, że faktycznie pracujemy więcej, niż obywatele nawet peryferyjnych krajów starej Unii, takich jak Hiszpania czy, posiadająca jeden z najbardziej liberalnych w UE rynków pracy, Irlandia. W 2007 r. każda osoba zatrudniona w Polsce przepracowała średnio 366 godzin więcej niż pracująca w Irlandii.

Szymon Ostrowski

źródło: Bankier.pl

Więcej na ten temat:

Francuski krezus – twórca Auchan

Waltonowie – najbogatsza rodzina świata

Wal-Mart najcenniejszą marką świata

W Polsce jest 150 tys. małych sklepów, we Francji 38 tys.

Z rynku wypadło 7 tys. sklepów

Wspierajmy się nawzajem w kryzysie

Przeciw globokoncernom handlowym

Czeka nas globalny krach – tekst z 24 września 2008 r.

W USA nie ma małych prywatnych sklepów

Czas zmiany na świecie

Plan antykryzysowy Jerzego Krajewskiego

Polska wobec globalnego kryzysu – prezentacja Jerzego Krajewskiego na III Kongresie Zarządzania Należnościami

Politycy są inteligenti, a ludność głupia

Dyktatura wielkich knorporacji

Plan antykryzysowy dla Polski

Tesco bije w dostawców i klientów

Tesco obniży zyski polskich firm

Wal-Mart w Polsce?

Jeronimo Martins przejmie 210 sklepów Plusa

Jeronimo Martins – najgroźniejszy przeciwnik

Zakaz handlu w niedziele i święta w całej UE

Supermarkety licencjonowane jak telewizje

Supermarkety zamieniają wolnych ludzi w niewolników

Założenia ustawy o zrównoważonym rozwoju handlu

Nowy atak na duże sklepy

"Rzeczpospolia" broni interesów wielkich sieci supermarketów

Supermarketom stanowcze nie

Napiszemy nową ustawę o WOH

Nikt nie bronił interesów małych i średnich firm

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie hipermarketów

Prezydent Portugalii otworzy tysięczną Biedronkę

Przykład PR wielkich sieci handlowych

Hipermarkety jak buldożery

Globokoncerny zagrożeniem dla demokracji

IKEA chce zbudować hipermarket koło Białegostoku

Hipermarkety jak buldożery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *