Artykuły

System OFE to zły pomysł

OFE to zły pomysł Jerzego Hausnera, Jerzego Buzka i Leszka Balcerowicza, nie mający wiele wspólnego z liberalizmem – jest bowiem obowiązkowy, a ludzi losuje się w nim jak barany.

Co się stało z "zieloną wyspą"? , pyta prof. Jerzy Hausner w "Gazecie Wyborczej", polityk SLD, były wicepremier, pomysłodawca OFE.

Jerzy Hausner broni OFE

Nasz komentarz:

W 2009 r. uniknęliśmy recesji, bo w kieszeniach obywateli pojawiło się 35-40 mld zł dodatkowych pieniędzy, dzięki obniżce składek rentowych i PIT, czego dokonał rząd PiS, LPR i Samoobrony.

Te obniżki to było i jest dobre rozwiązanie. Trzeba tego bronić. To było liberalne rozwiązanie.

Dzięki nim Polska była zieloną wyspą w 2009 r.

Z drugiej strony pojawił się jednak większy deficyty budżetowy.

Zieloną wyspą byliśmy więc na kredyt.

W końcu 2010 r. doszliśmy do bariery w zadłużaniu się.

Dzięki temu więcej osób dostrzega, że następnym racjonalnym krokiem jest likwidacja OFE. Ja to zrozumiałem w październiku 2008 r.

OFE to zły pomysł Jerzego Hausnera, Jerzego Buzka i Leszka Balcerowicza, nie mający wiele wspólnego z liberalizmem – jest bowiem obowiązkowy, a ludzi losuje się w nim jak barany.

System OFE trzeba zlikwidować jak najszybciej.

Od października 2008 r. postuluję, jak najszybszą likwidację systemu OFE.

Najpierw przekonywałem do tego ze względu na wysokie koszty jego utrzymania. Jako pierwszy w październiku 2008 r. policzyłem  sumę opłat pobranych przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne w latach 1999-2008 (byłem zaszokowany, że wyniosła 9,4 mld zł) i podałem do opinii publicznej.

11 marca 2010  r. na zaproszenie prof. Leokadii Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej wziąłem udział w dyskusji w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym w konwersatorium pt. "Otwarte fundusze emerytalne a finanse publiczne" z cyklu "Czwartki u Ekonomistów".

Prof. Oręziak wiele razy podkreślała zgubny wpływ OFE na stan finansów publicznych, że OFE mogą doprowadzić do kłopotów naszego państwa podobnych do tych, jakie przeżywa Grecja, która stała się bankrutem.

Po powrocie do domu przeanalizowałem tę sprawę. Oszacowałem, ile odsetek zapłacił Skarb Państwa od kwot, które ZUS przekazał do OFE w latach 1999-2009.

Wyszło mi 41,6 mld zł samych odsetek.

Zaś suma składek przekazanych do OFE i odsetek wyniosła ponad 180 mld zł i była o 2 mld zł wyższa niż wartość aktywów w OFE, co oznaczało, że traciliśmy 2 mld zł nominalnie.

Znowu byłem zaszokowany.

Liczby przemówiły. Zrozumiałem skalę problemu, pojąłem to, co mówiła prof. Oręziak.

W wyniku tego zmieniłem, stosowany przeze mnie przez 9 lat, sposób liczenia efektów systemu OFE. Tego samego dnia napisałem nowy artykuł i opublikowałem na www.ibs.edu.pl oraz www.gepardybiznesu.pl, a kilka tygodni później w Magazynie Przedsiębiorców "Europejska Firma".

Wcześniej przy analizowaniu efektywności II filaru systemu emerytalnego porównywałem zyski osiągane przez OFE do dochodów, jakie ubezpieczony mógłby sam osiągnąć lokując składki samodzielnie, na przykład na długoterminowym depozycie w banku. Takie porównanie było błędne, bowiem 139,3 mld zł, jakie przekazaliśmy do Powszechnych Towarzystw Emerytalnych w latach 1999-2009 na inwestycje, to nie były nasze nadwyżki finansowe. Wszystko finansowane było z kredytu, który nasze państwo zaciągnęło na rynku kapitałowym. Przez cały okres 1999-2009 deficyt budżetu państwa był bowiem większy niż wpłaty z ZUS do Powszechnych Towarzystw Emerytalnych.

W takiej sytuacji porównanie trzeba prowadzić inaczej, tworząc bilans zysków i strat z przedsięwzięcia dla całego społeczeństwa. Należy policzyć nie tylko składki wpłacone przez ZUS do PTE, ale również odsetki od kredytu, jaki państwo zaciągnęło, by móc przelać te składki do PTE. Przez kilkanaście lat te odsetki potrafią być wyższe niż składki. Z taką sytuacją mamy do czynienie z odsetkami od składek wpłaconych do PTE w latach 1999 – 2000.

Po tej analizie upewniłem się, że system OFE trzeba zlikwidować jak najszybciej.

Na konferencji KZBS w Sejmie 10 listopada 2010 r. próbowałem przekonać do tej koncepcji posłankę Krystynę Skowrońską z Platformy Obywatelskiej, wiceprzewodniczącą sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Dałem jej magazyn "Europejska Firma" z artykułem o OFE.

"Żadnego demontażu systemu OFE nie będzie", powiedziała mi wtedy posłanka Skowrońska.

Jednak kilka tygodni później premier Donald Tusk ogłosił projekt zmniejszenia wpłat do OFE od 1 kwietnia 2011 r.

Co się zmieniło?

Rząd doszedł do ściany w zadłużaniu się.

Szybko musi znaleźć kilkanaście miliardów złotych oszczędności.

Zaproponował więc rozwiązanie najmniej bolesne dla bieżącej sytuacji finansowej wyborców.

Nie zdobył się jednak na pełną racjonalność – likwidację systemu OFE w węgierski sposób.

Argumenty za likwidacją systemu OFE są jasne:

* W latach 1999-2010 wygenerował 232 mld zł długu publicznego, w tym 70 mld zł odsetek od obligacji, jakie Skarb Państwa zapłacił za utrzymanie systemu OFE z kredytu.

* Tworzy kilka miliardów złotych rocznie dodatkowych kosztów wynikających ze wzrostu oprocentowania obligacji skarbowych, bo z powodu wielkich kosztów utrzymania systemu OFE pogarsza się wizerunek Polski na globalnym rynku kapitałowym.

*Jest dotkliwy dla przedsiębiorstw, bo zabiera kapitał z rynku – państwo w 2011 r. będzie potrzebowało pożyczyć ponad 40 mld zł na utrzymanie systemu OFE.

* Powszechne Towarzystwa Emerytalne zdarły w latach 1999-2010 z przyszłych biednych emerytów 14 mld zł opłat, a efekty ich działań są mierne.

System OFE znalazł jednak gorących obrońców, głównie tych, którzy czerpią korzyści z pieniędzy właścicieli Powszechnych Towarzystw Emerytalnych.

Ich nie przekonają nawet najbardziej racjonalne argumenty za likwidacją OFE. To są płatni lobbyści.

A gra toczy się o setki miliardów złotych i los naszego państwa.

Trzeba dać ludziom wybór: czy chcą być w ZUS i OFE czy w samym ZUS.

I dodać rozpoczynającym pracę, nie ubezpieczonym wcześniej w ZUS, dodatkowy wybór systemu nowozelandzkiego: nie płacisz składek emerytalnych, dostajesz wyższe wynagrodzenie, a po ukończeniu 68 roku życia dostajesz niewysoki zasiłek socjalny na starość, płacony z podatków, zaś na dodatkową emeryturę oszczędzasz sam. To jest liberalne rozwiązanie.

Jerzy Krajewski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *