Rządzącym ziemia zaczyna się palić pod stopami
1. Od wielu miesięcy z polskiej gospodarki płynęły coraz poważniejsze sygnały o spowolnieniu wzrostu gospodarczego i w konsekwencji narastającym bezrobociu.
Już podanie przez GUS wskaźnika wzrostu PKB za I kwartał 2012 roku, który wyniósł tylko 3,6%, a później za II kwartał w wysokości 2,4% i III kwartał w wysokości 1,6%, powinno być dla rządu Tuska sygnałem, że gospodarka zjeżdża po równi pochyłej.
Ale trwały przygotowania do Euro, później świętowaliśmy przez parę tygodni same mistrzostwa Europy w piłce nożnej, jeszcze później była olimpiada w Londynie, więc kto by sobie zawracał głowę jakimś spowolnieniem gospodarczym.
Co więcej premier Tusk przez długie miesiące bajał publicznie o zielonej wyspie, ba twierdził, że premierzy innych krajów UE często zadają mu pytanie „jak ty to robisz, że macie wzrost gospodarczy”, a media w Polsce ochoczo dęły w trąby tej propagandy sukcesu.
Minister Rostowski nawet wtedy kiedy już widać było, że najprawdopodobniej nie unikniemy recesji w 2013 roku, mężnie wypinał pierś i informował dziennikarzy, że on to wszystko przewidział i w związku z tym ma sytuację pod kontrolą.
Ale jak wzrost gospodarczy spadł prawie do zera, a bezrobocie szybkimi krokami zbliża się do 15% i prawie 2,5 mln ludzi bez pracy, rządząca ekipa „fachowców” wyraźnie zaczyna wpadać w panikę.
2. Tak można odczytać głębokie zmiany w tzw. rekomendacji T, dla banków komercyjnych, jakie w tych dniach, przyjęła Komisja Nadzoru Finansowego.
Otóż okazuje się, że zmiany te zostały w ostatnich dniach przyjęte przez kolegialne ciało, jakim jest KNF w relacji 4 głosy za, 3 głosy przeciw.
Co najdziwniejsze przeciw głosowali przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak i dwaj jego zastępcy Wojciech Kwaśniak i Lesław Gajek. Za natomiast głosowali dwaj ministrowie rządu Tuska: Ludwik Kotecki wiceminister finansów i Jacek Męcina wiceminister pracy. Za byli także Witold Koziński wiceprezes NBP i Jerzy Pruski reprezentant prezydenta Komorowskiego w Komisji.
O co w tej sprawie chodzi. Otóż zdaniem rządzących trzeba możliwie jak najszybciej rozkręcić akcję udzielania kredytów konsumpcyjnych, które pobudziłyby popyt wewnętrzny najważniejszy czynnik wzrostu PKB w Polsce.
3. Szefowie KNF także proponowali liberalizację rekomendacji T, ale zmiany jakie wprowadzili w tej rekomendacji przedstawiciele rządu wspierani przez przedstawicieli NBP i prezydenta, ich zdaniem nie służą ostrożnemu i stabilnemu zarządzaniu bankami w Polsce.
Po pierwsze zasadnicza zmiana polega na tym, że bank będzie mógł udzielać kredytów osobom, których miesięczne spłaty dotychczasowych kredytów są wyższe niż 50% ich miesięcznych dochodów (teraz takie osoby są odsyłane z banków z kwitkiem).
Wracają tzw. pożyczki na dowód czyli udzielanie kredytów do określonej wysokości według uproszczonej procedury bez sprawdzania zdolności kredytowej, zwłaszcza dla klientów bankowi znanych, czyli mających w tym banku rachunek rozliczeniowy.
Ta uproszczona procedura to rezygnacja z dostarczania przez kredytobiorcę zaświadczeń o swoich dochodach i poprzestanie tylko na jego oświadczeniach, co powoduje, że taki kredyt załatwiany jest w banku przez 15 minut.
Formuła uproszczona ma być stosowana do kredytów na zakupy ratalne do wysokości 4 krotności średniego wynagrodzenia w przedsiębiorstwach czyli obecnie do około 18 tysięcy złotych.
Zdecydowanie podniesiono limity dla pozostałych kredytów udzielanych w uproszczonej procedurze dla klientów znanych bankowi. Jeżeli klient współpracuje z bankiem przez 6 miesięcy będzie mógł pożyczyć do 6-krotności średniej płacy w przedsiębiorstwach, a jeżeli rok i dłużej to do 12 takich średnich .
Ba nawet klient nieznany bankowi, a więc nie mający w tym banku rachunku będzie mógł pożyczyć 1 krotność średniej płacy w przedsiębiorstwach.
4. Żeby było jasne nie mam nic przeciwko rozszerzaniu akcji kredytowej przez banki komercyjne, co więcej w rozwiniętych gospodarkach kredyt stanowi znaczące źródło finansowania popytu, ale ta decyzja KNF, podjęta zresztą wbrew jej kierownictwu, wygląda na mocno nieprzemyślaną .
Do tej pory jako jeden z ważnych czynników nie występowania w Polsce kryzysu gospodarczego wymieniano stabilność systemu bankowego, który właśnie rekomendacjami KNF był zmuszany do odpowiedzialnego prowadzenia akcji kredytowej.
Czyżbyśmy teraz lekkomyślnie mieli z tego rezygnować tylko dlatego, że ekipie Tuska ziemia zaczyna się palić pod stopami?