Czas zmiany na świecie
Warto zrobić więcej, by zapewnić Unii Europejskiej bardziej zrównoważony rozwój gospodarczy, by ratować europejską klasę średnią oraz europejskie małe i średnie firmy handlowe i produkcyjne. Wielkich koncernów nie trzeba zabijać, tak jak groźnych drapieżników, tylko je okiełznać. Są tak potężne, że może to zrobić tylko państwo.
Demokraci, którzy mają większość w Kongresie USA, nie mają interesu politycznego, by szybko poprzeć republikański plan wspieranie systemu finansowego 700 mld dolarów na koszt przyszłych pokoleń Amerykanów.
Im gorzej w najbliższych tygodniach będzie wyglądała amerykańska gospodarka pod rządami republikanów, tym większe szanse na elekcję na początku listopada 2008 r. ma Obama, kandydat Demokratów.
W USA i na całym świecie idzie czas zmian.
Załamanie amerykańskiej gospodarki w wynik globalnej liberalnej deregulacji spowoduje te zmiany.
Jakby powiedział Stefan Kisielewski: "To nie kryzys, to rezultat".
Co prawda Kisiel miał na myśli efekty gospodarki komunistycznej. Ale okazuje się, że w przypadku USA pasuje to również do gospodarki liberalnej.
Śledząc trendy można było przewidzieć, że liberalizm źle skończy się dla klas niższej i średniej w USA. Choć nie było to łatwe.
Niektórzy liberałowie czarowali, że miejsca pracy powstaną w usługach, że jeszcze nie wiemy, jakie usługi będą w przyszłości potrzebne.
A tu masz babo placek. Po 20 latach od demontażu komunizmu, który przegrał rywalizację gospodarczą z kapitalizmem, okazuje się, że liberalizm zaprowadził USA w ślepą uliczkę.
Ciekawe, jakie rozwiązanie zastosuje Obama. Najprawdopodobniej będzie to protekcjonizm i ochrona amerykańskiego rynku pracy.
Takie same rozwiązani w Polsce proponuje Klub Gepardów Biznesu.
Ochrona miejsc pracy i klasy średniej w naszym kraju wymaga administracyjnego powstrzymania ekspansji sieci supermarketów. Jedno miejsce pracy w supermarkecie oznacza bowiem utratę kilku miejsc pracy w małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych.
Ponadnarodowe koncerny produkcyjne jeszcze nam nie szkodzą, bo tworzą u nas miejsca pracy, gdyż płace są u nas niskie.
Zderegulowany liberalizm prowadzi prostą drogą do oligarchizacji gospodarki, niszczy klasę średnią, niezależnych przedsiębiorców małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych.
Wielkich koncernów nie trzeba zabijać, tak jak groźnych drapieżników, tylko je okiełznać. Są tak potężne, że może to zrobić tylko państwo.
W naszym przypadku najlepiej decyzje podjąć na szczeblu Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Na szczęście pracują tam ludzie, którzy dostrzegają niebezpieczeństwo ekspansji koncernów handlowych i produkcyjnych. Wdrażają przepisy antymonopolowe i przeciwdziałające nieuczciwej konkurencji.
W tym zakresie trzeba zrobić więcej, by zapewnić Unii Europejskiej bardziej zrównoważony rozwój gospodarczy, by ratować europejską klasę średnią oraz europejskie małe i średnie firmy handlowe i produkcyjne.
Pilną rzeczą jest wydanie dyrektywy o zakazie handlu w niedziele i święta w całej Unii Europejskiej. Taki zakaz sprzyja interesom małych i średnich firm handlowych i produkcyjnych, bo uderza w ich najgroźniejszych przeciwników – sieci supermarketów. Jest też korzystny dla pracowników handlu, którzy też mają prawo do wypoczynku w niedziele i święta.
Zakaz handlu w niedziele i święta obowiązuje już m.in. we Francji i Niemczech, najważniejszych krajach UE. Rozszerzenie go na cały obszar naszej wspólnoty nie powinno być trudne.
Sojusznika w tej sprawie znajdziemy w prawdziwej europejskiej lewicy, która wspiera pracowników i związki zawodowe.
Jerzy Krajewski