Nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji
"Teraz uwaga inwestorów skupia się na innych rzeczach, które pozwalają określić im ryzyko. Jak stopy procentowe, inflacja, deficyt na ruchnku obrotów bieżących czy zadłużenie kraju wobec banków zagranicznych. I pod tymi względami już nie odbiegamy od Węgier tak znacząco", mówi Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch ds. Europy Środkowej i Wschodniej.
Dla Gazety: Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch ds Europy Środkowej i Wschodniej.
– Zachownie inwestorów można zrozumieć. W większości instytucji finansowych Polska jest w jednym pakiecie z Węgrami. Z różnych powdów. Do tej pory forint i złoty zachowywały się podobnie, choć fundamenty gopodarcze tych dwóch krajów rózniły się znacząco. Tyle że teraz inwestorzy już nie patrzą na wzorst PKB, bo zakładają, że nadchodzi globalna recesja gospodarcza, a to oznacza, że tego wzrostu wktótce nie będzie już nigdzie.
Niechęć do ryzyka wśród inwestorów jest ogromna, bo oni sparzyli się już na rozwiniętych rynkach. Teraz ich uwaga skupia się teraz na innych rzeczach, które pozwalają określić im ryzyko. Jak stopy procentowe, inflacja, deficyt na ruchnku obrotów bieżących czy zadłużenie kraju wobec banków zagranicznych. I pod tymi względami już nie odbiegamy od Węgier tak znacząco.
Nastawienie inwestorów wobec rynków wschodzących szybko się pogarsza, więc władze powinny zrobić wszystko, żeby poprawić ich zaufanie. – Węgry działają dużo szybciej, bo mają za sobą kilka kryzysów i wiedzą, że trzeba szybko przygotować się na negatywny scenariusz. Dlatego renegocjują teraz swoją umowę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i zawarły precedensowe porozumienie z Europejskim Bankiem Centralnym, który po raz pierwszy pomaga krajowi nienalężacemu do strefy euro. Tymczasem w Polsce dominuje inne myślenie, bo nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji. Wydaje nam się, że kryzys nas ominie. Być może tak będzie, ale należy przygotować się na różne scenariusze.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
Więcej na ten temat:
Kiedy zbankrutuje nasze państwo?