Tajne pożyczki dla globalbanków
Amerykańscy komentatorzy i blogerzy żyją treścią jednej z ostatnich analiz Bloomberga. Agencja podała – z kwotami, datami, wykresami – zestawienie tajnych pożyczek, które instytucje finansowe zaciągnęły w amerykańskim banku centralnym od sierpnia 2007 do kwietnia 2010 roku. Łączna wartość niejawnego "bailoutu" to aż 1,2 biliona dolarów. Jest o czym rozmawiać.
Amerykański bank Morgan Stanley był największym odbiorcą niejawnych programów pomocowych Fed
Amerykański bank Morgan Stanley był największym odbiorcą niejawnych programów pomocowych Fed /AFP
Pieniądze te trafiały do największych amerykańskich i zagranicznych podmiotów. Choć z zasady Fed pożycza pieniądze na wyższy procent niż banki pożyczają między sobą, wiele ratunkowych transz oprocentowanych na absolutnie preferencyjnych zasadach. Na przykład Bank of America pożyczył 15 miliardów dolarów na… 1,1 procent!
Najwięcej brali najwięksi: Morgan Stanley, Citigroup Inc., Bank of America Corp., szkocki: Royal Bank of Scotland Group Plc, State Street Corp., szwajcarski UBS AG, a także Goldman Sachs Group Inc., JPMorgan Chase & Co., Deutsche Bank AG, brytyjski Barclays Plc, Merrill Lynch & Co. Inc., Credit Suisse Group AG, Dexia S.A., Wachovia Corp., Lehman Brothers Holdings Inc. i inni. Całą listę pożyczkobiorców z kwotami i oznaczeniem czasu, kiedy ich zadłużenie było szczytowe, opublikował w interaktywnej grafice portal Bloomberga.
Przypomnijmy, że amerykańskie instytucje dostały od rządu oficjalne wsparcie. W październiku 2008 roku rozpoczął się – zaakceptowany przez Kongres – warty 700 miliardów dolarów tzw. bailout bankowy. Była to seria zastrzyków pieniężnych, kierowanych do instytucji rynku finansowego zagrożonych utratą płynności. Ten oficjalny bailout nazwany został TARP, czyli Troubled Assets Relief Programme. Środki rządowe miały posłużyć do wykupienia od banków "toksycznych" aktywów, ale prawie w całości przeznaczone zostały na pożyczki dla banków i firm ubezpieczeniowych.
Już co do TARP ekonomiści i komentatorzy byli podzieleni. Nobliści tacy jak Paul Krugman i Joseph Stiglitz przekonywali o tym, że Ben Bernanke i Kongres ratują amerykańską gospodarkę pompując w nią pieniądze. Gary Becker sprzeciwiał się zwiększaniu podaży pieniądza i w efekcie dewaluowaniu dolara. Amerykańki Fed musiał wielokrotnie rozliczać się z TARP i przekonywać, że na pożyczkach nie tracili podatnicy. Z danych podanych przez Associated Press, opublikowanych pod koniec 2010 roku wynikało, że do tego czasu rząd amerykański zarobił około 35 miliardów dolarów na programie (dane spłynęły po sprzedaży ostatnich, należących do rządu udziałów w Citigroup).
Informacje, które podał w swym zestawieniu Bloomberg sprawiają, iż wszystkie dotychczasowe dyskusje o pompowaniu pieniędzy w gospodarkę, stały się nieistotne. Czym jest bowiem 700-miliardowy bailout wobec kwoty 1,2 biliona dolarów, którą w ciągu dwóch i pół roku Fed rozdysponował między te same instytucje, które korzystały też z oficjalnej pomocy? Za tę kwotę można by wykupić dziś kredyty wszystkich spóźniających się z płaceniem kredytów Amerykanów.
Skąd przyszły dane?
Informacje o instytucjach korzystających z innych niż TARP programów pomocowych banku centralnego pozostawały niejawne. Fed odmawiał ujawniania dokumentów identyfikujących firmy finansowe, które mogłyby upaść, gdyby nie jego akcja ratunkowa. Z wnioskiem o uzyskanie tych dokumentów wystąpiła do Fed między innymi agencja informacyjna Bloomberg. Odmówiono. Fed powoływał się na przepis, który pozwala agencjom federalnym nie ujawniać "tajemnic handlowych, bądź uprzywilejowanych lub poufnych informacji finansowych albo handlowych uzyskanych od osób prywatnych".
Agencja Bloomberg poszła więc do sądu, argumentując, że ma prawo do informacji na podstawie "Ustawy o swobodzie dostępu do informacji" (Freedom of Information Act). W marcu 2010 roku zapadł wyrok, który zobowiązał Fed do publikacji dokumentów. W 2011 roku apelację banków i Fed odrzucił Sąd Najwyższy i wyznaczył Benowi Bernanke pięć dni na ujawnienie dokumentów. Dziennikarze Bloomberga rozpoczęli wkrótce pracę nad 29 346 stronami dokumentów uzyskanych na podstawie "Ustawy o swobodzie dostępu do informacji". Przeanalizowali 21 tysięcy transakcji i opublikowali raport, który po raz pierwszy pokazuje, jak głęboko życie gigantów świata finansowego zależne było od pieniędzy podatników.
Tymczasem w amerykańskim Kongresie toczyły się prace nad tzw. ustawą Dodda i Franka. W lipcu 2010 roku podpisał ją Barack Obama. Ustawa wprowadza nowe regulacje do amerykańskiego systemu finansowego i między innymi zobowiązuje Fed do ujawniania danych pożyczkobiorców.
Słabość Amerykanów
Co wynika z analiz Bloomberga? 1,2 bilionów dolarów to więcej niż cały deficyt budżetowy w 2008 roku. To trzykrotność tego deficytu. To również więcej niż wszystkie zarobki ubezpieczonych w Stanach Zjednoczonych banków w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Dziesiątka największych uczestników TARP dostała łącznie 160 miliardów dolarów. W ramach niejawnych pożyczek prawie 200 miliardów dolarów dostały zaledwie dwa pierwsze na liście podmioty (Morgan Stanley dostał łącznie aż 107,3 miliarda dolarów, Citigroup wzięło 99,5 miliarda). Trzecim największym pożyczkobiorcą okazał się Bank of America (teraz ma inwestować w niego Warren Buffet ze swoim funduszem). W sumie trzy banki w ramach siedmiu różnych programów pomocowych, pożyczyły od podatników 298,2 miliardy dolarów. Ta suma stanowi trzykrotność oficjalnych pożyczek, które uzyskały od Departamentu Skarbu. A przecież jeszcze w 2006 roku Citigroup i Bank of America były największymi amerykańskimi bankami. Dzięki dobrej koniunkturze w nieruchomościach, osiągnęły 104 miliardów dolarów zysku.
Tabela Bloomberga pokazuje jak kryzys zakażał jeden bank po drugim. Szczyt zapożyczenia francuskiego Societe Generale przypadł na maj 2008 roku (17,4 miliarda euro), kilka miesiące po tym, jak prawie 5 miliardów euro zdefraudował jego makler Jerome Kerviel. Morgana Stanley zapożyczył się najmocniej cztery miesiące później, po upadku Lehman Brothers. Citigroup brało najwięcej w styczniu 2009 r., czyli wtedy, kiedy na potęgę korzystały z programów pomocowych 43 inne banki. W lutym i marcu 2010 zapożyczyło się jednocześnie szesnaście innych banków.
Pożyczki dla świata
Pożyczki nie dotyczyły tylko podmiotów amerykańskich. Niemal połowę z 30 największych pożyczkobiorców Fed, stanowią firmy europejskie. Zaliczają się do nich: Royal Bank of Scotland Pls (Edynburg), który dostał 84,5 miliarda dolarów, a także szwajcarski bank UBS AG (UBSN), który dostał 77,2 miliarda. Niemiecki Hypo Real Estate Holding AG pożyczył 28,7 miliardów.
Wśród największych pożyczkobiorców jest także Dexia S.A. (DEXB), największy belgijski bank, a także Societe Generale SA, z siedzibą w Paryżu.
Fed: Nic na tym nie straciliśmy
Fed tłumaczy dziś, że nie odnotował strat na żadnym z programów pomocowych, które prowadził. Raport pracowników Banku Rezerwy Federalnej Nowego Jorku z lutego 2011 roku podaje, że zarobił na pożyczkach 13 miliardów dolarów (odsetki i prowizje), licząc od sierpnia 2007 do grudnia 2009.
– Stworzyliśmy nasze programy pomocowe z dwóch przyczyn: by efektywnie zmniejszać kryzys oraz minimalizować ryzyko finansowe dla amerykańskich podatników – mówił James Clouse, wicedyrektor z waszyngtońskiego Fed. – Niemal wszystkie nasze ratunkowe programy zostały już zamknięte. Nie ryzykowaliśmy i nie oczekujemy żadnych strat – dodawał.
W debacie nad tajnymi pożyczkami, obrońcy polityki banku centralnego podnoszą wciąż, iż programy pomocowe Bena Bernanke uratowały Amerykę przed prawdziwą zapaścią. Podczas recesji, którą odwołano w połowie 2009 roku, amerykański PKB w sumie skurczył się o ponad 5 procent, ale to nic w stosunku do 27-procentowgo spadku PKB między sierpniem 1929 r., a marcem 1933 roku. Fed atakują ci, którzy myślą przez pryzmat kieszeni podatnika.
Znany amerykański portal gospodarczy RealClearMarkets.com atakował politykę banku centralnego i Departamentu Skarbu, wskazując, że Goldman Sachs płacił 1 procent odsetek, podczas gdy przeciętnemu podatnikowi, który nie zdążał spłacać kart kredytowych z powodu problemów z kredytem hipotecznym, odsetki rosły do 25 proc.
Komentatorzy zauważają też, że sam Fed ponosił olbrzymie ryzyko, udzielając kredytów pod mało wiarygodny zastaw. W większości przypadków żądał pod zastaw papierów wartościowych skarbu państwa lub obligacji hipotecznych. Gdy kryzys pogłębiał się, Fed godził się nawet na śmieciowe papiery wartościowe i akcje.
Morgan Stanley pożyczył od Fed 61,3 miliardy dolarów we wrześniu 2008 r., zabezpieczając się kwotą 66,5 miliardów w papierach, które uwzględniały: 21,5 miliardów w akcjach, 6,68 miliardów w obligacjach śmieciowych i 19,5 miliarda w aktywach o nieznanym rartingu.
– To była zdolność do pożyczania wbrew wszystkim zasadom – mówi Robert Eisenbeis, były dyrektor badań w oddziale Fed w Atlancie.
Wielcy kłamcy
W trakcie gdy dziennikarze dochodzili prawdy o beneficjentach tajnych pożyczek, Jamie Dimon, szef JPMorgan wyznał w liście do udziałowców, iż jego bank uniknął korzystania z wielu programów rządowych. Dimon stwierdził, że do jednego z programów – TAF (Term Auction Facility) – przystąpił "na prośbę Fed, żeby pomóc zmotywować innych do korzystania z systemu".
Po publikacji danych Bloomberga wiadomo już, że to kłamstwo. JPMorgan zaciągnął pierwszą pożyczkę w maju 2008 roku, a potem korzystał z następnych transz pomocy. Łącznie zadłużył się w Fed na 48 miliardów dolarów, również w 2009 roku.
Wielu komentatorów wskazuje, że niektóre banki mogły korzystać z programu, żeby maksymalizować zyski. Pożyczki Fed okazywały się bowiem często najtańszym źródłem pieniądza, w dodatku operacje te były utajnione.
Wielu komentatorów zastanawia się teraz ile najważniejszych osób w państwie było świadomych procederu. Czy wiedział o tym Barack Obama? Politykę tę rozliczą być może w 2012 roku podatnicy, idąc do wyborów w Stanach Zjednoczonych. Wielu z nich musiało ogłaszać upadłość swoich firm, podczas gdy instytucje finansowe, które wprowadziły rynki w drżenie, ratowały lub czerpały profity z poduszki powietrznej, którą dostały od Waszyngtonu.
Oprac. Katarzyna Kozłowska