Z ekstrapolacji wynika, że banki spółdzielcze prowadzą ponad 4 mln kont osobistych
Portal Bankier.pl opublikował raport o liczbie rachunków oszczednościowo-kredytowych w Polsce. Nie uwzględnia on sektora BS, bo nikt nie wie, ile dokładnie ROR-ów prowadzą banki spółdzielcze. Z danych Instytutu Bankowości Spółdzielczej wynika, że BS mogą prowadzić nawet ponad 4 mln ROR-ów. |
Raport Bankiera.pl publikujemy niżej. Z sektora BS są w nim tylko dane z Banku Polskiej Spółdzielczości SA, gdzie między końcem I kwartału 2006 r., a końcem I kwartału 2007 r. liczba ROR-ów wzrosła o 0,65 proc. (211 sztuk) do 34 449.
Instytutu Bankowości Spółdzielczej próbuje ustalić, ile jest kont osobistych w bankach spółdzielczych. Pytanie o to było w ankietach na Konkurs Gepardy Biznesu 2007, które w lutym 2007 r. wysłaliśmy do 584 banków spółdzielczych. W ciągu następnych 4 miesięcy otrzymaliśmy tylko 31 odpowiedzi z banków dużych (ale nie największych), średnich i małych.
Te 31 banków spółdzielczych w końcu 2006 r. prowadziło łącznie 214 064 ROR-y. Jeżeli ten wynik ekstrapolujemy na cały sektor przez proporcje, wyjdzie, że w 584 bankach spółdzielczych w końcu 2006 r. było ponad 4 miliony kont osobistych.
W wielu bankach spółdzielczych ich liczba dynamicznie rośnie (szczegóły opublikujemy wkrótce). Sektor BS ma się więc czym pochwalić, ale nikt o tym nie wie. A informacja, że banki spółdzielcze prowadzą 4 mln ROR-ów to jest ważna wiadomość. W tej perspektywie wyjaśnia się, że z ubankowieniem wsi i małych miast nie jest tak źle. Wtedy raport Bankiera.pl zatytułowany byłby "Banki prowadzą prawie 22 mln rachunków osobistych", a banki spółdzielcze byłyby w rankingu na drugim miejscu.
Jerzy Krajewski, dyrektor Instytutu Bankowości Spółdzielczej.
Raport Bankier.pl
Banki prowadzą prawie 18 mln rachunków osobistych
Z danych Bankier.pl wynika, że największe banki prowadzą blisko 18 milionów rachunków osobistych. Równocześnie coraz wyraźniej widać, że Polacy coraz rzadziej zakładają nowe konta. W pierwszym kwartale tego roku liczba rachunków prowadzona przez największe instytucje finansowe w Polsce wzrosła zaledwie o niecałe 1,3 procenta! To niepokojąca tendencja, która w przyszłości może mieć negatywny wpływ na rozwój gospodarczy naszego kraju.
Z usług banków korzysta niecałe 70 procent Polaków. Liczba posiadaczy ROR jest jednak mniejsza i wynosi ok. 60 procent. Niepokojące jest jednak to, że liczba osób będących poza zasięgiem systemu bankowego jest dość stała. Może to oznaczać, że uzyskanie poziomu ubankowienia krajów bardziej rozwiniętych jest w najbliższych latach niemożliwe i bez pomocy państwa będzie możliwe tylko i wyłącznie poprzez zmianę pokoleniową!
Najwięcej graczem na rynku jest PKO BP. Razem z internetowymi kontami Inteligo prowadzi ponad 6,12 mln rachunków. Jego pozycji nie zagrozi nawet przyszła fuzja Pekao SA i Banku BPH. Na drugim miejscu od lat pozostaje Pekao SA, który po połączeniu z trzecim BPH może prowadzić nawet 3,2 mln kont osobistych. Te dwie instytucje będą zatem w najbliższym czasie poza zasięgiem konkurentów. Znacznie ciekawiej wygląda walka o przyszłe trzecie, a obecnie czwarte miejsce. W tym momencie zajmuje je BZ WBK z wynikiem 1,13 mln kont. Wynik ten byłby już jednak inny, jeśli zsumować liczbę rachunków prowadzonych przez detaliczne instytucje BRE Banku, czyli mBank i MultiBank. Gdyby to zrobić, okazałoby się, że ta instytucja wdarłaby się na podium w ciągu niecałych siedmiu lat. Oczywiście, jeśli tylko założyć, że wszystkie prowadzone przez mBank rachunki są aktywne. Już od dawna problem ten jest podnoszony przez wielu analityków. Wiadomo bowiem, że na przykład takie banki jak Pekao SA, BZ WBK czy ING BSK systematycznie pozbywają się martwych rachunków, co ma potem wpływ na pozycję tych instytucji. Jak ważny jest to problem obrazuje sytuacja w Banku BISE czy Invest-Banku. W tym pierwszym, w wyniku przeglądu związanego ze sprzedażą tego banku ubyło ponad 40 proc. rachunków! W Invest-Banku było to ponad 13 proc. Można przyjąć, że problem martwych kont dotyczy tak naprawdę sporej części polskich banków, a co za tym idzie faktyczna liczba prowadzonych rachunków jest znacznie niższa, tym bardziej że część klientów może posiadać konto osobiste w więcej niż jednym banku. Dlatego należy się spodziewać, że w najbliższym czasie raczej nie uda się pokonać bariery 20 milionów rachunków osobistych.
Komentarz Michała Macierzyńskiego, analityka Bankier.pl
Patrząc na rodzimy rynek wyraźnie widać, że następuje szybka zmiana strategii banków, dostosowująca je do obecnej sytuacji. Część banków przestaje zachęcać do zakładania rachunków osobistych, a woli skupić się na udzielaniu kredytów gotówkowych i wydawaniu kart kredytowych. Consumer finance jest znacznie łatwiejszym i szybszym sposobem na zarabianie pieniędzy, w odróżnieniu od mozolnego budowanie kosztownych sieci oddziałów i bankomatów. Zamiast tego powstają placówki partnerskie, czy małe centra kredytowe. Nawet jeśli poszczególne banki intensywnie rozwijają sieć dystrybucji, to przede wszystkim po to, żeby sprzedawać produkty przynoszące wysokie marże. Nacisk na zdobywanie nowych rachunków jest już znacznie mniejszy. Inną sprawą jest to, że rynek po prostu w wielu segmentach się nasycił. Istniejący potencjał w postaci 40 procent Polaków bez rachunku bankowego jest w coraz większym stopniu iluzoryczny. Osoby te znacznie łatwiej namówić do zaciągnięcia kredytu gotówkowego, a nawet wyrobienia karty kredytowej, niż do założenia RORu. Inaczej nie można wytłumaczyć tak niskiej dynamiki wzrostu liczby konto osobistych, przy jednoczesnym niebywale bujnym rozwoju rynku consumer finance. Całej sytuacji nie pomaga też niechęć polityków do sektora bankowego. Jeśli kilka lat temu głównym powodem ich ataków było ich zdaniem zbyt małe zaangażowanie banków w udzielania kredytów rodzimym firmom, to od mniej więcej dwóch lat są to bardzo wysokie ceny usług bankowych, w tym również opłat za prowadzenie rachunków. Takie proste przedstawianie sprawy powoduje, że osoby, które nie mają konta bankowego utwierdzają się w przekonaniu, że nie jest im ono w ogóle potrzebne. Równocześnie jednak klienci ci nie rezygnują często na przykład z zaciągania kredytów. Problem w tym, że takie szybkie kredyty są nawet dwu lub trzykrotnie droższe niż na przykład linia kredytowa w koncie. Trzeba też pamiętać, że za taką nieodpowiedzialną krytykę polityków, traci też państwo. Koszt obrotu gotówkowego jest około dwa razy wyższy niż obrotu bezgotówkowego. Miliony rent, emerytur i zasiłków zamiast na konto bankowe, wypłacane jest bezpośrednio gotówką w kasach i na poczcie. W wielu przypadkach opłacałoby się, żeby to nawet państwo ponosiło koszty prowadzenia rachunków, na które przelewane byłyby te środki. Taki państwowy przymus posiadania konta nie jest wcale niczym wyjątkowym, o czym świadczy wymóg jego posiadania przez rolników, którzy chcą otrzymywać dopłaty rolne z UE. Nie ma najmniejszego powodu, dlaczego tak samo nie miałoby być z innymi świadczeniami wypłacanymi przez państwo. Jeśli nawet nie na konto bankowe to chociażby na przedpłaconą kartę płatniczą. W efekcie dobrze wpłynęłoby to na wskaźnik ubankowienia w Polsce, a jednocześnie przyczyniło się do cywilizacyjnego postępu naszego kraju.