Prosta droga do recesji
Trzeba chronić miejsca pracy, wspomagać najbiedniejszych i wspierać lokalny biznes: małe i średnie firmy, spółdzielnie, banki spółdzielcze i SKOK-i. Zaletą tych podmiotów jest to, że nie wywożą zysków za granice i nie zwalniają pochopnie ludzi z pracy. Warto też wstrzymać prywatyzację, bo wyceny firm są obecnie bardzo niskie.
Nasz kraj jest w pułapce trendów ekonomicznych, ideologicznych i systemowych. Nie uniknie recesji w końcu 2009 r. ani w 2010 r., a może również latach 2011-2012.
W takiej sytuacji pierwsze zadanie rządu: chronić miejsca pracy, podstawę bytu i godności ludzi, szczególnie młodych, którzy mają małe dzieci.
Drugie: wspomagać najbiedniejszych, na pewno nie zamrażać głodowych emerytur rolniczych.
Trzecie: wspierać lokalny biznes: małe i średnie firmy, spółdzielnie, SKOK-i i banki spółdzielcze. Zaletą tych podmiotów jest to, że nie wywożą zysków za granice i nie zwalniają pochopnie ludzi z pracy.
Rady dziennikarzy „Newsweeka” pokazują złą drogę.
Pierwsza rada, zwiększyć wydatki konsumpcyjne przez zwiększenie wybranych emerytur w marcu 2009 r. (ale rolnicze zamrozić). Zaraz jednak piszą, że sytuacja finansów publicznych jest zagrożona, trzeba więc ciąć wydatki budżetowe.
Ponadto już widzę, jak ci emeryci z miast, widząc, jaki mamy kryzys, rzuca się na zakupy. Moim zdaniem będą oszczędzać.
I sztandarowy pomysł liberałów, do grona których jeszcze niedawno sam siebie zaliczałem. Jak najszybciej prywatyzować, np. zakłady energetyczne. Nie ważne, że wyceny są niskie.
A skończy się tak, że zakłady energetyczne zostaną sprzedane tanio, a ich nowi właściciele odbiją sobie inwestycje z nawiązką, podwyższając ceny energii dla ludzi i firm. W następstwie tego sporo firm upadnie, zwiększy się bezrobocie, zmniejszą wpływy do ZUS i z podatków, a wzrosną wydatki z Funduszu Pracy.
Budżet państwa w szybkim tempie straci więc to, co zyska ze sprzedaży zakładów energetycznych. Rachunek ciągniony w okresie 10 lat będzie zdecydowanie niekorzystny dla naszego państwa – kilkanaście, a może więcej miliardów złotych w plecy.
Jako pierwszy w Polsce podliczyłem opłaty pobrane przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne od przyszłych, biednych emerytów. W 10 lat wyniosły ponad 10 mld zł. Po prostu rozbój w biały dzień zgodny prawem.
Jak twórcy reformy emerytalnej mogą dziś spojrzeć kilkunastu milionom Polaków w oczy, szczególnie, że OFE straciły kilkadziesiąt miliardów złotych na giełdzie???
Gdy znajdę czas, zrobię rachunek ciągniony efektów prywatyzacji banków komercyjnych w Polsce. Wyjdzie, że nasze państwo, na tej operacji w ciągu 15 lat jest kilkadziesiąt miliardów złotych do tyłu.
A dziś każda złotówka jest potrzebna.
Moje rady z planu antykryzysowego są bardziej konkretne. Przed wszystkim trzeba ratować miejsca pracy w Polsce.
Poniżej są propozycje z końca września 2008 r., gdy jako jeden z pierwszych ostrzegałem przed globalnym krachem gospodarczym.
Rady dla parlamentu:
1. Trzeba uchwalić ustawę, która od 1 stycznia 2009 r. przeniesie aktywa obowiązkowo ubezpieczonych z Powszechnych Towarzystw Emerytalnych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wraz z zapisami na indywidualnych kontach emerytalnych i zakazać ZUS-owi inwestowania pieniędzy w akcje i inne ryzykowane papiery. Obowiązkowe składki powinny być inwestowane tylko w skarbowe papiery wartościowe. Warto wprowadzić pięcioletnie moratorium na sprzedaż akcji, które byłyby przejęte przez ZUS z otwartymi funduszami emerytalnymi. Fundusze emerytalne tworzą bowiem sztuczny popyt na akcje. Ponadto PTE zdzierają za wysokie opłaty z przyszłych emerytów – 7 proc. prowizji za inwestowani w obligacje to stanowczo za dużo.
2. Trzeba jak najszybciej wprowadzić ustawowo 5-letnie moratorium na wydawanie zezwoleń na budowę sklepów o powierzchni większej niż 600 metrów kwadratowych. Jedno miejsce pracy w supermarkecie oznacza bowiem utratę kilku miejsc pracy w małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych.
3. Trzeba jak najszybciej rozszerzyć ustawowy zakaz handlu w 12 świąt na wszystkie niedziele i święta, gdyż szkodzić to będzie najbardziej supermarketów, które niszczą miejsca pracy w małych i średnich firmach handlowych i produkcyjnych.
4. Trzeba mocno przemyśleć projekt prywatyzacji służby zdrowia. Prywatna służba zdrowia w USA jest najdroższa na świecie, a wcale nie bardziej efektywna niż państwowa np. w Wielkiej Brytanii.
Rady dla rządu:
1. Trzeba jak najszybciej wycofać się z organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2012, bo dołożymy do ich organizacji miliardy złotych. Jak są chętni Włosi, niech oni je zrobią.
2. Trzeba jak najszybciej na 5 lat wstrzymać budowę sieci autostrad, bo to bardzo drogie rozwiązanie. Nie wypada byśmy je budowali na kredyt na koszt naszych wnuków, nie pytając ich o zgodę na zaciąganie długów w ich imieniu.
3. Trzeba natychmiast zerwać negocjacje z Eureko w sprawie PZU. Niech Eureko, zgodnie z umową, idzie do polskiego sądu.
4. Trzeba natychmiast wstrzymać prywatyzację BGŻ i BOŚ. Ceny ich akcji będą teraz niskie. Gdy wyceny banków spadną, warto pomyśleć o odkupieniu akcji BGŻ od zagranicznych akcjonariuszy.
5. Trzeba odwlec o przynajmniej 10 lat wprowadzenie euro w Polsce. Złoty pomoże manewrować, gdy przyjdzie wielki kryzys.
Rady dla Komisji Nadzoru Finansowego:
1. Trzeba wprowadzić zakaz udzielania przez banki kredytów hipotecznych, jeżeli potencjalny klient ma mniej niż 50 proc. wkładu własnego na koncie w banku.
2. Trzeba wprowadzić zakaz wydawania kart kredowych przez banki i inne instytucje osobom, które mają dochody niższe niż 3 tys. zł netto na osobę w rodzinie.
3. Trzeba zawiesić na 5 lat handel wszelkimi derywatami na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
Obecnie dodałbym radę: Trzeba wstrzymać całą prywatyzację, bo wyceny firm są obecnie niskie.
Rozmawiałem dziś, 17 listopada 2008 r., z Miłoszem Węglewskim, współautorem artykułu w „Newsweeku”. Znamy się od 1989 r., gdy wspólnie pracowaliśmy w „Gazecie Bankowej”. Prywatnie on również uważa, że prywatyzacja teraz to niedobry pomysł, bo wyceny są niskie. W tygodniku podpisał się jednak pod innymi radami, że trzeba prywatyzować.
Media w dalszym ciągu idą bowiem liberalnym kursem. Przekonanie ich do zmian zabierze dużo czasu.
Podobnie jest z politykami i ekonomistami.
Nasz kraj zmierza prostą drogą do katastrofy. Głosy rozsądku nawet nie przebijają się do opinii publicznej, bo media trzymane są twardą ręką. O 10 mld zł opłat pobranych przez PTE ludzie w dalszym ciągu nie wiedzą.
Dziennikarz piszą co innego niż myślą.
Dobrze, że zaczęli dostrzegać nadciągający kryzys. W końcu września 2008 r., gdy przed nim ostrzegałem, nie wierzyli.
Podobnie jak politycy, myśleli, że samymi zaklęciami „ kryzysu nie ma i nie będzie” odpędzą zagrożenie.
A przecież mamy do czynienia z tak potężnymi siłami ekonomicznym, że żadne gusła nic nie pomogą.
Potrzebne są nieschematyczne działania.
Polskich rząd i elity polityczne nie są ideologicznie i mentalnie gotowe na zmiany.
Recesja będzię więc głębsza niż mogłaby być, a bezrobocie i bieda większe.
Jerzy Krajewski
Więcej na ten temat:
Tesco obniży zyski polskich firm
Grozi nam katastrofa finansowa
Nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji
Kiedy zbankrutuje nasze państwo?
W USA nie ma małych prywatnych sklepów
Jeronimo Martins przejmie 210 sklepów Plusa
Jeronimo Martins – najgroźniejszy przeciwnik
Zakaz handlu w niedziele i święta w całej UE
Waltonowie – najbogatsza rodzina świata
Stany Zjednoczone Socjalistycznej Ameryki
Wal-Mart najcenniejszą marką świata
Amerykański rząd przejmie kontrolę nad AIG
Protekcjonizm w UE to normalność
Supermarkety licencjonowane jak telewizje
Supermarkety zamieniają wolnych ludzi w niewolników
Założenia ustawy o zrównoważonym rozwoju handlu
"Rzeczpospolia" broni interesów wielkich sieci supermarketów
Nikt nie bronił interesów małych i średnich firm
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie hipermarketów
Prezydent Portugalii otworzy tysięczną Biedronkę
Przykład PR wielkich sieci handlowych