Banki służb specjalnych
"Podobno trzeba opcje „unieważnić”. A w jakim to trybie prawnym? W drodze ustawy unieważnimy niektóre umowy cywilno-prawne? ", pyta Robert Gwiazdowski na swoim blogu.
Dwa lata temu kontrwywiad wojskowy zajmował się rąbanką. Pisałem o tym tu:
(http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=22)
Dziś ma się zająć „opcjami”. Tak przynajmniej usłyszałem w jednej z radiowych audycji z ust prominentnego polityka.
Paru hazardzistów zajmujących stanowiska dyrektorów finansowych kilku firm państwowych lub firm należących do znanych „inwestorów” i „biznesmenów”, zamiast przehulać pieniądze zarobione na ogólnym wzroście gospodarczym w kasynie obstawiając „czerwone-czarne”, zainwestowało na dynamicznym rynku finansowym i obstawiało „wzrośnie-spadnie” kurs złotego.
Owszem, banki zachowały się nie elegancko, a teraz pociągają nosem i robią zdziwiona minę, że nie niby wiedzą skąd ten nieprzyjemny zapach. Parę banków nie chce się pochwalić swoimi „inwestycjami”.
Luźne stowarzyszenie pod szumną nazwą Związek Banków Polskich nie może więc zająć oficjalnego stanowiska, bo nie wie, co niektóre banki mają w poszczególnych pozycjach bilansowych.
Podobnie jak Minister Finansów nie wie pewnie do końca, co jest w budżecie MON w pozycji „centralne wsparcie”.
A jako że „na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą”, to nasi rodzimi hazardziści wołają służby specjalne na pomoc, żeby im sejfy w kasynach pootwierały.
Owszem bankom nie należy dawać pieniędzy. Ale nie należy im ich też zabierać. To, że niektóre banki (a dokładniej „mamusie” naszych banków) „inwestowały” w fundusze Madoffa, jest takim samym ryzykiem jak to, że niektóre spółki „inwestowały” w opcje.
Były takie, które w ogóle nie prowadziły kontraktów walutowych, a opcje kupowały. Obstawiam dolary przeciwko orzechom, że wiele z nich w 2007 roku na tych opcjach zarobiło. Niektóre może nawet więcej niż straciło w 2008. A te, które straciły na opcjach pewnie jeszcze więcej straciły na działalności operacyjnej – skoro pozatrudniały hazardzistów jako zarządzających, a teraz chcą te straty przykryć aferą opcyjną.
Podobno trzeba opcje „unieważnić”. A w jakim to, przepraszam, trybie prawnym? W drodze ustawy unieważnimy niektóre umowy cywilno-prawne?
Marksistowska sprawiedliwość dziejowa nakazywałaby zrewanżować się bankom za rok 1989!
Wtedy to słynna ustawa o szczególnym uregulowaniu stosunków kredytowych potraktowała banki jak święte krowy kosztem setek tysięcy ich klientów.
Ale wówczas Trybunał Konstytucyjny nie wydawał jeszcze ostatecznych wyroków. Sejm mógł je „odrzucić” kwalifikowaną większością głosów.
Bo że tamta ustawa naruszała Konstytucje – nie ulegało dla mnie najmniejszych wątpliwości. A to, że wówczas złamano Konstytucję na korzyść banków, nie jest żadnym usprawiedliwieniem, żeby ją teraz znowu łamać, tym razem na korzyść ich niektórych klientów.
Dziś, na szczęście, wyroki Trybunału Konstytucyjnego (choć nie ze wszystkimi się zgadzam) nie są już „odrzucane” w drodze sejmowego głosowania. Więc może dlatego alternatywą dla jakiejś ustawy „unieważniającej” opcje mogą być „służby specjalne”. Bo jak one poproszą paru prezesów banków na przesłuchanie, a telewizja to zrelacjonuje on line, to może inni prezesi, już bez żadnej ustawy, te opcje sami „unieważnią” – a przynajmniej niektóre.
źródło: www.bankier.pl
Cały tekst Roberta Gwiadowskiego
Więcej na ten temat:
Opcje walutowe można unieważnić w sądzie
PSL: opcje walutowe do kasacji
Spółka Jakubasa straciła 160 mln zł
Bank Millennium ws. Waldemar Pawlak
Firmy chcą walczyć o odszkodowania
10 mld zł strat szacuje "Parkiet"
Instytut Lokalnego Biznesu wzywa do bojkotu wystawców opcji walutowych
Jak zagraniczne banki ograły polskie firmy
Pistolet przy głowie polskich firm