Jedna z najważniejszych batalii w historii III RP
PiS i partia PJN już zdecydowanie stanęli po stronie właścicieli PTE, broniąc ich przed rządową próbą zmniejszenia składek do OFE. SLD prawdopodobnie jeszcze targuje się z właścicielami PTE. Również postawa prezydenta Bronisława Komorowskiego jest niepewna. To Tusk staje się polskim Orbanem.
PiS w spocie telewizyjnym atakuje rząd i broni interesów właścicieli PTE – ponadnarodowych banków, firm i instytucji finansowych.
Projekt zmiany ustawy, który proponuje PiS, nie przewiduje zachęty do powrotu z OFE do ZUS, jak na Węgrzech. Daje jedynie możliwość wyboru wysokości składki do OFE od 2 proc. do 7,3 proc. przy podpisywaniu umowy z OFE lub zmianie OFE.
Projekt zmiany ustawy, który proponuje PiS jest pod adresem:
http://www.projektpis.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=91&Itemid=174
To za mało, by znacznie zmniejszyć wpłaty do OFE, by ratować finanse publiczne.
Tak to skomentował ktoś, kto podpisuje się "nikt" na forum www.rp.pl:
Warto się zapoznać z projektem PIS.
– tylko nowi dla systemu, podejmujący po raz pierwszy pracę, mają prawo odmówić uczestniczenia w OFE.
– ci którzy są już w systemie, mogą tylko regulować wysokość składki przekazywanej do OFE od 2% do 7.3%. Nie mogą zrezygnować z OFE .
Medialnie PIS mówi trochę inaczej. Jednym słowem: Oszukali !
Jarosław Kaczyński nie będzie więc polskim Wiktorem Orbanem.
Jarosław Kaczyński nie chce narażać się międzynarodowym koncernom finansowym, choć publicznie cały czas głosi, że szkodzą one Polakom.
Dlaczego nie chce walczyć z właścicielami PTE?
Wydaje się, że jedną z przyczyn jest proamerykańskie stanowisko Jarosława Kaczyńskiego.
Sam długo nie wiedziałem, że to z USA wyszła koncepcja wprowadzenia OFE w średniozamożnych krajach Europy Wschodniej i Ameryce Południowej, dająca olbrzymie zarobki właścicielom PTE.
Jarosław Kaczyński pewnie to wiedział.
To pomaga zrozumieć, dlaczego PiS, gdy był u władzy w latach 2005-2007 nie zrobił nic, by obniżyć opłaty pobierane przez PTE czy zmniejszyć wpłaty do OFE.
Już jesienią 2008 r. w tekście pt. "Politycy są inteligentni, a ludność głupia", domyślałem się, że PiS robił to dla pieniędzy, bo liczył na wsparcie finansowe właścicieli PTE.
Napisałem tak:
Na jednym z blogów internauta zapytał mnie, czy przypadkiem, z całym szacunkiem, ludzie z PiS nie są za głupi po prostu? Mnie ciągle zastanawia czemu pewnych rzeczy nie da się zrobić, jak chociażby właśnie ukrócić prowizję PTE. Może oni nie zdają sobie z tego sprawy?
Odpowiedziałem mu tak: Polską rządzi kilku ludzi. Bossem PiS jest Jarosław Kaczyński. Jest wyjątkowo bystry i bezwzględny. Reszta to chłopcy na posyłki. "Zadanie wykonane", powiedział do brata Lech Kaczyński, prezydent RP po zwycięstwie w wyborach prezydenckich.
Jak żołnierze narażą się bossowi, kończą marnie, jak Ludwik Dorn czy Marek Jurek. "Kto to jest Marek Jurek", zapytał Jarosław Kaczyński, kilka tygodni po tym jak przestał być on marszałkiem Sejmu.
Myślę, że Jarosław Kaczyński, mimo że nie ma konta bankowego, świetnie orientuje się, gdzie są konfitury w gospodarce, i kto tam podejmuje decyzje. Chce nadal być jednym z głównych rozgrywających w polityce, więc nie będzie narażał się wielkiemu kapitałowi. Wie, że o sukcesie w polityce decydują pieniądze i media.
Dopiero w tym roku, dzięki dociekliwości prof. Leokadii Oręziak, dowiedziałem się, że wprowadzenie OFE w średniozamożnych krajach Europy Wschodniej i Ameryce Południowej wymyśli Amerykanie, rządzący w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, Banku Światowym i USAID, by dać zarobić swoim kumplom z ponadnarodowych banków i firm ubezpieczeniowych.
PiS to partia, która od lat stawia na sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i ich przyjaciółmi.
Również dziś PiS dba o interesy USA i ich przyjaciół. Interesy polskich podatników nie są dla niego ważniejsze.
Dlaczego piszę o polskich podatnikach?
Bo te opłaty dla PTE – 15 mld zł w latach 1999-2010 – oraz dodatkowe koszty finansowania systemu OFE, które szacuję na kilkanaście miliardów złotych w latach 1999-2011, zapłacimy my – polscy podatnicy.
Miałem więc rację, pisząc w artykule "Politycy są inteligentni, a ludność głupia", że Jarosław Kaczyński, wie gdzie są konfitury.
Dziś niech Jarosław Kaczyński wypcha się ze swoim pomysłami i swoimi sojusznikami, którzy nas rabują. On oszukuje miliony swoich wyborców, że dba o polskie interesy.
Wygląda więc na to, że to Donald Tusk staje się polskim Orbanem, bo odważnie walczy o nasze interesy z ponadnarodowymi koncernami i instytucjami finansowymi.
Dla mnie to trochę zaskakujące.
Tak o Tusku i jego koledze Waldemarze Pawlaku napisałem jesienią 2008 r. w tekście pt. "Politycy są inteligentni, a ludność głupia":
Drugi boss to Donald Tusk. Pozbył się już konkurentów takich jak Maciej Płażyński czy Jan Rokita. Teraz spiera się z Grzegorzem Schetyną. Jego ludzie mają trochę więcej swobody niż żołnierze w PiS.
Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę z wagi dobrych relacji z wielkim biznesem.
Jego kolegą jest Jan Krzysztof Bielecki, były premier, obecnie szef największego banku komercyjnego w Polsce. Większość polskich polityków marzy o takiej karierze – przejściu na dobre stanowisko w wielkiej korporacji finansowej po przygodzie z pracą w rządzie, dlatego wszyscy tak dbają o dobre relacje z wielkim biznesem. Wyprzedają poniżej realnej wartości państwowe aktywa. Pozwalają PTE rabować przyszłych biednych emerytów. Teraz przyszła kolej na rabowanie przez prywatne zakłady emerytalne, a następnie sprywatyzowane zakłady energetyczne.
Osobiście znam wiele osób, które z rządów lewicowych i solidarnościowych przeszły na stanowiska w bankach i firmach ubezpieczeniowych.
Ludzie uczciwi w rządach, którzy np. chcieli obniżyć prowizje pobierane przez PTE, byli z nich usuwania, jak wiceminister pracy w lewicowych rządzie Krzysztof Pater, taki jak ja, naiwny były harcerz.
Na lewicy, jak się wydaje, nie ma jednego bossa. Jak się jednak posłucha zgodnej w ostatnich miesiącach obrony Wojciecha Jaruzelskiego przez Leszka Millera, Aleksandra Kwaśniewskiego, Marka Borowskiego, Grzegorza Napieralskiego i Wojciecha Olejniczaka, którzy między sobą rywalizują, można dojść do wniosku, że to właśnie generał Jaruzelski jest tam „szefem wszystkich szefów”.
A tacy uczciwi lewicowi politycy, jak Ryszard Bugaj, czy Piotr Ikonowicz, są skutecznie blokowani.
Przez wiele lat to SLD był główną organizacja lobbingową wielkiego biznesu w Polsce. Teraz też broni wielkiego biznesu, bo jego ludzie zajmują wysokie stanowiska w wielu koncernach.
PSL stara się znaleźć dla siebie miejsce wśród tych wielkich graczy. Bossem jest tam oczywiście Waldemar Pawlak. Reszta to żołnierze. PSL próbuje bronić lokalnego biznesu, np. nie chciało nowelizacji ustawy o WOH-ach. Jest jednak ostrożne, bo wie, że media mogą je zdmuchnąć ze sceny politycznej. Waldemar Pawlak ma już osobiste doświadczenia, gdy media wplątały go w sprawę InterAms, w wyniku czego stracił stanowisko premiera.
To ile tych osób rządzi naszym krajem? Trzy, góra cztery.
Siłą Jarosława Kaczyńskiego jest prawo weta, które ma jego brat, sporo szabel w Sejmie i wpływy w publicznych mediach.
Celem Donalda Tuska jest więc zniszczenie publicznych mediów i oddanie panowania nad rynkiem medialnym prywatnym koncernom.
Obywatele nie rozumieją tego, że likwidacja abonamentów pozbawi ich wpływu na media. Ja regularnie płacę abonament.
Prywatne media uprawiają w Polsce propagandę w najgorszym komunistycznym stylu. Zwalczają przeciwników wielkiego biznesu nie przebierając w środkach. Anonimowa prostytutka wypowiadające się w programie na żywo „Teraz My” przeciw Andrzejowi Lepperowi to szczyt propagandy. Do takich numerów komunistyczna propaganda nigdy nie posunęła się.
A autorzy tego numeru dostali jeszcze nagrodę od środowiska dziennikarskiego, co pokazuje, jak nisko ono upadło.
Polską tak naprawdę rządzi obecnie dwóch ludzi: Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Obaj wiedzą, że muszą dogadać się z wielkim biznesem, szczególnie właścicielami mediów.
Czy będą chcieli narazić się właścicielowi Polsatu i jednocześnie Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego Polsat i usilnie dążyć do obniżki opłat pobieranych przez PTE?
Czy będą chcieli narazić na szwank interesy TVN i Polsatu wspierając przeciw nim media publiczne?
Tusk już niszczy media publiczne. Media prywatne go popierają. Prywatne banki, firmy ubezpieczeniowe, koncerny handlowe, których interesów PO broni, wspomogą jego kampanię prezydencką.
Gdy Tusk zostanie prezydentem, a PO zdobędzie bezwzględną większość w Sejmie i Senacie, Polską będzie rządził jeden człowiek.
Jak kiedyś I sekretarz PZPR.
Będzie wspólna linia propagandowa TVN, Polsatu i TVP. Nikt wielkiemu kapitałowi już nigdy więcej nie podskoczy.
Będzie demokratycznie wybrana dyktatura. PTE nadal będą grabiły ludzi. Banki komercyjne wyprawiały, co chcą. Sieci handlowe zniszczą małe i średnie firmy handlowe i produkcyjne.
Bezrobocie znowu będzie wynosiło 20 proc., biedy będzie dużo, ale media przekonają, że to nie jest wina rządu, tylko efekt globalnego kryzysu gospodarczego.
I będą zabawiały gawiedź żartami Szymona Majewskiego, Kuby Wojewódzkiego, tańcem na parkiecie i lodzie, byle odwrócić uwagę od realnych problemów.
Traktat Lizboński wreszcie zostanie przepchnięty, w wyniku czego zostaniemy landem UE, euro wprowadzone, co sprawi, że nie trzeba będzie myśleć o własnej walucie, więc rządzącym w Polsce wiele do roboty nie zostanie. Ważne decyzje będą podejmowane w Brukseli.
Prezydentowi Donaldowi Tuskowi zostanie godne reprezentowanie tego województwa polskiego. Jak się wydaje, w zupełności mu to wystarczy.
Słusznie więc zbojkotował galę z okazji 90-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Jemu niepodległość do niczego nie jest potrzebna.
Polska nie jest poważnym państwem. Jak słusznie zauważył prof. Tomasz Nałęcz w wywiadzie w „Rzeczpospolitej”, nasze państwo jest szybowcem. Możliwości manewru ma niewielkie.
Nasz przywódca Donald Tusk zdecydował, że nie będzie walczył z wielkim prądami politycznymi. Idzie prosto kursem wytyczonym przez Niemcy – w stronę województwa polskiego, w którym karty rozdaje wielki kapitał zagraniczny, bezlitośnie łupiący miejscową ludność.
W sumie wychodzi, że to ludność jest głupia, a nie politycy PiS, PO, SLD czy PSL.
Donald Tusk jest wyjątkowo inteligentny. Potrafi osiągać swoje cele.
A ludność? A kogo to obchodzi? To tylko masy podatne na manipulację.
Szansę realizacji tego scenariusza oceniam na 80 proc.
Dziś, gdy więcej wiem od Donaldzie Tusku, gdy znam również jego działania w latach 2009-2011, zaczynam dostrzegać, że być może mamy jednak do czynienia z wybitnym przywódcą.
Najbardziej przekonał mnie do siebie walką z właścicielami PTE. W 2009 r. doprowadził do obniżenia opłaty od składek z 7 proc. do 3,5 proc., a teraz chce zmniejszyć same składki o dwie trzecie z 7,3 proc. do 2,3 proc.
Jak podał tygodnik "Przegląd" opierając się na danych Komisji Nadzoru Finansowego, właściciele PTE w latach 2003-2010 pobrali z PTE aż 3 mld zł dywidend.
Za 2010 r. wezmą jeszcze kilkaset milionów złotych.
Dywidendy wypłacone właścicielom OFE
Rok Dywidenda
2003 20,2
2004 199,5
2005 302,5
2006 346,8
2007 492,4
2008 530,8
2009 604,1
2010 487,8
Łącznie 2984,1
źródło: Tygodnik "Przegląd" według danych KNF
Właściciele PTE mają więc o co walczyć.
Na lobbing i PR wydają spore pieniądz. Trudno to dokładnie oszacować, ale są to miliony złotych. To jednak znacznie mniej w porównaniu z tym, co zarabiają. Można więc ocenić, że nasze elity sprzedają nas im za szkalne paciorki (w XIX wieku przywódcy murzyńskich plemion sprzedawali swoich braci i siostry handlarzom niewolników za szklane paciorki).
Właściciele PTE płacą składki do Busienss Center Club, Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, wspierają finansowo Forum Obywatelskiego Rozwoju, dają zarobić ekonomistom w radach nadzorczych.
Dzięki temu mogą liczyć na ich wsparcie w publicznej debacie.
Świetnie to pisuje Andrzej Dryszel w artykule "Kto stoi za OFE?".
Wspomina w nim, że „bardzo aktywny na tym polu jest dziennik „Rzeczpospolita”, wydawany przez spółkę należącą do londyńskiego funduszu inwestycyjnego Mecom, którego akcjonariuszami są grupy finansowe będące udziałowcami powszechnych towarzystw emerytalnych”. To może tłumaczyć manipulacje i przekłamania "Rzeczpospolitej" w sprawie OFE, o czym pisałem kilka razy.
Domyślam się, że również politycy, którzy wspierają interesy właścicieli PTE, zyskują ich wsparcie nie tylko w Polsce, ale również na forum międzynarodowym.
Wydaje mi się, że dzięki temu wsparciu Jerzy Buzek, twórca systemu OFE w Polsce, został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego.
W tym kontekście trzeba podziwiać odwagę Donalda Tuska.
On pewnie świetnie wie, z jakimi potęgami zadarł, forsują obniżenie wpłat do OFE z 7,3 proc. do 2,3 poc.
Długo się nad tym zastanawiał, ale w końcu grudnia 2010 r. podjął odważną decyzję i broni jej.
Dał się przekonać do rozsądnych działań Jolancie Fedak, dzielnej kobiecie, która pewnie też wie, jak potężnym ludziom się naraża.
Nie wiem, co się jeszcze wydarzy się w boju o OFE.
Międzynarodowi gangsterzy są potężni.
Mogą zablokować ustawę w Sejmie, przekupując posłów, mogą nawet doprowadzić do upadku rządu Donalda Tuska, próbując skompromitować go, albo jego ministrów.
"Nie znajdę 200 mld zł na ulicy. Wolę przegrać wybory niż powiedzieć obywatelom, że ktoś będzie szukał tych pieniędzy w ich kieszeniach, bo Tusk nie miał odwagi zmienić systemu emerytalnego", powiedział Donald Tusk.
Pokazał w ten sposób, że wyrósł na wielkiego przywódcę.
Większość Polaków nie wie jednak, na jak wielkiego.
Większość Polaków nie wie bowiem, że nasz premier musi walczyć z międzynarodowymi gangsterami, którzy kupili sobie współpracowników w naszym kraju, kupili sobie media, profesorów, polityków i organizacje biznesowe.
Ja poszedłbym dalej, zlikwidowałby OFE w węgierski sposób, dając obywatelom prawo powrotu z OFE do ZUS.
Być może Donald Tusk jest jeszcze za słaby, by w ten sposób przeciwstawić się międzynarodowym gangsterom.
Trzymam za niego kciuki.
Choć wiem, że gangsterzy mogą znowu wygrać, co wiele razy zdarzało się w naszym kraju, m.in. w maju 1926 r. i w grudniu 1970 r. I nie pomoże odwaga i dzielność Donalda Tuska.
Mam jednak nadzieję, że nasz premier wygra w naszym wspólnym interesie, a przegrają gangsterzy.
W styczniu 2011 r. napisałem tak:
Rząd Donalda Tuska nieźle zarządza kryzysem.
Realizuje wiele propozycji, które zgłosiłem jesienią 2008 r.
Wolno, ale realizuje. Niektóre częściowo, ale jednak.
Rząd obniżył opłaty pobierane przez PTE, ograniczył wydatki na budowę autostrad, trochę zreformował emerytury pomostowe, opóźnił wprowadzenie euro.
Rozwiązał spór z Eureko, choć nie tak, jak mu radziłem.
Chce obniżyć wpłaty do OFE.
PiS i SLD mają jeszcze pomysł, by dać ludziom wybór: OFE i ZUS czy sam ZUS. To może powoli prowadzić do likwidacji OFE, jak ja postuluję.
Żeby uzdrowić sytuację na kolei trzeba dziesiątek miliardów złotych, których nie mamy. Stać nas tylko na zarządzanie kryzysem na kolei.
Podobnie jak stać nas tylko na zarządzanie kryzysem w drogownictwie. Choć z drogami w Polsce nie jest tragicznie. Jeżdżę nimi po całej Polsce, więc wiem.
Najważniejszą sprawą jest obecnie ratowanie finansów publicznych i rząd to robi, próbując ograniczać wpłaty do OFE.
Trzeba go wesprzeć w tym dziele.
Eksperci, którzy go za to krytykują, jak Leszek Balcerowicz czy Krzysztof Rybiński, zachowują się jak lobbyści globokoncernów finansowych, właścicieli PTE.
Stanisław Gomułka i Grzegorz Kołodko też je wspierają, ale mają trochę zrozumienia dla trudnej sytuacji finansowej państwa.
Jeszcze zobaczymy, co wyjdzie z próby zmian w OFE.
Jeżeli uda się obniżyć składkę z 7,3 proc. do 2,3 proc. i dać ludziom wybór: OFE i ZUS czy sam ZUS, spokojnie będzie można ocenić rząd Tuska jako najlepszy w III RP.
Donald Tusk nieźle zarządza też kryzysem związanym z katastrofą Smoleńską.
Nie on jest jej winien.
Dramat rozegrał się 10 kwietnia 2010 r. na linii piloci Tupolewa – rosyjscy żołnierze z wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj.
Tusk tylko broni się przed zrzucaniem na niego odpowiedzialności za katastrofę.
Teraz ma odwagę krytykować raport MAK.
Wcześniej nie chciał zrażać Rosji, z którą negocjowaliśmy wielki kontrakt na dostawy gazu do Polski.
Tusk stosuje PR.
Od kilku lat stosują go jednak wszyscy politycy w Polsce.
Tak działa współczesna demokracja.
W tygodniku "Uważam rze" nr 5/2011 Rafał A. Ziemkiewicz, którego opinie szanuję, opublikował artykuł "Smarkateria u władzy", w którym porównuje Donalda Tuska do rozwydrzonego smarkacza, cechującego niedojrzałość, nieodpowiedzialność i kłamstewka.
Celnie punktuje Tuska za zmyślonego katarskiego inwestora w stoczniach, za pochopne ogłoszenie w Krynicy, że euro będzie w Polsce w 2011 r., za ogłaszanie ofensyw legislacyjnych, których nie ma.
Ziemkiewicz ma w tych sprawach rację. Nie dostrzega jednak osiągnięć rządu Tuska, które pokazują, że nie jest smarkaczem.
Po pierwsze, przeprowadził nas spokojnie przez pierwszą fazę globalnego kryzysu gospodarczego. Nie obyło się to bez kosztów. Uniknęliśmy recesji za cenę zadłużania się. Dług publiczny rósł jednak nie z winy działań rządu Tuska, lecz automatycznie według parametrów ustawionych przez poprzednie rządy, m.in. w wyniku obniżenia składek rentowych i stawek PIT przez koalicję rządową PIS. Samoobrona LPR i wprowadzenia OFE przez koalicję AWS-UW. Mimo trudnej sytuacji budżetowej, Tusk nie zdecydował się na podwyżkę składek emerytalnych i podwyżkę stawek PIT, co biłoby w gospodarkę. Wybrał bardziej racjonalne obniżenie wpłat do OFE.
Po drugie, reformuje nasz kraj w miarę możliwości. Ograniczył emerytury pomostowe, a teraz chce ograniczyć transfery do OFE, które rujnują finanse publiczne.
Po trzecie, wyprowadził nasze wojska z Iraku, co dla mnie jest ważne, bo publicznie protestowałem przeciw atakowi USA i jej sojuszników na suwerenny kraj, członka ONZ pod fałszywymi pretekstami.
Po czwarte, nie wywołał wojny z Rosją po katastrofie smoleńskiej. Po katastrofie smoleńskiej Tusk zachowywał się rozsądnie. Wiedział, że Rosja to potężne mocarstwo, z którym chcą zaprzyjaźnić się i Niemcy, i Francja, i USA. Stara się więc sprawę wyjaśnić, ale tak, by nie rozdrażnić Rosji. W końcu jednak nie wytrzymał i po raporcie MAK rozdrażnił, co skończyło się konferencją MAK akurat wtedy, gdy Tusk był na urlopie w Dolomitach. Jako człowiek Tusk zachowywał się jak wrażliwy mężczyzna, nie krył łez na pogrzebach ofiar katastrofy. Rozumiem go. Ja tydzień płakałem oglądając w telewizji rozpacz Jarosława Kaczyńskiego, Marty Kaczyńskiej i setek tysięcy Polaków na ulicach Warszawy. Przyznaję, rozkleiłem się wtedy. Od premiera wymaga się jednak więcej – dbania o interesy państwa.
Po piąte: Miał rację, że nie można wycofać się z organizacji Mistrzostw Euro 2012, bo ucierpiałby prestiż Polski w świecie. To ja się w tej sprawie myliłem – szkoda mi było kilku miliardów złotych na stadiony.
Po szóste: Gdy w sierpniu 2011 r. przeczytałem, że ojciec bił Donalda Tuska pasem, gdy był dzieckiem, zrozumiałem, dlaczego premier poparł ustaw o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, umożliwiającej gminom nasyłanie kontroli do rodzin. Wybaczyłem mu poparcie tej okropnej ustawy, szczególnie, że nie ma jeszcze drastycznych przykładów jej działania, a poza tym można ją jeszcze nowelizować.
Po siódme: Donald Tusk ma wyczucie smaku. Walczy ze swoimi konkurentami z innych partii i w PO we w miarę cywilizowany sposób. W tygodniku "Uważam rze" nr 5/2011 jest artykuł Krzysztofa Feusette o celebrytach, którzy wspierają polityków. Jest tam takie jego wspomnienie: "Kiedy Komitet Poparcia Bronisława Komorowskiego zebrał się po raz pierwszy, przypominał spotkanie wygłodniałych krwi Kaczora wampirów. Znowu dała znać o sobie szkoła wazeliniarska satyry, tym razem ustami Marka Majewskiego. „Charyzmę zbyt często mają psychopaci. Więc brońmy Bronka. Naszego. Normalnego” – tak skończył swój wierszyk, nawiązując do stwierdzeń wielu dziennikarzy, że Bronisław Komorowski w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego nie ma charyzmy. Rozległy się brawa, ale do dziś stoi mi przed oczami wykrzywiona w przerażeniu poziomem tego występu twarz Donalda Tuska". To wspomnienie Feusette pokazuje Tuska w korzystnym świetle. By lukry nie było za dużo Feusette zaraz dodaje: "Szkoda, że wcześniej nie krzywił się po ohydnych komentarzach wiceszefa PO Janusza Palikota. Potem poszło jak z płatka”. Zapomina, że Janusza Palikota nie ma już w PO.
Dla mnie ważniejszą sprawą, jaka rzuca cień na Donalda Tuska, jest jego publiczna krytyka młodego historyka Pawła Zyzaka za książkę o Lechu Wałęsie. Tusk, magister historii, autor pracy magisterskiej o tworzeniu legendy Józefa Piłsudskiego w czasopismach II RP, powinien był solidaryzować się z młodym historykiem, który szukał prawdy i napisał dobrze udokumentowaną książkę o Wałęsie. Tusk zdobyłby u mnie punkt, gdyby przeprosił Pawła Zyzaka.
Dziś najważniejsza jest jedna sprawa OFE. To jest być albo nie być naszego państwa. OFE rozsadzają bowiem nasze finanse publiczne.
Donald Tusk wie, że to jest najważniejsze. Dzielnie walczy w tej sprawie.
Jeżeli wygra, zasłuży na miano męża stanu.
Jeżeli przegra, podzieli los Władysława Gomułki. Zostanie skompromitowany przez zwycięzców.
Walka Tuska w sprawie OFE z ponadnarodowymi instytucjami finansowymi, głównie z amerykańskim rodowodem, które mają w Polsce poparcie wielu polityków, profesorów i organizacji biznesowych, media, przypomina mi trochę zmagania Władysława Gomułki z zewnętrznymi siłami, które chciały narzucić Polsce swoje pomysły, np. w sprawie kolektywizacji rolnictwa. Gomułka przegrał, gdy próbował reformować gospodarkę – wprowadzić do państwowych przedsiębiorstw zysk jako czynniki motywacyjny.
ZSRR znalazł w Polsce sprzedajnym polityków, takich jak Wojciech Jaruzelski, Mieczysław Moczar, Edward Gierek, którzy zorganizowali spisek przeciw Gomułce, a dla zdobycia władzy zamordowali niewinnych ludzi idących do pracy w Gdyni 17 grudnia 1970 r.
Teraz to Amerykanie i ich przyjaciele mają w Polsce wielu sprzedajnych sojuszników, a Donald Tusk broni narodowych interesów.
Ciekawe więc, co jeszcze wydarzy się w walce o interesy właścicieli PTE.
PiS i partia PJN już zdecydowanie stanęli po stronie właścicieli PTE, broniąc ich przed próbą zmniejszenia składek do OFE.
Szczególnie w przypadku PiS może być zaskakujące, że broni interesów ponadnarodowych banków i firm ubezpieczeniowych przeciw interesom ubezpieczonych w ZUS i polskich podatników.
SLD pewnie jeszcze targuje się z właścicielami PTE, jaką kwotą mają wesprzeć tę partie postkomunistyczną w zamian za obronę ich interesów.
Prezydent Bronisław Komorowski podobno obiecał Tuskowi poparcie obniżki składki do OFE. Jego postawa jest jednak niepewna. Na dzisiejszą debatę o OFE minister Irena Wóycicka nie zaprosiła mnie, mimo, że wyraziłem chęć uczestnictwa w tej debacie.
W najbliższych tygodniach zobaczymy, kto czyim interesom sprzyja.
To będzie jedna z najważniejszych batalii politycznych w historii III RP.
Jerzy Krajewski