Krugman wskazuje drogę
Paul Krugman uważa, że wolny rynek znakomicie rozwiązuje pewne problemy – np. dzięki niemu mamy do wyboru wiele samochodów i komputerów o różnych cenach i jakości. Nie jest jednak dobry na wszystko, np. konkurencja na rynku ubezpieczeń zdrowotnych przynosi bardzo złe skutki.
Krugman wskazuje drogę
Nagrodę Nobla z ekonomii dostał w tym roku Paul Krugman, ekonomista z Princeton i komentator „New York Timesa”. Krugman nie jest dogmatykiem. Uważa, że wolny rynek znakomicie rozwiązuje pewne problemy – np. dzięki niemu mamy do wyboru wiele samochodów, komputerów czy jogurtów o różnych cenach i różnej jakości. Zapewnia także innowacyjność i rozwój technologii, bo konkurencja go wymusza. I z jednym, i z drugim np. socjalizm w stylu radzieckim radził sobie źle albo wcale.
Wolny rynek i prywatyzacja nie są jednak dobre na wszystko. Krugman jest np. radykalnym i wpływowym krytykiem amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej. Dowodzi, że konkurencja na rynku ubezpieczeń zdrowotnych przynosi bardzo złe skutki, m.in. dlatego, że firmom ubezpieczeniowym bardziej opłaca się wydawać pieniądze na wyrzucanie z systemu "ryzykownych" (czyli np. przewlekle chorych) klientów, niż zapewniać im dobrą opiekę. W efekcie system amerykański jest najdroższy na świecie, ma rekordowe koszty administracyjne, a przy tym zapewnia Amerykanom – zwłaszcza biedniejszym – dużo gorszą opiekę od francuskiego czy brytyjskiego (w których państwowy ubezpieczyciel gwarantuje każdemu opiekę). Jest także obciążeniem dla amerykańskiej gospodarki, bo pracodawcy muszą płacić bardzo wysokie składki zdrowotne. Gdyby je solidarnie płacili wszyscy, byłyby niższe. Stary socjalistyczny wynalazek – powszechne ubezpieczenia zdrowotne – jest więc nie tylko bardziej sprawiedliwy, ale i dużo tańszy.
Z punktu widzenia kogoś, kto uważa wolny rynek za wynalazek szatana, Krugman należy do szatanów mniejszych, bo demokratyczny kapitalizm uważa za najlepszy ze znanych ustrój gospodarczy. Dla liberałów zakochanych w Miltonie Friedmanie Krugman pozostaje jednak figurą podejrzaną, bo nie wierzy w liberalne dogmaty, tylko podchodzi do nich pragmatycznie.
Nobel dla Krugmana to nagroda dla wybitnego uczonego, ale także dla ekonomii zaangażowanej. W książce „Sumienie liberała” Krugman pisze, że rosnące nierówności w dochodach nie wynikają z żadnych „obiektywnych konieczności gospodarczych", tylko ze świadomych decyzji politycznych konserwatystów, zaczynając od Reagana i Thatcher.
Jego przesłanie jest jasne: społeczeństwo kapitalistyczne, ale równocześnie dużo bardziej równe, stabilne i sprawiedliwe niż to, w którym żyjemy, jest nie tylko możliwe, ale pozostaje w realnym zasięgu polityki – pomiędzy dogmatami liberałów i mgławicowymi marzeniami z dalekiej lewej strony.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Cały tekst: Kryzys
Nasz komentarz:
Wiele poglądów Paula Krugmana jest mi bliskich. Choć nie nazwałbym ich lewicowymi, lecz centrowo-prawicowymi.
W Polsce ten sposób myślenia można spokojnie umieścić w jądrze poglądów Platformy Obywatelskiej, która stała się dużym, centrowym ruchem politycznym.
Swój sceptycyzm wobec liberalizmu, który kiedyś był mi bliski, wyraziłem m.in. w planie antykryzysowym dla Polski, który jest pod adresem Plan.
Zmieniłem poglądy, bo okazało się, że dobie papierowego pieniądza, dominacji w gospodarce giełdowych spółek akcyjnych z rozproszonym akcjonariatem i skomplikowanych instrumentów pochodnych niewidzialna ręka wolnego rynku nie zadziałała, zwariowała, bo nie potrafiła właściwie ocenić poziomu ryzyka.
Niewidzialna ręka wolnego rynku była racjonalna, gdy decyzje podejmowali indywidualni przedsiębiorcy, a kapitalizm był mniej skomplikowany.
Rozmycie odpowiedzialności za biznes i nastawienie na krótkoterminowe zyski doprowadziło do największego krachu gospodarczego w historii. To, co obecnie obserwujemy, to początek kilkuletniego zjazdu w dół.
Menedżerowie giełdowych spółek akcyjnych, podobnie jak politycy, myślą krótkoterminowo. Liczą się dla nich zyski w czasie ich kadencji. Mniej martwią się tym, co będzie później.
Dlatego, podobnie jak Paula Krugmana, nie wierzę w liberalne dogmaty, tylko podchodzę do nich pragmatycznie.
Uważam, że stary socjalistyczny wynalazek – powszechne ubezpieczenia zdrowotne – jest nie tylko bardziej sprawiedliwy, ale i dużo tańszy niż ochrona zdrowia oparta na wielu prywatnych kasach chorych.
Z podobnych powodów opowiadam się za przejęciem aktywów obowiązkowo ubezpieczonych z Powszechnych Towarzystw Emerytalnych do ZUS, gdyż będzie to o wiele tańsze niż obecny system, w którym PTE łupią wysokim opłatami przyszłych emerytów. Ustawę o zakładach emerytalnych trzeba wyrzucić do kosza, bo to kolejne drogie dla klientów instytucje.
Nie wierzę, że większa konkurencja może skłonić PTE i zakłady emerytalne do obniżek opłat, pobieranych od przyszłych emerytów. Dziesięcioletnie doświadczenie z PTE w Polsce pokazały, że ten mechanizm nie działa.
Pewne nadzieje wiążę ze spółdzielniami, ale dotyka je ten sam problem, który występuje w giełdowych spółek akcyjnych z rozproszonym akcjonariatem – rozmyta odpowiedzialność i brak wieloletniego myślenia perspektywicznego z analizą zagrożeń.
Zaletą spółdzielni jest ich lokalny charakter, że są bardziej ludzkie, mniej nastawione na zysk i nie wywożą zysków za granicę.
Jerzy Krajewski
.