Czeka nas wielka dziura budżetowa
"Dla finansów publicznych rok 2009 będzie bardzo trudny, ale w 2010 może być jeszcze gorzej. Nasza gospodarka odczuje załamanie w w innych krajach z pewnym opóźnieniem", mówi Jarosław Bauc, prezes Polkomtela, były minister finansów.
Marcin Piasecki, Dariusz Styczek: Rok 2001, jest pan szefem resortu finansów w rządzie AWS. Gospodarka raptownie hamuje, a pan ostrzega, że w kasie państwa może zabraknąć nawet kilkudziesięciu miliardów złotych. To była słynna "dziura Bauca". Czy teraz spowolnienie gospodarcze skończy się kolejną dziurą?
Jarosław Bauc: Pamiętajmy, że wtedy był rok wyborczy. AWS i SLD prześcigały się w pomysłach na zmniejszenie przychodów lub zwiększenie wydatków budżetowych. Po ujawnieniu przeze mnie stanu finansów państwa i konsekwencji wcielenia tych pomysłów w życie, nawet prezydent Kwaśniewski się wystraszył i zawetował wszystkie projekty. Inne padły w Sejmie. Była to najbardziej skuteczna reforma finansów publicznych. W ciągu paru dni odciążono budżet z 16 mld dodatkowego deficytu rocznie.
Czy teraz czeka nas powtórka z rozrywki?
Po blisko 10 latach Polska znajduje się w innej sytuacji. Przede wszystkim jest zdrowsza. Bardziej ustabilizowany jest sektor prywatny. Gospodarka światowa jest za to w dramatycznej wręcz sytuacji. Przedtem było zderzenie słabej gospodarki z załamaniem zewnętrznym. Obecnie zaś gospodarka jest mocniejsza, ale kryzys na świecie nieporównanie głębszy.
I budżet znowu zacznie się walić?
Z punktu widzenia finansów publicznych rok 2009 będzie bardzo trudny, ale w 2010 może być jeszcze gorzej. Nasza gospodarka odczuje załamanie w otoczeniu z pewną inercją. Z opóźnieniem odczuje to budżet. Niewątpliwie spadek wpływów budżetowych będzie znacznie głębszy niż się przewiduje. Prawda niestety jest taka, że procentowy wzrost deficytu w czasie pogłębiania recesji jest nieproporcjonalnie większy niż spadek tempa PKB. Najpierw ujawnią się problemy z dochodami z CIT, VAT, później z PIT. Następnie wraz rozprzestrzenianiem się kryzysu w gospodarce, zwiększą się wydatki oraz deficyty w ZUS, KRUS, NFZ itd., które pokrywać będzie budżet państwa. Przewiduję, że nastąpi to pod koniec 2009 lub na początku 2010 roku. Wychodzenie z kryzysu nie będzie krótkie i zajmie co najmniej dwa lata.
Jak załatać dziury w kasie państwa?
Najlepiej przez redukcję wydatków. Zwiększone bowiem potrzeby pożyczkowe budżetu będzie znacznie trudniej sfinansować. W tej chwili na rynku obligacjinie ma zagranicznych inwestorów. Do tej pory dostarczali oni znaczące środki. Ewentualne problemy z płynnością zaowocują wzrostem rentowności obligacji. Wyższy dług to wyższe koszty jego obsługi. Mam jednak nadzieję, że inwestorzy zagraniczni dostrzegą wreszcie lepsze fundamenty gospodarki polskiej i wrócą przynajmniej na rynek długu. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że Polska będzie o mniejsze środki konkurować z całym światem, gdyż ten zadłuża się dzisiaj na potęgę.
I wtedy łatwiej będzie zażegnać kryzys?
Niestety kryzys w Polsce zażegnany będzie wtedy, gdy zażegnany on zostanie na świecie. Oceniam, że na pewno nie skończy się on w 2009 roku. Jego mocne konsekwencje będzie jeszcze widać w 2010 roku. Są dwa główne czynniki, które będą wpływać na taki stan rzeczy. Po pierwsze w Polsce, mimo znacznego osłabienia złotego, będziemy mieli negatywny szok od strony popytu z zagranicy. Na szczęście mimo szybkiego wzrostu eksportu, jego udział w tworzeniu PKB jest u nas niższy niż w innych krajach. Dlatego dzięki naszemu swoistemu zacofaniu kryzys nie uderzy w nas tak silnie. Niektóre branże ucierpią jednak bardzo mocno. Szczególnie branża samochodowa, która większość swoich produktów eksportuje.
A po drugie?
Kryzys uderzy w nas również od strony sektora finansowego. Szczególnie wpłynie na to brak płynności finansowej i zaufania. Prezesi dwóch największych banków już ostrzegali, że kredyt dla gospodarki może zmniejszyć się z 145 mld do 40 mld zł. To będzie miało istotny wpływ na naszą gospodarkę. Wiadomo, że przede wszystkim spadnie liczba i wartość kredytów mieszkaniowych. Spadnie zatem zakup nieruchomości. To przyczyni się do mniejszego popytu na meble, sprzęt AGD i RTV.
… a co za tym idzie wzrostu bezrobocia
Najmocniej ucierpi przemysł. Na szczęście nie ma on aż tak dużego udziału w ogólnym poziomie zatrudnienia, który w okresie transformacji znacząco się obniżył. Rozwijają się za to usługi. Ten sektor jest mniej podatny na zjawiska kryzysowe, ale również ucierpi. Elementem, który będzie ratował sytuację na polskim rynku będzie konsumpcja wewnętrzna.
Ale przecież ludzie mogą zacząć oszczędzać.
Oczywiście, ograniczą swoje wydatki. Jeżeli powszechnie mówi się o kryzysie, to wiadomość ta przedziera się do świadomości i wzrośnie skłonność do oszczędzania. Wydatki na dobra trwałego użytku na pewnospadną mocniej niż na usługi czy artykuły spożywcze.
To może rząd powinien ostro wspomóc gospodarkę? Co pan myśli o tych wszystkich pakietach stymulacyjnych i ratunkowych, jakie pojawiają się na świecie?
Jestem przerażony.
Czym?
Reakcją rządów. Przecież kryzys wziął się z gigantycznego zadłużenia Stanów Zjednoczonych. One żyły na kredyt, który był finansowany głównie przez Chiny i państwa arabskie. Dzięki temu dochodziło do paradoksu – USA , najbardziej rozwinięta gospodarka, odnotowywały bardzo wysoki wzrost PKB, wręcz na poziomie krajów rozwijających. To się odbywało kosztem gigantycznego zadłużenia zarówno sektora publicznego jak i prywatnego. Ogromny deficyt handlowy, ogromne zadłużenie gospodarstw domowych, zadłużenie sektora bankowego połączone z mechanizmem sekurytyzacji pozwoliło przyśpieszyć wysysanie nadwyżki oszczędności z reszty świata. A to z kolei było możliwe tylko dlatego, że na świecie nie funkcjonuje sprawny system kursów walutowych. Np. chiński juan jest walutą, której sztucznie zaniżony kurs utrzymuje Centralny Bank Chin, wspomagając tym samym eksport. By ten stan rzeczy utrzymać Chińczycy musieli gromadzić gigantyczne rezerwy głównie w dolarach USA, po czym inwestowali je w papiery skarbowe na rynku amerykańskim. Finansowali tym samym zwiększanie długu publicznego USA. Ten kryzys to pęknięcie spirali zadłużenia. Remedium na taki stan rzeczy nie może być więc potęgowanie przyczyn kryzysu. Pakiety fiskalne wielu państw do tego się właśnie sprowadzają.
Tym jest pan przerażony?
Tak, ale dopóki problem sztywnych kursów walutowych, w szczególności juana nie zostanie rozwiązany, trudno mówić o rozwiązywaniu czegokolwiek na dłuższą metę, bowiem nie wyschnie źródło kapitału finansującego rozdęte wydatki rozwiniętych państw i konsumowanie na koszt przyszłych pokoleń.
Wracając do obecnego kryzysu, nie można zapominać, że na niekorzystne procesy w skali makro dodatkowo nałożyła się nieodpowiedzialność menedżerów. Ten kryzys nie jest tylko kryzysem gospodarczym, ale także kryzysem wielkich korporacji. Moim zdaniem, jest to początek końca świata wielkich, międzynarodowych korporacji, tych, w których nastąpiło całkowite oderwanie się własności od zarządzania, co zaowocowało akceptacją ryzyka, na które nigdy nie zgodziłby się realny właściciel.
I teraz trzeba je ratować.
Byłem zwolennikiem ratowania tylko systemu bankowego. Straty, spowodowane toksycznymi aktywami pozbawiły banki kapitału, przez co nie mogły one prowadzić działalności. Rządy wielu państw europejskich i USA dokapitalizowały i znacjonalizowały instytucje bankowe. Mam nadzieję, że za kilka lat, gdy sytuacja się ustabilizuje, państwowi inwestorzy z nichwyjdą.
Bez strat?
Być może niekiedy z zyskiem. Ale straty będą, tylko gdzie indziej i to jest właśnie to, co mnie przeraża. Jestem przeciwnikiem tego, by rządy aż na taką skalę ingerowały w inne sektory gospodarki. W ten sposób nie rozwiążą problemów np. przemysłu samochodowego, co najwyżej podtrzymają agonię dofinansowywanych firm. Sektor prywatny powinien bowiem swoje problemy rozwiązywać rynkowo. Jeżeli firmy dostaną kroplówkę, nie będą chciały się restrukturyzować.Z kryzysu wyjdzie też zapewne zmieniona architektura międzynarodowych instytucji publicznych. Rządy działały szybko, ale nie jestem przekonany czy w pełni przemyślany sposób. W ramach tworzenia planów ratunkowych widzieliśmy bowiem emitowanie 10-15 proc. PKB długu publicznego w niektórych krajach w ciągu jednej nocy. Kryteria z Maastricht praktycznie się rozpadły. Doszło do tego, że nawet euro ze swoją zmiennością przestało się kwalifikować, by być w strefie euro. Nawiasem mówiąc w ramach procesu wprowadzania euro w Polsce powinniśmy przekonywać Unie Europejską, by szybko odeszła od dwuletniej poczekalni w ramach tzw. ERM II, gdyż jest to relikt kompletnie nieprzystosowany do dzisiejszego świata.
Jaka jest zatem recepta na rozwiązanie kryzysu?
Powrót do źródeł rynkowej kapitalistycznej gospodarki. Płynne kursy walutowe, głębokie reformy fiskalne, które ograniczą ciężar długu, polityka pieniężna nieskłaniająca do nadmiernego ryzyka i poszanowanie praw własności. Kryzys obecny nie jest bowiem kryzysem liberalnego kapitalizmu jak to się próbuje wmówić. Wręcz odwrotnie. Został spowodowany odstąpieniem od jego reguł zarówno na szczeblu makro, jak i w skali mikro.
źródło: "Dziennik"
Więcej na ten temat
Polska wobec globalnego kryzysu
Pierwszy etap globalnego krachu
Czeka nas globalny krach – tekst z 24 września 2008 r.
Jak przetrwać kryzys – tekst z 27 września 2008 r.
Przedruk artykułu w "Gazecie Finansowej" 2 października 2008
Przedruk w serwisie www.eksportuj.pl 3 października 2008 r.
Przedruk w portalu www.waluty.com.pl 4 października 2008 r.
Największa piramida finansowa w historii
Grozi nam katastrofa finansowa
Nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji
Kiedy zbankrutuje nasze państwo?
Niezależny ekspert nie uprawia propagandy
Politycy są inteligenti, a ludność głupia
Dyktatura wielkich knorporacji
Grozi nam katastrofa finansowa
Nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji
Kiedy zbankrutuje nasze państwo?
Politycy są inteligenti, a ludność głupia
Tesco bije w dostawców i klientów
Tesco obniży zyski polskich firm
Grozi nam katastrofa finansowa
Nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji
Kiedy zbankrutuje nasze państwo?
W USA nie ma małych prywatnych sklepów
Jeronimo Martins przejmie 210 sklepów Plusa
Jeronimo Martins – najgroźniejszy przeciwnik
Zakaz handlu w niedziele i święta w całej UE
Waltonowie – najbogatsza rodzina świata
Stany Zjednoczone Socjalistycznej Ameryki
Wal-Mart najcenniejszą marką świata
Amerykański rząd przejmie kontrolę nad AIG
Protekcjonizm w UE to normalność
Supermarkety licencjonowane jak telewizje
Supermarkety zamieniają wolnych ludzi w niewolników
Założenia ustawy o zrównoważonym rozwoju handlu
"Rzeczpospolia" broni interesów wielkich sieci supermarketów
Nikt nie bronił interesów małych i średnich firm
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie hipermarketów
Prezydent Portugalii otworzy tysięczną Biedronkę